21

56 11 14
                                    


,,Słońce" - skąd ja znam to słowo? Cały czas chodziło mi po głowie i nie dawało spokoju. W końcu chyba zasnęłam, ale przyśniło mi się coś dziwnego. Leżałam na czymś twardym, byłam oszołomiona. Obok widziałam mężczyznę, którego skądś kojarzę. Usłyszałam imię - Theodor. Później mało pamiętam, zamazany obraz. Widzę tylko Jack'a niosącego mnie na rękach.

- Jesteś bezpieczna, słońce.

Obudziłam się, ciężko dysząc. Co to miało znaczyć? Czy to było moje.. wspomnienie?

- W porządku? - zagadnął zaspany chłopak.

- K-kim jest Theodor? - zapytałam, mając nadzieję że będzie znał odpowiedź.

- Coś sobie przypomniałaś? - przytaknęłam.

- Leżałam w jakimś pomieszczeniu i obok mnie stał jakiś Theodor. Później nie pamiętam, ale na końcu ty też tam byłeś. Niosłeś mnie gdzieś i powiedziałeś coś w stylu "jesteś bezpieczna, słońce". - czekałam z niecierpliwością, aż cokolwiek odpowie. Jednak on westchnął i zastanawiał się nad czymś przez dłuższą chwilę.

- No dobrze.. Jesteś pewna, że chcesz to teraz usłyszeć? - tak naprawdę, to nie byłam pewna czy chcę wiedzieć już teraz. Co jeżeli moja przeszłość była straszna? Jest środek nocy..

- Nie.. Może jednak.. nie teraz. - zrezygnowałam i zamknęłam ponownie oczy, aby zasnąć.


***


Spojrzałam na zegarek, na komodzie obok łóżka, 11:18 chyba nie tak źle. Jack zapewne już wstał, bo nie było go w pokoju. Wyszłam więc z pomieszczenia, aby zrobić sobie coś na śniadanie.

- Kiedy jej chcesz w takim razie powiedzieć, że Theodor to jej brat? Kiedy masz zamiar jej powiedzieć, że chciał ją zabić, co?! 

- Seavey, spokojnie. Przecież to nie jego wina. Powiemy jej kiedy odzyska choć połowę wspomnień. Będzie jej łatwiej wszystko ogarnąć, niż teraz kiedy nie pamięta 95% swojej przeszłości.

- Zach ma rację. Nie możesz wyżywać się za to na Jack'u. 

Moje serce zatrzymało się w miejscu. Podtrzymywałam się jedną ręką ściany, a drugą położyłam na klatce piersiowej. Ciężko było mi oddychać.

- Dobra, idę lepiej sprawdzić czy przez te wasze krzyki się nie obudziła. 

Upadłam powoli na ziemię. Byłam w szoku. Mój brat to tamten facet ze snu i on.. on chciał mnie zabić? A-ale dlaczego? Jestem jego siostrą, przecież to absurd! 

- Blanka? Wstałaś już? W porządku? - przede mną klęczał Zach i bezskutecznie próbował się do mnie dobić.

- Ej chłopaki! 

- Coś się stało? - pierwszy przyszedł Jack. Coś zaczął do mnie mówić, ale słabo go słyszałam. Praktycznie w ogóle.

- Muszę iść. Przewietrzyć się. - wstałam powoli ignorując wszystkich i wyszłam z domu.


***


pov. Jack

Nie ma jej już z 6 godzin. Martwię się, bo chyba wszystko słyszała. Jeżeli jej się coś stało.. Nie mogę tak siedzieć bezczynnie. 

- Gdzie idziesz? - zapytał Corbs, oglądając coś w telewizji.

- Poszukać jej.

- Może zaraz wróci?

- Nawet jeśli, to i tak pójdę.

- No dobra.. Tylko wiesz, uważaj. Theodor może gdzieś tutaj być, no albo jego wspólnicy. 

- Zadzwońcie, gdyby wróciła. - wyszedłem, zabierając ze sobą telefon.

Gdzie bym poszedł, gdybym był Blanką? Miejsce spokojne, bez ludzi. Pierwsze co przyszło mi na myśl to plaża. Trzymając w ręce telefon, pobiegłem truchtem w tamtą stronę. Gdy dotarłem, rozglądnąłem się dookoła. Kilka spacerujących par i jedna osoba stojąca do pasa w wodzie, idąca cały czas naprzód.

- Cholera, Blanka! Blanka stój! - zacząłem biec, jak najszybciej potrafię. Krzyczałem do niej, jednak nie słyszała mnie, albo po prostu nie chciała słyszeć.


 pov. Blanka

Wspomnienia wróciły. Wszystkie.

Natłok myśli totalnie mnie zdołował. Nie chciałam żyć z myślą, że mój własny brat, który jeszcze do niedawna był mi tak bliski, chciał mnie zwyczajnie zabić. Ten, któremu ufałam, po prostu przez całe moje życie obmyślał plan jak mnie zamordować. Nie chcę być dla nich ciężarem.. Dla Jack'a, ani dla reszty chłopaków. Nie chcę, by musieli mnie pocieszać. Nie chcę, by zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Bo nie będzie, nie teraz.

Wstałam z zimnego piasku i powoli zaczęłam wchodzić do wody, z nadzieją że nie będę musiała tego wszystkiego znosić. Mam już dość. Nie dam rady. To wszystko mnie przerosło.

- Blanka! Stój! - słyszałam za sobą donośny krzyk. Jednak nie obracałam się, nie chciałam. Jeżeli bym się odwróciła, to mogłabym zmienić zdanie. A nie chcę tego, nie chcę tutaj być z myślą, że w każdej chwili Theodor może znowu namieszać w moim życiu. Bo tak naprawdę, nikt nie wie gdzie on teraz jest. Woda sięgała mi już do ramion. Jeszcze tylko trochę.

- Dziewczyno! Co ty wyprawiasz?! - poczułam jak obraca mnie przodem do siebie i podnosi.

- Puść mnie.. Zostaw mnie! Rozumiesz?! Nie chcę tu być! Nie chcę, żebyście się martwili! Nie chcę tego! - zaczęłam płakać. Byłam bezsilna i zła. Jack patrzył na mnie, nic nie mówiąc. 

- Będziemy martwić się jeszcze bardziej, jeśli cokolwiek sobie zrobisz. Zakochałem się w tobie i..

- Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nigdy cię nie kochałam. Nie kocham, ani nie pokocham. Dlaczego pojawiłeś się w moim życiu, co?! Tak bardzo cię nienawidzę! Jesteś.. - Jack wpił się w moje usta, jednocześnie przerywając to, co mówiłam. Zaczął mnie namiętnie całować. Chciałam się wyrwać z tego pocałunku, ale chłopak przycisnął mnie do siebie i splótł obie ręce na mojej talii. W końcu poddałam się. Pozwoliłam, aby mnie stąd zabrał. 



~~~~~~~~~~~

21.06.2020

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do czytania nowego opowiadania z Corbyn'em Bessonem! :)

Silent Love  | ~ Jack Avery ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz