16

71 9 13
                                    

- Cholera! Gdzie ten zegarek?! - zaczęłam biegać po pokoju i przeszukiwać szuflady.

- Blanka, chodź już! - krzyczała z dołu Zoe.

- Dajcie mi chwilę! - wciąż go szukałam, powoli traciłam nadzieję. Gdzie ja go dałam?

- Dziewczyno ruszaj się, idziemy. - do pokoju wszedł Theo, przyglądając mi się z lekko poddenerwowanym wyrazem twarzy.

- Uh, nie mogę znaleźć zegarka.. Nie widziałeś go może? - zapytałam, odwracając się w jego stronę.

- Nie, nie widziałem. Obejdziesz się bez niego. - rzekł i chwycił za walizkę, która stała na środku pokoju. Powolnym krokiem ruszyłam za nim. No cóż.. Będę musiała jakoś przeżyć.

***

W trakcie podróży zasnęłam, ale po przebudzeniu moim oczom ukazały się ogromne palmy, ocean, śliczne domki i wąskie, ale przytulne uliczki. Otworzyłam szybę i wychyliłam głowę przez okno.

- Tu jest niesamowicie. - zaparło mi dech w piersiach.

- Wiedziałem, że ci się spodoba. - uśmiechnął się Theodor i popatrzył na mnie w lusterku.

Dojechaliśmy do drewnianego domku, znajdującego się tuż przy plaży. Duży taras i okno balkonowe dawało widok na piękny ocean. Jestem pewna, że będę tutaj przychodzić wieczorami na zachody słońca. Oj taak.

- Ten jest twój, obok mój iii tamten trzeci jest Zoe. - zaczął wskazywać na domki brat. Przytaknęłam i chwyciłam swoją walizkę, ruszając do pomieszczenia.

Oczywiście w środku nie mogło zabraknąć białych dodatków. Kanapa, meble w kuchni, sypialnia wszystko było białe. Chyba długo takie nie pozostanie.. znając mnie. Bez zastanowienia poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie obiad. Makaron z sosem i serem na patelni. Uwielbiam łączyć ser żółty z makaronem, wtedy się tak świetnie ciągnie.

Z gotowym już jedzeniem, ruszyłam do salonu, gdzie znajdował się średniej wielkości telewizor. Odpaliłam jakiś program i nie wierzę w to co zobaczyłam..

- Poszukiwany mężczyzna między 175-180 cm wzrostu. - odłożyłam talerz z makaronem na stół i podkuliłam nogi. - Oskarżony o liczne morderstwa i podpalenie fabryki. - zakryłam ręką usta w niedowierzaniu. Na ekranie ukazało się zdjęcie Jack'a..

- To niemożliwe.. To nie może być prawda! Liczne morderstwa? Podpalenie? Nie. Musieli się przecież pomylić! - krzyczałam sama do siebie. Czym prędzej wyłączyłam pilotem telewizor i ruszyłam na taras. Musiałam ochłonąć.

Oparłam ręce na barierce i zamknęłam oczy. Jack i .. morderstwo? 

- Cześć młoda. - moim oczom ukazał się Theo. Bez wahania zeszłam po dwóch schodkach w dół i wtuliłam się w niego.

- Czy- czy to prawda? - wydukałam, przyciskając głowę do jego klatki piersiowej.

- Hm? 

- No.. Jack, morderstwo, podpalenie? - zadarłam głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.

- Mówiłem, że to nie facet dla ciebie. - odparł, zamykając mnie w szczelnym uścisku.

- A-ale to nie może być prawda! Jack nie jest do tego zdolny! - zaczęłam wyrzucać z siebie wszystkie emocje.

- Skarbie.. Czasami niektórzy ludzie ukazują nam tylko to dobre oblicze, a tak naprawdę mają też i to złe, ale żeby zyskać nasze zaufanie i szacunek - okłamują nas. - zaczął głaskać moje włosy.

- To wszystko jest takie porąbane..

- Wiem, ale nie przejmuj się nim. Złapią go i wszystko wróci do normy. Nie zamartwiaj się bo w końcu jutro są twoje osiemnaste urodziny. - uśmiechnął się i złapał mnie za ramiona.

- Trafi do więzienia? - Theo przytaknął.

- Nigdy już nie wróci? - ponownie potwierdził.

- J-ja.. nie chcę tego. - spuściłam głowę.

- Nie chcesz, żeby go złapali? - uniósł jedną brew, a ja pokiwałam głową.

- Ty w to nie wierzysz, prawda? - zapytał stanowczym tonem i wyprostował się, chowając obie ręce za sobą. Niepewnie przytaknęłam, ale nadal na niego nie patrzyłam. Theo zaśmiał się szyderczo pod nosem.

- Co on z tobą zrobił? - pokręcił w niedowierzaniu głową. - Powiedział ci coś? - nachylił się  w moją stronę.

- N-nie, p-po prostu j-ja..  - zaczęłam się jąkać.

- Radzę ci o nim zapomnieć, bo już nigdy go nie zobaczysz. Nie chcę, aby stała ci się przez niego krzywda lub, co więcej, żeby cię zamordował. - położył rękę na moim ramieniu i delikatnie go pomasował. Stałam jak słup, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Nie mogłam nic powiedzieć. Nie powinnam dopuszczać do siebie tych myśli, jednakże nie kontroluję tego.

Co jeżeli faktycznie coś mi zrobi? Nie znam go tak długo jak Theo..

***

23:48 - popatrzyłam na wiszący zegar na ścianie. Nie mogłam zasnąć. Na myśl o tym, jak Jack zabija niewinnych ludzi zaczyna mnie mdlić. Komu mam wierzyć?

Szłam ciemną uliczką, trzymając się za ramiona, aby się ogrzać. Godzina ok. 2 w nocy. Temperatura ok. 10 stopni. Miałam na sobie tylko piżamę. Poobdzierane bloki, zniszczone drogi, brak jakiejkolwiek żywej duszy. Zaraz.. Jednak ktoś tu jest. Wyszłam zza zakrętu. Spostrzegłam, że jestem obok fabryki do której wchodził Theo. Ciemna postać w kominiarce. Weszłam do środka. Pięć trupów powieszonych na sznurze, który zwisał z sufitu. Zapach benzyny i  mężczyzna z zapałką w ręce. Wpatruje się we mnie tak samo jak ja w niego. Po chwili ogień pali się na patyczku, a zaraz po tym ląduje na ziemi. Fabryka z potwornym hukiem wybucha, nie pozostawiając po sobie nic.

Wstałam zdyszana, ciężko oddychałam. Złapałam się ręką w okolicach serca. Po chwili uspokoiłam się, ale zrozumiałam, że...

Nie jestem tutaj sama..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

17.05.2020









Silent Love  | ~ Jack Avery ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz