17

64 9 0
                                    

Moje ciało  natychmiastowo oblał pot. W czasie, gdy próbowałam otrząsnąć się z koszmaru, usłyszałam lekkie skrzypnięcie podłogi. Chyba, że to tylko wyobraźnia? W moją głowę zaczęły uderzać przeróżne scenariusze. Co jeżeli to jakiś duch? Albo morderca? Może chce mnie zabić? Poćwiartkować? A może zgwałcić? Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić te myśli z głowy. Zaczęłam głośniej oddychać, aby zagłuszyć ciszę. Wstałam powoli z łóżka, kierując się do łazienki na przeciwko mojej sypialni. 

Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło. Wypełniłam moje dłonie chłodną wodą i przemyłam swoją twarz kilka razy. Ciecz spływała po mojej skórze, więc sięgnęłam na ślepo po ręcznik. Wyciągnęłam rękę w lewo i w tym momencie przeszedł mnie dreszcz. To nie był ręcznik. Poczułam jakby szorstkie ubranie. Natychmiastowo otworzyłam oczy, nie zwracając uwagi na to, że mnie pieką. Automatycznie cofnęłam się do tyłu. Wbiłam wzrok  w mężczyznę stojącego w rogu mojej małej łazienki. Miał kominiarkę, broń i.. brązowe oczy.

 Zamachnął się nożem w moją stronę, ale w porę schyliłam się i wymknęłam z pomieszczenia. Biegłam ile sił w nogach. Byłam dość wysportowana, ale od jakiegoś czasu bardzo to zaniedbałam, więc moja kondycja nie jest najlepsza. Słyszałam tylko swój oddech i kroki podążające jakby tuż za mną. Był tak blisko, że gdybym zatrzymała się choćby na setną sekundy - byłoby po mnie.

Pierwsza myśl - Theo, on może mnie uratować. Miałam na sobie tylko luźną sukienkę- piżamę na ramiączkach. Nic więcej, biegłam na boso. Byłam świadoma tego, że na plaży może znajdować się szkło, ale nie obchodziło mnie to. Muszę się gdzieś schować. Nie obracałam się za siebie, bo byłam pewna, że jest za mną i nie przestaje mnie gonić. Byłam już przy domku Theodora. Wszędzie było ciemno, dziwne bo Theodor- kto jak kto -nie chodzi spać tak wcześnie. No cóż, może zrobił wyjątek? Wbiegłam po drewnianych schodach, które wyglądały jakby miały się zaraz zawalić i bez zastanowienia weszłam- a raczej wbiegłam- do środka. Pomieszczenie było jakoś 2 razy większe od mojego. Mój wzrok wylądował na drzwiach, które prowadziły na zewnątrz, tyle że na tył domu.

Zgubię go slalomem i wybiegnę - pomyślałam i obróciłam głowę sprawdzając czy za mną biegnie. Jednakże zatrzymałam się. Za mną go nie było. Próbowałam unormować oddech. Gdzie on do cholery się podział? Może Theo go zatrzymał? A co jeśli czai się gdzieś za rogiem? 

Dobra, weź się w garść! Teraz albo nigdy. Muszę uciec. Nie byłam do końca świadoma popełnianych przeze mnie czynów, nie myślałam racjonalnie. Nikt wtedy chyba nie myśli racjonalnie co nie? Próbuję się tylko uwolnić od faceta, który najwyraźniej chce mnie zabić.

Ruszyłam do tylnego wyjścia, ale chwila.. Co jeżeli on.. Jest z Theo i.. Chce go zabić? Stanęłam w miejscu na tę myśl. Nie mogę tak go zostawić. Cholera! Tylko, gdzie on jest? Nie byłam tutaj wcześniej, ale jeśli pomieszczenia są rozstawione tak samo jak moje to.. W takim razie musi być tam. Mój wzrok powędrował na drzwi od sypialni.

Powoli się tam skierowałam. Otworzyłam ostrożnie drzwi i wydałam z siebie potworny pisk. Mężczyzna siedział na Theodorze, wbijając raz po raz nóż w jego klatkę piersiową. Krew rozpływała się wszędzie i tryskała przy wyciąganiu noża. Przerażona zaczęłam cofać się i przytrzymywać czegokolwiek, co było w zasięgu mnie. Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie mogłam się opanować. Morderca powoli wstał i odwrócił głowę w moją stronę trzymając w ręku zakrwawiony nóż. Chciało mi się wymiotować, płakać, byłam wściekła a jednocześnie zrozpaczona. 

- K-kim ty j-j-jesteś? - wydusiłam wciąż cofając się do tyłu. Mężczyzna przekrzywił głowę w bok i zaczął podchodzić do mnie bliżej. Jedną rękę uniósł w górę. Zaczął zdejmować kominiarkę. Chyba przestałam oddychać,  nie czułam już nic.

- J-Jack? - zaczęłam się jąkać. Moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności i mogłam ujrzeć.. Jego..

- To jakiś sen?! Kim ty jesteś?! - wrzeszczałam nie zwracając uwagi na napływające łzy i moje drżące ze strachu ciało.

- To nie jest sen kochaniutka. - uśmiechnął się łobuzersko. Ale coś mi się tutaj nie zgadza. Jego głos.. Jest inny.

- Chcesz mnie zabić? - zapytałam, aby nie wzbudzać podejrzeń.

- Może później.  Na razie.. chciałbym się zabawić. - popatrzyłam ukradkiem na drzwi, którymi miałam wybiec wcześniej i wróciłam wzrokiem na pseudo Jack'a. 

- Chcesz uciec.. To nie najlepszy wybór. - zaczął bawić się nożem. Nie obchodziło mnie to. Chciałam się stąd wydostać. W mgnieniu oka skierowałam się do tylnego wyjścia, ale będąc tuż przy drzwiach obok mojej twarzy wylądował nóż, wbijając się w nie.

- Masz ostatnią szansę skarbie. - zaśmiał się pod nosem, ale sekundę później jego wyraz twarzy zmienił się drastycznie.

- Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz, co?!

- Nie zaczerpnąłbym z tego żadnej przyjemności.

- A więc co chcesz ze mną zrobić?

- Hmm.. - zamyślił się teatralnie. - Pomyślmy.. - zmierzył mnie od góry do dołu, zatrzymując się na moich gołych nogach.

- Nie. Już wolę żebyś mnie zaczął kroić, torturować!

- No widzisz.. Tak się składa, że nie za bardzo mnie to kręci. - zrobił na sekundę smutną minę. 

- Masz piękne ciało. - zaczął podchodzić bliżej. Ugh! Dlaczego on musi wyglądać totalnie jak Jack?! Łatwiej byłoby mi się opanować gdyby nie był jego kopią. Boże.. O czym ja w ogóle myślę? Jack! O matko, no tak! Czyli to jego klon jest mordercą, a nie on. To nie jego szukają, tylko mężczyzny stojącego naprzeciwko mnie. Wytrzeszczyłam oczy na tę myśl i wbiegłam do kuchni chwytając w rękę cokolwiek na wierzchu. Pseudo Jack najwyraźniej ostro się wkurzył. 

- Nie dotkniesz mnie nawet po moim trupie. - stałam w miejscu czekając na jakikolwiek jego ruch, trzymając w ręku beżową patelnię.

- Czyżby? - wyjął z tyłu pistolet i bez zastanowienia wycelował w moją stronę. Czym prędzej skryłam się za ladą i słuchałam jak te ciężkie kroki z sekundy na sekundę zbliżają się coraz bardziej. Gdy ujrzałam skrawek materiału, zamachnęłam się i z całych sił walnęłam go patelnią w nogę. Jack upadł na ziemię, a ja po raz drugi go uderzyłam - tym razem w głowę. Trzymając w ręku zakrwawioną patelnię, wypuściłam ją natychmiastowo i pobiegłam do drzwi. Bez zastanowienia, nie obracając się za siebie, nie wiedząc co mnie jeszcze czeka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
22.05.2020

Silent Love  | ~ Jack Avery ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz