Gdzie byłam? Nie mam pojęcia. Od 10 minut biegnę ile sił w nogach. Nie obracam się, nie chcę. Chcę żeby to się już skończyło.
- Blanka? - usłyszałam swoje imię i stanęłam w miejscu. Słowo cały czas dudniło mi w uszach. Chwyciłam się za głowę, bo z sekundy na sekundę dźwięk stawał się wyraźniejszy i głośniejszy. Obróciłam się skanując co dzieje się dookoła mnie.
- Nie ładnie tak uciekać. - cień mężczyzny zbliżał się w moim kierunku. Stopy przylgnęły mi do podłoża, nie mogłam się ruszyć. Moje ciało owiał przerażający chłód. Jego ręce wylądowały na mojej szyi, a zaraz po tym stopniowo odcinał mi dopływ tlenu. Łapczywie nabierałam powietrza. Ostatni wdech.
- Blanka? - usłyszałam jakby przez mgłę i otworzyłam oczy z prędkością światła.
- Ej, dobrze się czujesz? - przez moment rozglądałam się dookoła, próbując uświadomić sobie, że to wszystko było jednym wielkim złym snem. Później mój wzrok powędrował na mężczyznę siedzącego na skraju łóżka obok mnie. Nic nie odpowiadałam.
- Musimy się stąd wynosić natychmiast. - oznajmił i wstał.
- K-kim j-jesteś? - próbowałam wydusić z siebie cokolwiek, ale marnie mi to szło.
- Zach, Zach Herron. - niecierpliwił się. Cały czas stał w drzwiach uważnie obserwując co dzieje się poza pokojem.
- Dlaczego musimy iść? - nadal zasypywałam go pytaniami.
- Posłuchaj.. To nie czas na wyjaśnienia. - odwrócił się w moją stronę.
- W takim razie nigdzie z tobą nie idę.
- Jeśli tu zostaniesz, już po tobie i w sumie po mnie też. - uniosłam brew i lekko przechyliłam głowę w bok na znak, że nie do końca wiem co oznaczają ostatnie słowa. Zach zamknął oczy i uniósł głowę do góry, wypuszczając powietrze.
- Po prostu chodź.
- A Theo? Zoe? Co z nimi?
- Już zostali ewakuowani.
- Mhm.. No dobra. Mogę się chociaż przebrać? - chłopak zlustrował mnie wzrokiem od dołu do góry.
- Masz minutę, nie więcej. I tak już sporo czasu minęło.
- Em, to.. mógłbyś wyjść? - Zach opuścił pokój, a ja szybko wyciągnęłam z szafy czarne, luźne dresy i bluzę, którą dał mi Jack w tej ogromnej fabryce. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
- Okej, już jestem gotowa. - powiedziałam ciut głośniej. Nikt nie odpowiedział, nastała cisza. Niepewnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nikogo nie było.
- Em.. Zach? Jesteś tutaj? - wyszłam ostrożnie z pokoju, nachylając się delikatnie do przodu.
- O Boże. - zakryłam usta obiema rękami.
- Musimy wiać. Teraz. - chłopak wstał znad krwawiącego ciała.
- K-kto to? - cały czas spoglądałam na martwego mężczyznę.
- Twój morderca. - odpowiedział bez zastanowienia i chwycił mnie za rękę, ciągnąc ku drzwiom wyjściowym.
- A-ale jak to mój morderca? Co ty wygadujesz?!
- Ciszej. - szepnął i zatkał dłonią moje usta. - Może tu być ich więcej, więc łaskawie cię proszę, nie wrzeszcz tak. - wyjaśnił i powoli opuścił rękę.
- Gdzie idziemy? - spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi.
- Obiecuję, że wyjaśnimy ci wszystko jeżeli sytuacja się uspokoi. Tylko błagam nie pytaj teraz o nic. To nie miejsce ani czas. - przytaknęłam, a moje nogi nie protestowały. Szły tuż za chłopakiem.
Nagle usłyszeliśmy strzał, później drugi, trzeci ...
- Kryj się! - krzyknął Zach i chwycił za pistolet. Zaczął uważnie przyglądać się otoczeniu w poszukiwaniu strzelca. Padły kolejne strzały. Później poczułam tylko słodki zapach i ciemność.
***
Obudziłam się. Leżałam na czymś twardym. Słabo oświetlone blado-niebieskie pomieszczenie.
- Pacjentka się obudziła. - usłyszałam jakby przez mgłę. Cały czas zamykałam i otwierałam oczy.
- Zaczynajcie. - Theodor? Co się dzieje? Nie mogę wstać. Nie mogę się ruszyć. Jestem zbyt słaba. Poczułam piekący ból. Rozchodził się po moim ciele. Wciąż nie rozumiałam, co tu się do cholery dzieje? Światła zgasły. Chaos.
- Kto to zrobił?!
- Szefie.. Mamy intruzów.
- Jak?! Czy nie rozkazałem tym kretynom pilnować wejścia?!
- Tak, ale.. Mają przewagę.
- Przerwijcie zabieg. Przyszli po nią, więc zabierzcie ją stąd i zamknijcie w piwnicy na dole.
Poczułam jak ktoś mnie podnosi. Wciąż byłam osłabiona. Wszystko mi wirowało. Jakieś drzwi się otworzyły.
- Jesteś bezpieczna, słońce. - nic więcej nie usłyszałam, zanim zdołałam podnieść te ciężkie powieki, odpłynęłam.
***
- Zapłaci za to.. Ten skurwy..
- Obudziła się. - wszyscy stanęli nade mną. Przyłożyłam dłoń do swojej pulsującej głowy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam lustrować każdego wzrokiem.
- Blanka? Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Kim jest Blanka? - spytałam. Kim ja jestem? Co ja tu robię? Dlaczego? Czemu niczego nie pamiętam?
- Jak to kim jest Blanka? Co ty wygadujesz? - zapytał chłopak siedzący po mojej lewej.
- Kim.. Kim wy jesteście?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
01.06.2020
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfiction,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .