- Co to jest? - zapytał, na początku spokojnie, ale widziałam, że zaraz ta złość z niego wykipi.
- A-ale.. o co ci chodzi? - dopytałam, udając, że nie wiem o co chodzi.
- Przyjrzyj się. - wystawił bluzę w moją stronę.
- No.. moja bluza. - skłamałam lekko zakłopotana.
- Spotkałaś się z nim? - stanął na przeciwko mnie, potrząsając ubraniem w ręku.
- N-nie wiem o co ci chodzi. To moja bluza.. - spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami u rąk.
- Wiem, że kłamiesz. Widziałem go w niej niedawno. - warknął, rzucając rzecz na podłogę.
- No dobrze.. Tak, widziałam się z nim, ale to był przypadek. - Theo skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Mów dalej. Chcę wiedzieć, gdzie i jak na siebie "wpadliście" . - pokazał cudzysłów w powietrzu, nieprzerwanie na mnie patrząc.
- Wsiadłam do bagażnika, kiedy jechaliście na targ.. Przynajmniej tak mówiliście. - przełknęłam ślinę. - No i go spotkałam.. tam.. - patrzyłam raz na jego wkurzony wyraz twarzy, a raz na swoje ręce.
- Co tam widziałaś? - coraz bardziej się denerwował.
- Ciemno, trochę zimno, dużo strasznych gości, którzy coś robili. - oświadczyłam zgodnie z prawdą.
- Nic więcej? - dopytał, a ja pokręciłam głową.
- Nikomu ani słowa o tym miejscu. - dodał po chwili, po czym poszedł na górę. Odetchnęłam.
- Ciekawe niby komu mam to powiedzieć. - zaśmiałam się i spojrzałam na zabandażowaną rękę. Automatycznie na mojej twarzy zagościł uśmiech, ale szybko się otrząsnęłam i zdjęłam go z twarzy. Schyliłam się i podniosłam rzuconą bluzę. Dobrze, że mi jej nie zabrał. Złożyłam ją obok siebie i zaczęłam oglądać ,,The society" .
- Chcesz trochę? - spytała blondynka, siadając po mojej prawej stronie z popcornem. Sięgnęłam ręką po niego, ale Zoe zwinnie go odsunęła.
- Naaaajpierw to masz mi powiedzieć, czy między wami coś jest? - przeciągnęła samogłoskę i popatrzyła na mnie.
- Między kim niby coś jest. - zaśmiałam się, tak naprawdę wiedziałam o kogo jej chodzi.
- Nie udawaj głupiej. - zmarszczyła brwi. - Między tobą a Jackiem, oczywiście! - wykrzyczała, a ja zaczęłam się rozglądać, czy przypadkiem nie ma w pobliżu Theodora.
- Po pierwsze nic nie ma, już ci to mówiłam, a po drugie mów ciszej. - wyjaśniłam, ale Zo wiedziała, że coś jest nie tak, jednakże odpuściła bo wiedziała, że nic ode mnie nie wyciągnie.
- Ooukej, ale wiedz, że przede mną nic nie ukryjesz. - oznajmiła i zaczęła uradowana jeść popcorn. W końcu po dłuższym piorunowaniu jej wzrokiem, również sięgnęłam po jedzonko.
***
- Ej Blanx. Obudź się. - ktoś zaczął mnie szturchać i budzić szeptem. Otworzyłam powoli oczy, ale przede mną nikogo nie było. Odwróciłam głowę do tyłu i odskoczyłam jak poparzona.
- Boże Święty! Co ty tu robisz?! - wykrzyczałam dość zdezorientowana.
- Ciszej, bo ktoś cię usłyszy. - uśmiechnął się. Tak.. ten kretyn leżał za mną na łóżku.. Widząc otwarte drzwi balkonowe łatwo można stwierdzić, iż wszedł nimi.
- Blanka? - oboje usłyszeliśmy kroki. - Wszystko w porządku? - popatrzyliśmy się z Jackiem nawzajem na siebie, a następnie zaczęłam rozglądać się po pokoju.
- Tam, schowaj się w szafie. - szeptałam do chłopaka, a ten jak najciszej wstał i udał się w stronę mebla.
- Szybciej! - poganiałam go, patrząc to na niego, to na drzwi. W końcu się otworzyły. Myślałam, że serce zaraz mi wyskoczy.
- Coś się stało? Krzyczałaś. - patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- N-nie, chyba miałam koszmar. - skłamałam, teatralnie przykładając rękę do czoła.
- Masz gorączkę? - podszedł do mnie i przyłożył rękę na mój policzek i swój.
- Nie, po prostu.. to przez zły sen. - wytłumaczyłam, a ten pokiwał głową.
- W razie czego to jestem na dole. - oznajmił i wyszedł, zamykając drzwi. Opadłam na łóżko i usłyszałam odsuwanie się drzwiczek od szafy.
- Masz gorączkę? - zaczął naśladować brata. Podszedł i ujął moją twarz w dłonie. Chyba już mam.
- Coś ty taka rozpalona. - chwilę patrzyłam się mu w oczy, ale ocknęłam się i zdjęłam jego ręce z mojej twarzy.
- Wydaje ci się. - przekręciłam się na drugi bok.
- Absolutnie, nie. Jesteś gorąca. - czy to miało zabrzmieć dwuznacznie? Jeśli tak to właśnie tak brzmiało.
- Heeej, muszę z tobą o czymś porozmawiać. - dotknął mojego ramienia, na co moje ciało zareagowało lekkim dreszczem. Automatycznie odwróciłam się w jego stronę.
- O czym? - zmarszczyłam brwi.
- Za niedługo są twoje osiemnaste urodziny. Theo pewnie wyprawi ci jakąś imprezę, niestety raczej nie będę tam mile widziany, więc nie przyjdę. Proszę cię tylko, abyś nie zapomniała o zegarku. Załóż go wtedy. - wytłumaczył, ale czemu tak mu na nim zależy?
- Szkoda, że nie będziesz mógł przyjść.. Ale nie martw się, założę go choćby nie wiem co. - uśmiechnęłam się i lekko zarumieniłam, orientując się, że cały czas się na siebie patrzymy. Zaczęłam mieć problemy z oddychaniem. Błagam, stop.
- Znowu te rumieńce. - dotknął mojego policzka i przesunął po nim palcem.
- Proszę, przestań.. - wyszeptałam, przełykając ślinę.
- Przecież nic nie robię. - zaśmiał się, tym razem zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Uh, nie ważne. - podniosłam się do siadu i zaczęłam wychodzić z pokoju.
- A ty gdzie? - zapytał, wciąż leżąc na łóżku i bawiąc się moimi pandami.
- Na dół. Ty też lepiej już idź, zanim ktoś cię tutaj przyłapie. - wyszłam i zamknęłam drzwi, kierując się po schodach do kuchni.
***
- Wszystko okej? Masz rozpalone policzki. - zapytała Zoe. Dotknęłam ich dłońmi i faktycznie, można byłoby na nich nawet grilla zrobić.
- Mhm.. Wszystko w jak najlepszym porządku. - uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać czegoś w lodówce.
- Blanka?
- Hm?
- Musisz się spakować, bo jutro wyjeżdżamy. Oczywiście nie na długo, tylko na tydzień. - oznajmiła po chwili, nadal się we mnie wpatrując.
- Gdzie? - spytałam niewzruszona.
- Nie mogę ci powiedzieć. Dowiesz się na miejscu. - uśmiechnęła się do mnie i wyszła zapewne na podwórko.
A więc wycieczka.. ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
30.04.2020
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfic,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .