Jack zaniósł mnie do domu. Byłam w pół przytomna, ale nadal kontaktowałam. Kiedy przekroczyliśmy próg reszta chłopców od razu wstała i podbiegła do nas.
- W porządku z nią? - zaczął dopytywać jeden z nich.
- Co tam się stało?
- Później wam powiem. - wszyscy przytaknęli i dali nam przejść.
Chłopak zabrał mnie do pokoju i ostrożnie postawił na ziemię.
- Jesteś cała mokra. Przebierz się, bo się przeziębisz. W tamtej szafie powinny być jakieś ubrania. - oświadczył i zaczął powoli wychodzić.
- Jack? - odwrócił się.
- Przyjdziesz tutaj jeszcze? - pokiwał głową i wyszedł.
Gdy drzwi się zamknęły, zdjęłam swoje przemoczone ubrania, osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam o rozmiar za dużą, białą koszulkę z czarną różą oraz czarne spodenki. Było mi bardzo zimno, więc jak najszybciej weszłam pod kołdrę.
Po dłuższej chwili drzwi cicho zaczęły się otwierać, a do pomieszczenia wszedł Jack. Położył się obok mnie i objął ramieniem.
- Przepraszam.. - szepnęłam cicho.
- Hm?
- Za to, co powiedziałam. Nie chciałam, naprawdę.. Pomyślałam, że jeśli mnie znienawidzisz.. Łatwiej będzie mi odejść. - oznajmiłam, a po policzku zleciały mi pojedyncze łzy.
- Aj głuptasie, po prostu nie rób mi tak więcej. - zaśmiał się.
- Wybaczysz mi? - zadarłam głowę, by na niego spojrzeć.
- Mhm, ważne że nic ci się nie stało. Liczy się tylko to, że jesteś tutaj ze mną. - pocałował mnie czule w czoło.
***
Otworzyłam powoli swoje zmęczone oczy i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Jack'a nie było obok mnie. Z kuchni dobiegały jakieś rozmowy i wrzaski. Zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju.
- Stary, wiesz przecież, że to niebezpieczne!
- Co jest niebezpieczne? - stanęłam po środku, przypatrując się zmieszanym twarzom.
- Jack chce iść sam złapać Theodora. Namierzyliśmy jego lokalizację.
- Co? Jak to sam? Gdzie on jest? - wszyscy spuścili wzrok.
- No gdzie?! - powtórzyłam, tym razem bardziej poddenerwowana.
- Wyszedł przed chwilą. - odparł zrezygnowanym głosem Daniel.
Czym prędzej rzuciłam się biegiem do drzwi wyjściowych. Właśnie otwierał drzwi do swojego czarnego auta. Gałęzie rozrzucone po ziemi raniły moje stopy, ale nie przejmowałam się tym. Nie mogłam pozwolić na to, aby pojechał tam umrzeć.
- Jack! - krzyczałam.
- Jack! Błagam cię, nie jedź! - nie słuchał mnie.
Zaczął cofać do tyłu, aby stąd wyjechać ale zagrodziłam mu drogę. Zatrzymał się, spoglądając na mnie. Powoli podeszłam do niego i otworzyłam nerwowo drzwi.
- Wysiadaj. - nakazałam, patrząc na jego zaciskającą się szczękę.
- Jack, proszę cię! - oczy zaczęły mi się szklić. Złapałam go za rękę, którą trzymał na kierownicy. Powoli zwrócił głowę w moją stronę i wysiadł z auta. Ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta. Jedną ręką chwycił mnie w talii i zbliżył do siebie, tak, że między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Po dłuższej chwili oparł swoje czoło o moje i kciukiem otarł łzę błądzącą po moim policzku.
- Przepraszam. - powiedział i wsiadł do auta, zamykając drzwi, patrząc przed siebie, zostawiając mnie ze świadomością, że więcej już mogę go nie zobaczyć. Ale wiedziałam, że nie mogłam go zatrzymać. Wiedziałam, że jestem bezradna. Wiedziałam, że nie mogłam nic więcej zrobić.
~~~~~~~~~~
13.07.2020
CZYTASZ
Silent Love | ~ Jack Avery ~
Fanfic,,Bo kogoś stracić i cierpieć, to wiedzieć, że się kochało'' .