Nastał dzień wyprowadzki. Naprawdę nie chcę tego, ale nie mogę też siedzieć tutaj wiecznie, bo nawet nie mam pieniędzy, aby spłacać swój pobyt. Theodor trzyma wszystkie w banku, daje mi wtedy, gdy tego potrzebuję. Z powodu takiego, że widzę jak ci dwaj się nie lubią, nie chcę go prosić. W najgorszym wypadku zabroniłby mi się z Jackiem spotykać.
- Gotowa? - wszedł Theo, bez pukania. Tymczasem ja siedziałam na łóżku, patrząc się na taras, przez który wszedł tutaj niedawno szatyn.
- Jeszcze.. Muszę się pożegnać z Jackiem. - oznajmiłam, spuszczając wzrok na podłogę, ale czułam, że Theodor nie był z tego zadowolony.
- Wyszedł 10 minut temu, więc go nie spotkasz. - popatrzyłam się na brata, moje usta lekko się uchyliły. Dlaczego się ze mną nawet nie pożegna?
- Poczekam. - postanowiłam i ponownie odwróciłam wzrok w stronę okna.
- Nie. Musimy jechać. - rzekł stanowczo i chwycił mnie mocno za rękę, zmuszając do pójścia z nim.
- Puść! To boli! - próbowałam wyrwać się z jego uścisku, jednak Theo mi nie pozwalał.
Doszliśmy do auta, Theodor otworzył drzwi i wepchał mnie do niego. Łzy zaczęły kręcić się w moich oczach. Nawet nie wiem, kiedy się jeszcze zobaczymy..
Jechaliśmy już jakąś godzinę. W sumie to nie pytałam nawet, gdzie będziemy mieszkać.
- Gdzie jest nasz dom? - spytałam, patrząc na widoki przez szybę.
- Jak najdalej od tamtego człowieka. - oznajmił, a ja wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na niego.
- C-co? Jak to? Gdzie? - zaczęłam obsypywać go pytaniami, nie mogąc powstrzymać łez.
- Tam, gdzie nie będzie mógł cię znaleźć. - popatrzył się w lusterko, obserwując moją reakcję.
Nerwowo zaczęłam szukać swojego telefonu po kieszeniach.
- Skonfiskowałem ci go. - oświadczył, zaciskając ręce na kierownicy.
- A-ale dlaczego?
- Chciałaś do niego napisać, co nie? - znowu popatrzył w lusterko.
- Właśnie dlatego. - dodał.
- Nie martw się, kupię ci nowy. Ale nie myśl sobie, że pozwolę ci się z nim skontaktować. - powiedział po chwili ciszy.
Dlaczego on to robi?
***
Dojechaliśmy już do naszego domu. Był ogromny i biały z drewnianymi dodatkami. Wyjęłam swoją walizkę i skierowałam się w stronę drzwi.
- Zoe? - nie dowierzałam, widząc wychodzącą zza domu dziewczynę.
- Wreszcie jesteście. - uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Zaskoczona? - zapytała, widząc mój zszokowany wyraz twarzy.
- Ty tutaj mieszkasz? - dociekałam, spoglądając na dom. Zoe przytaknęła.
- Czyli będziemy mieszkać razem. - uśmiechnęłam się na przymus. Z jednej strony bardzo się cieszę, że ona będzie ze mną, ale z drugiej przypomina mi o Jacku. I będzie przypominać.. każdego dnia.
- Chodźcie, oprowadzę was. - weszła do domu.
- Cieszysz się? - podszedł do mnie brat, oplatając swoją ręką moje ramię.
- Mhm.. - przytaknęłam i zdjęłam jego dłoń, idąc do środka.
Wewnątrz było dość ładnie, ale nie tak bardzo jak u Jacka.. Przytulny salon, duża kuchnia, jakieś 3 łazienki, ponieważ dom miał 2 piętra. Pokoje też niczego sobie. Chyba nie potrafię się już niczym zachwycić.
Weszłam do swojego pokoju. Duże łóżko, na nim misiek-panda. Obok niego ogromne lustro, biały puchaty dywan i biało-czarna szafa. Usiadłam na podłodze i zaczęłam rozpakowywać walizkę.
- Nie mam nawet z nim żadnego zdjęcia.. - westchnęłam.
- Tak w sumie to nic po nim nie mam. - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Hej, Blan.. Płaczesz? - Zoe usiadła szybko obok, obejmując mnie.
- Chciałabym znów go zobaczyć.. - wymamrotałam, wtulając się w przyjaciółkę.
- Blanka, tak mi przykro. Proszę, nie płacz.
- Mogłabyś dać mi swój telefon? - rzuciłam nagle, odrywając się od niej. Niepewnie go wyciągnęła, a ja szybko zaczęłam pisać do Jacka.
- Co robisz? Ej! Wiesz, że nie możesz! - nie słuchałam jej, skupiłam się tylko na tym, aby ta wiadomość jak najszybciej dotarła do szatyna.
- Hm? Co się dzieje? Dlaczego to się nie wysyła?! - zaczęłam krzyczeć, gdy zauważyłam, że informacja nie chce się wysłać.
- Mówiłem ci, że nie pozwolę ci się z nim kontaktować. - zza drzwi wyszedł Theo, mając ręce splecione na klatce piersiowej.
- Przepraszam, prosiła mnie o telefon. Nie wiedziałam, że chce do niego napisać. - zaczęła tłumaczyć się Zoe.
- To nic, grunt, że blokada zadziałała. - uśmiechnął się brat, a ja siedziałam jak wryta.
Blokada?
- Dlaczego taki jesteś?! Nie poznaję cię.. - wykrzyczałam to prosto w jego twarz.
- Chcę cię tylko i wyłącznie chronić. - oznajmił spokojnie.
- Za bardzo dałaś się mu wykorzystać. - dodał po chwili.
- Co ty pleciesz? Jack nigdy mnie nie wykorzystał!
- Widzę, że nie chcesz mnie słuchać. Chodź Zoe. - syknął, jakby wkurzony na to, że nie jestem mu posłuszna?
Oboje wyszli z mojego pokoju. Dziewczyna zamykając drzwi, spojrzała jeszcze na mnie przez chwilę i spuściła wzrok.
~~~~~~~~~~~~~
17.04.2020
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfiction,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .