Wszystko wyleciało mi z rąk. Dosłownie. Wszystkie oczy zostały zwrócone w miejsce zdarzenia. Jedynie moje powędrowały na parę całujących się osób. Moje zeszklone oczy wpatrywały się wprost w Jacka i Zoe. Słysząc huk odkleili się od siebie i rozglądali się dookoła, aż nasze spojrzenia się spotkały. Panowała cisza, przytłaczająca cisza..
- Proszę, niech się pani odsunie, bo zrobi sobie krzywdę. - mówiła do mnie starsza kobieta, ale słyszałam ją jak przez mgłę. W końcu zaczęłam nerwowo patrzeć w różne strony, mrugając żeby łzy nie wypłynęły mi z oczu. Spoczęłam nad rozbitymi kawałkami szkła, rozlaną herbatą i zmiażdżonym plackiem. Zaczęłam zbierać szkło do rąk.
- P-przepraszam.. Nie chciałam.. J-ja to pozbieram. - wydusiłam z siebie. Zawsze, gdy jestem zszokowana - w złym sensie, to trudno mi oddychać. Dlatego ledwo mówiłam.
- Niech sobie pani nie żartuje! - zaśmiała się staruszka i przywołała dziewczynę, która podawała mi zamówienie.
- Jeszcze raz przepraszam. - spuściłam wzrok w dół.
- Będzie pan musiała zapłacić tylko za szkody. - kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem i zaczęłam wyciągać portfel ze swojej torebki. Nagle zza mnie ujrzałam rękę, na której spoczywały pieniądze. Odwróciłam się..
- Nie musisz tego robić, sama zapłacę. To ja to rozbiłam, nie ty. - wyjaśniłam stanowczo, próbując nie wybuchnąć płaczem.
- To nic. - wcisnął staruszce pieniądze i chwycił mnie za rękę, wyprowadzając na zewnątrz.
- Co robisz? - wymamrotałam. Chciałam wrócić już do domu. Dziwne, ale mam dość. Wolę już nie wiedzieć co się dzieje poza moim ogrodzeniem w lesie.
Jack otworzył bagażnik i kazał mi usiąść. Zrobiłam to i zmarszczyłam brwi.
- O co chodzi? - zaśmiałam się. Musiałam, żeby nie zobaczył, że mnie to w jakikolwiek sposób zabolało.
- Daj rękę. - powiedział, ignorując moje pytanie. Podałam mu prawą, ale ten tylko pokiwał przecząco głową i wskazał na lewą. Wziął ją i odwrócił na wewnętrzną stronę. Ohyda, czemu ja nic nie czułam?
- Trochę będzie piec. - oznajmił i wylał coś na ranę. Lekko się zatrzęsłam.
- Dlaczego to zrobiłaś? - dodał po chwili, wpatrując się w dłoń.
- Byłam po prostu zaskoczona. - wymusiłam uśmiech. - Jesteście razem? - spytałam, trochę ściszając głos. Jack popatrzył się na mnie, ale ja spuściłam wzrok na swoje nogi.
- Nie. - odrzekł i zaśmiał się lekko z mojej reakcji. Fakt, moja mina pewnie wyrażała wiele.
- Ale przecież się całowaliście, myślałam ..
- To źle myślałaś. - przerwał mi, wciąż chichrając się pod nosem.
- W takim razie.. Dlaczego to zrobiliście? - zapytałam, przenosząc wzrok na jego oczy.
- Zoe powiedziała mi wszystko. Zapewne wiesz co, bo wiem, że kobiety się zwykle kontaktują w takich sprawach. Ale ja już nie czuję do niej tego samego co wcześniej.. Po prostu się z tym pogodziłem. Jeżeli raz zrobiła mi coś takiego, to może zrobić i drugi. Nie chcę znowu tego przeżywać. - przetarł oczy i spojrzał znów na mój zszokowany wyraz twarzy, połączony z jakąś ulgą.
- Aa co do pocałunku. - popatrzył sekundę na moje usta i leniwie przeniósł znowu wzrok na moje oczy. - Zoe chciała to w ten sposób zakończyć. Nie chciała nic więcej, więc jej pozwoliłem. - oparł się łokciem o samochód. Dam sobie głowę uciąć, że w tym momencie zarumieniłam się ze wstydu.
- Czyli jesteście przyjaciółmi? - dopytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Raczej znajomymi. Wątpię abyśmy utrzymywali bliższy kontakt. - pokiwałam głową i westchnęłam z ulgą. Może to, że się ogromnie cieszę nie jest dobre.. W końcu Zoe teraz pewnie musi to przeżywać..
- Dzięki za opatrzenie rany.. - podniosłam lewą rękę do góry, ukazując rękę zawiniętą w bandaż. - Muszę już iść.. Trzymaj się. - uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z bagażnika.
- Zaczekaj.. - chwycił mnie za nadgarstek. - Jesteś zazdrosna? - zapytał, unosząc prawy kącik ust do góry. Nie wierzę, czemu on pyta o to tak wprost?
- C-co? - mrugnęłam kilka razy. - N-nie, dlaczego bym miała. - zaczęłam się histerycznie śmiać.
- Um.. okej. I tak ci nie wierzę. Ślicznie się rumienisz. - splótł ręce na klatce piersiowej i przyglądał się mi, cały czas uśmiechając. Otworzyłam lekko usta ze zdumienia.
- Wmawiaj sobie. - ledwo z siebie wydusiłam i szybkim krokiem poszłam do auta Zoe.
***
- Wszystko w porządku? - spytałam niepewnie po chwili ciszy.
- W jak najlepszym. - uśmiechnęła się szeroko. - Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Przynajmniej wiem na czym stoję.
- Na pewno wszystko okej? Nie jest ci smutno czy coś..
- Może jestem troszkę zawiedziona, ale to nic. Przejdzie.. Zresztą chyba nie jest jedynym chłopakiem na ziemi, czyż nie? - zagadnęła rozbawiona.
- Niby tak.. - lekko podniosłam kąciki ust do góry.
- A w ogóle to.. Jak Theo zareagował? - dopytałam, byłam tego ciekawa, bo w sumie to nawet się nad tym wcześniej nie zastanawiałam.
- Ten związek nie miał przyszłości. Nie było między nami chemii. - zerkała to na mnie, to na drogę. - On też tak myślał, więc w sumie to lepiej, że się rozstaliśmy. Nie musimy się już męczyć i możemy robić cokolwiek nam się podoba. - kiwnęłam głową i spojrzałam z powrotem na drogę.
***
- Jesteśmy! - krzyknęła blondynka, odkładając klucze od auta na blat.
- Gdzie byłyście? - spytał Theo, schodząc ze schodów z rękami schowanymi za plecami.
- Na rynku, dokładniej w kawiarni. - odparłam, siadając na sofie i odpalając telewizor.
- Blanka.. - powiedział, powstrzymując się od wrzaśnięcia. Popatrzyłam się w jego stronę i wytrzeszczyłam oczy, przełykając nerwowo ślinę. Trzymał w ręku bluzę.. Jacka..
~~~~~~~~~~~~~~
30.04.2020
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfiction,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .