Wróciłam jak najszybciej do domu, weszłam do środka niczym strzała. Chłopcy z niecierpliwością siedzieli i czekali na kanapach. Na mój widok podnieśli się i śledzili każdy mój ruch.
- Co robisz?
- Nie mogę go tak zostawić. Pożyczam auto. - wzięłam kluczyki leżące na stole, ubrałam buty i jakąś kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Za sobą słyszałam krzyki, ale jakby przez mgłę. Nacisnęłam przycisk otwierający auto i wsiadłam do niego.
- Blanka nie możesz pojechać tam sama! To niebezpieczne! - popatrzyłam tylko na nich w bocznym lusterku i nacisnęłam gaz do dechy. Próbowałam w aucie odnaleźć jakikolwiek GPS, klikałam co popadnie aż nareszcie udało się.
Starałam się dogonić Jack'a, ale jechał zbyt szybko i cały czas czerwona, migająca kropeczka oddalała się ode mnie. Cały czas spoglądałam na mapę i w pewnej chwili zorientowałam się, że coś jest nie tak. Jack zatrzymał się na drodze? Przyspieszyłam jeszcze bardziej, a odległość między nami z każdą sekundą się zmniejszała. Po chwili gwałtownie zahamowałam.
- Korek? Akurat w tym momencie? - wysiadłam z auta i zaczęłam biec przed siebie.
Czarne auto, krew, potłuczone szkło.
- C-co tu się stało? - spytałam na początku spokojnie.
- Przepraszamy, nie możemy pani tutaj wpuścić. To.. - wyminęłam policjanta i weszłam na miejsce zdarzenia. Rozglądałam się dookoła siebie. Karetka.. Niosą kogoś.. To nie może być..
- Jack?! - podbiegłam do ratowników niosących kogoś na noszach. Dziecko, miało wbity kawałek szkła w rękę i porozcinaną twarz. Odeszłam od noszy i zaczęłam lustrować wzrokiem cały ten krwawy obraz. Z czarnego auta dostrzegłam jak ratownicy wyciągają kogoś..
- Jack?! O mój Boże! Jack! - czym prędzej podbiegłam tam, ale policja ponownie zagrodziła mi drogę.
- Nie wolno pani tu być. Proszę opuścić ten teren.
- Nie będziecie mówić mi, co wolno a co nie! Muszę zobaczyć Jack'a. Proszę mnie przepuścić!
Ratownicy natychmiast wsadzili go do karetki, pozwolili mi z nim jechać.
***
Niecierpliwie czekałam na korytarzu. Cały czas po głowie chodziły mi różne myśli.
- To moja wina.. Mogłam go zatrzymać! Nawet mogłam wsiąść do tego pieprzonego auta i jechać z nim!
- Blanka! Ej chłopaki! Tutaj jest! - krzyknął Daniel i skierował się w moją stronę.
- Blan, co tam się wydarzyło? Co z Jack'iem?
- Nie wiem.. Nie wiem co tam się do cholery stało!
- Ej, już dobrze. Cokolwiek się tam wydarzyło, to na pewno nie jest coś z czego Jack nie wyjdzie. Przyniosę ci wody, zaczekaj.
- Trzymaj. - podał mi kubeczek z napojem.
- To moja wina.. Gdybym z nim pojechała, gdybym nie dała mu nawet odjechać, nic takiego by się nie stało..
- To w żadnym stopniu nie jest twoja wina. To był jego wybór. On wiedział co robi, wiesz przecież że jego nie da się zatrzymać. Nawet gdybyś próbowała, pojechałby.
- A co jak z tego nie wyjdzie? Lekarze mówili, że jego stan jest krytyczny.. On nie umrze, prawda?
- Nie umrze. Jack jest silny, da sobie radę.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż drzwi otworzyły się. Z sali wyszedł lekarz. Moje serce przyspieszyło, za kilka sekund miałam dowiedzieć się czy on wciąż żyje, czy..
~~~~~~~~~~~~~~~
05.09.2020r.
Przepraszam za tak długą nieobecność :(
Wena opuściła mnie na dobre kilka miesięcy, dlatego nie byłam w stanie niczego napisać.
Rozdziały niestety mogą pojawiać się rzadziej, ze względu na szkołę i sporą ilość nauki, alee! Jeśli tylko będę miała wolny czas to postaram się coś napisać ^-^
Trzymajcie się ciepło!
Dobrej nocki/Miłego dzionka! :)
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfiction,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .