14

52 8 6
                                    


Wszystko wyleciało mi z rąk. Dosłownie. Wszystkie oczy zostały zwrócone w miejsce zdarzenia. Jedynie moje powędrowały na parę całujących się osób. Moje zeszklone oczy wpatrywały się wprost w Jacka i Zoe. Słysząc huk odkleili się od siebie i rozglądali się dookoła, aż nasze spojrzenia się spotkały. Panowała cisza, przytłaczająca cisza.. 

- Proszę, niech się pani odsunie, bo zrobi sobie krzywdę. - mówiła do mnie starsza kobieta, ale słyszałam ją jak przez mgłę. W końcu zaczęłam nerwowo patrzeć w różne strony, mrugając żeby łzy nie wypłynęły mi z oczu. Spoczęłam nad rozbitymi kawałkami szkła, rozlaną herbatą i zmiażdżonym plackiem. Zaczęłam zbierać szkło do rąk.

- P-przepraszam.. Nie chciałam.. J-ja to pozbieram. - wydusiłam z siebie. Zawsze, gdy jestem zszokowana -  w złym sensie, to trudno mi oddychać. Dlatego ledwo mówiłam.

- Niech sobie pani nie żartuje! - zaśmiała się staruszka i przywołała dziewczynę, która podawała mi zamówienie.

- Jeszcze raz przepraszam. - spuściłam wzrok w dół.

- Będzie pan musiała zapłacić tylko za szkody. - kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem i zaczęłam wyciągać portfel ze swojej torebki. Nagle zza mnie ujrzałam rękę, na której spoczywały pieniądze. Odwróciłam się..

- Nie musisz tego robić, sama zapłacę. To ja to rozbiłam, nie ty. - wyjaśniłam stanowczo, próbując nie wybuchnąć płaczem.

- To nic. - wcisnął staruszce pieniądze i chwycił mnie za rękę, wyprowadzając na zewnątrz.

- Co robisz? - wymamrotałam. Chciałam wrócić już do domu. Dziwne, ale mam dość. Wolę już nie wiedzieć co się dzieje poza moim ogrodzeniem w lesie.

Jack otworzył bagażnik i kazał mi usiąść. Zrobiłam to i zmarszczyłam brwi.

- O co chodzi? - zaśmiałam się. Musiałam, żeby nie zobaczył, że mnie to w jakikolwiek sposób zabolało.

- Daj rękę. - powiedział, ignorując moje pytanie. Podałam mu prawą, ale ten tylko pokiwał przecząco głową i wskazał na lewą. Wziął ją i odwrócił na wewnętrzną stronę. Ohyda, czemu ja nic nie czułam?

- Trochę będzie piec. - oznajmił i wylał coś na ranę. Lekko się zatrzęsłam.

- Dlaczego to zrobiłaś? - dodał po chwili, wpatrując się w dłoń.

- Byłam po prostu zaskoczona. - wymusiłam uśmiech. - Jesteście razem? - spytałam, trochę ściszając głos. Jack popatrzył się na mnie, ale ja spuściłam wzrok na swoje nogi.

- Nie. - odrzekł i zaśmiał się lekko z mojej reakcji. Fakt, moja mina pewnie wyrażała wiele.

- Ale przecież się całowaliście, myślałam ..

- To źle myślałaś. - przerwał mi, wciąż chichrając się pod nosem.

- W takim razie.. Dlaczego to zrobiliście? - zapytałam, przenosząc wzrok na jego oczy.

- Zoe powiedziała mi wszystko. Zapewne wiesz co, bo wiem, że kobiety się zwykle kontaktują w takich sprawach. Ale ja już nie czuję do niej tego samego co wcześniej.. Po prostu się z tym pogodziłem. Jeżeli raz zrobiła mi coś takiego, to może zrobić i drugi. Nie chcę znowu tego przeżywać. - przetarł oczy i spojrzał znów na mój zszokowany wyraz twarzy, połączony z jakąś ulgą. 

- Aa co do pocałunku. - popatrzył sekundę na moje usta i leniwie przeniósł znowu wzrok na moje oczy. - Zoe chciała to w ten sposób zakończyć. Nie chciała nic więcej, więc jej pozwoliłem. - oparł się łokciem o samochód. Dam sobie głowę uciąć, że w tym momencie zarumieniłam się ze wstydu.

- Czyli jesteście przyjaciółmi? - dopytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

- Raczej znajomymi. Wątpię abyśmy utrzymywali bliższy kontakt. - pokiwałam głową i westchnęłam z ulgą. Może to, że się ogromnie cieszę nie jest dobre.. W końcu Zoe teraz pewnie musi to przeżywać..

- Dzięki za opatrzenie rany.. - podniosłam lewą rękę do góry, ukazując rękę zawiniętą w bandaż. - Muszę już iść.. Trzymaj się. - uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z bagażnika.

- Zaczekaj.. - chwycił mnie za nadgarstek. - Jesteś zazdrosna? - zapytał, unosząc prawy kącik ust do góry. Nie wierzę, czemu on pyta o to tak wprost?

- C-co? - mrugnęłam kilka razy. - N-nie, dlaczego bym miała. - zaczęłam się histerycznie śmiać.

- Um.. okej. I tak ci nie wierzę. Ślicznie się rumienisz. - splótł ręce na klatce piersiowej i przyglądał się mi, cały czas uśmiechając. Otworzyłam lekko usta ze zdumienia. 

- Wmawiaj sobie. - ledwo z siebie wydusiłam i szybkim krokiem poszłam do auta Zoe.

***

- Wszystko w porządku? - spytałam niepewnie po chwili ciszy.

- W jak najlepszym. - uśmiechnęła się szeroko. - Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Przynajmniej wiem na czym stoję. 

- Na pewno wszystko okej? Nie jest ci smutno czy coś..

- Może jestem troszkę zawiedziona, ale to nic. Przejdzie.. Zresztą chyba nie jest jedynym chłopakiem na ziemi, czyż nie? - zagadnęła rozbawiona.

- Niby tak.. - lekko podniosłam kąciki ust do góry.

- A w ogóle to.. Jak Theo zareagował? - dopytałam, byłam tego ciekawa, bo w sumie to nawet się nad tym wcześniej nie zastanawiałam.

- Ten związek nie miał przyszłości. Nie było między nami chemii. - zerkała to na mnie, to na drogę. - On też tak myślał, więc w sumie to lepiej, że się rozstaliśmy. Nie musimy się już męczyć i możemy robić cokolwiek nam się podoba. - kiwnęłam głową i spojrzałam z powrotem na drogę.

***

- Jesteśmy! - krzyknęła blondynka, odkładając klucze od auta na blat.

- Gdzie byłyście? - spytał Theo, schodząc ze schodów z rękami schowanymi za plecami.

- Na rynku, dokładniej w kawiarni. -  odparłam, siadając na sofie i odpalając telewizor.

- Blanka.. - powiedział, powstrzymując się od wrzaśnięcia. Popatrzyłam się w jego stronę i wytrzeszczyłam oczy, przełykając nerwowo ślinę. Trzymał w ręku bluzę.. Jacka..


~~~~~~~~~~~~~~

30.04.2020


Silent Love  | ~ Jack Avery ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz