Ból
Tak to słowo idealnie opisywało mnie, gdy trzy dni później pozwolono mi iść do Szymona. Widząc go bladego, podpiętego do wszystkich urządzeń, zdałam sobie sprawę z kruchości życia i szczęścia. Jego widok rozdzierał mi serce na milion małych kawałeczków, zresztą po raz kolejny. Tym razem miałam świadomość, że mogę go stracić na zawsze. Był to jeden z wielu powodów dla których praktycznie cały czas siedziałam przy nim, modląc się o jego obudzenie. Lekarze z każdym kolejnym dniem coraz mniej mówili o szansach na jego wybudzenie. Oczywiście one zawsze jakieś tam były, jednak wiedziałam, że z każdym dniem one malały.
- Asia? Znów tu jesteś. - Jacek, który wszedł do sali nie wydawał się być tym zdziwiony.
- Nie mogłabym być gdziekolwiek indziej. Jacek,on się musi obudzić.
- Obudzi się. Jest silnym facetem. - Nie patrząc na dyżurnego wciąż trzymałam rękę bruneta, szukając jakichkolwiek oznak jego budzenia się.
- Dlaczego ja obudziłam się gdy przestali mi podawać leki nasenne, a on nie? - zapytałam, wiedząc, że mężczyzna wie więcej ode mnie.
- Szymon stracił dużo więcej krwi od ciebie. I podczas operacji i w czasie postrzału. Lekarze mówili, że to ma znaczenie. Trzeba dać mu czas na regeneracje sił. Rozmawiałem z lekarzami - dodał kiedy milczenie się przedłużało. - mówią, że nic nie jesz. - Mężczyzna podszedł i objął mnie. Niechętnie pokiwałam głową.
- Pomijając fakt, że nie mam apetytu, jedzenie tutaj jest okropne.
- Wiesz, że nie wypiszą cię, dopóki nie będą mieli pewności, że nie zesłabniesz z głodu i odwonienia? - Co jak co, ale to był akurat dobry argument. Nie chciałam być zabierana na ciągłe badania i siedzieć podłączona do kroplówek. Chciałam już normalnie móc siedzieć przy Szymonie bez obaw, że zaraz mnie stąd wygonią.
- Dobrze, zaraz pójdę na obiad. - Odwróciłam głowę w kierunku Jacka. Teraz zwróciłam uwagę na to jak kiepsko wyglądał. Widać było, że był zmęczony, co jedynie potwierdzały ogromne wory pod oczami. - Idź do domu się wyspać w końcu porządnie. To samo Ala- blondynka nie wyglądała wcale lepiej. Małżeństwo bardzo mi pomagało i wspierało mnie, jednocześnie też martwili się o Szymona. Wiedziałam, że dodatkowo pracują zastępując mnie i Zielińskiego na patrolach, a jakby tego było mało, w każdej wolnej chwili przychodzili do szpitala.
- Jest dobrze, naprawdę. Nie martw się o nas - chłopak próbował się uśmiechnąć jednak wyszedł mu grymas.
- Ja nie żartowałam. Musicie odpocząć. Co mi mówiłeś o nie jedzeniu? Jestem pewna, że jak zapytam mojego doktorka to powie mi kilka ciekawych rzeczy na temat przemęczenia. - chłopak zaśmiał się i podniósł ręce w geście kapitulacji.
- Dobra poddaje się. Pójdę poszukać mojej żonki. Jakby się coś działo to śmiało dzwoń. - Mówiąc to wyszedł.Na nowo całą swoją uwagę skierowałam na Szymonie. Wydawałoby się, że śpi delikatnym snem i obudzi go każdy najmniejszy hałas. Niestety tak nie było.
- Obudź się w końcu. Wszyscy czekamy. Wiesz, że masz pozdrowienia od Jaskowskiej? Tak się martwi, że obiecała, że nie będzie ci prawiła kazania tylko da ci słowną uwagę za nieposłuszeństwo.- Popatrzyłam znów na jego twarz szukając jakieś zmiany. Jej jednak dalej nie było. - Dlaczego nie posłuchałeś komendant? Gdybyś nie był tak uparty, nie walczyłbyś teraz o życie. - Pierwsze łzy mi popłynęły, ale nie zwróciłam na to uwagi. - Ile ja bym dała, żeby można było cofnąć czas... do momentu gdy byliśmy szczęśliwi a nasza bliskość, była czymś normalnym i upragnionym, a nie ogniskiem bólu i takiego cierpienia.- Pogłaskałam go po policzku, zaczynając śpiewać ,,Naszą piosenkę", tak jak wielokrotnie to kiedyś robiłam.
"Ciebie i mnie wychowano w tej samej części miasta
Zdobyliśmy blizny na tej samej ziemi
Pamiętasz, jak błąkaliśmy się po okolicy, po prostu marnując czas?"- No właśnie, pamiętasz Szymon? Te nasze wypady z czasów liceum? Randki z czasów policyjnej szkoły? Chciałabym być znowu tak szczęśliwa jak kiedyś z tobą. - Mówiąc to przybliżyłam się do jego ust i złożyłam na nich delikatny pocałunek. Po chwili wstałam i skierowałam się w stronę swojej sali, gdzie czekał już na mnie posiłek. Pamiętając o obietnicy danej Jackowi zmusiłam się do wzięcia kilku kęsów jedzenia. Na szczęście usłyszałam ciche pukanie do drzwi a po chwili wyłonił się z nich Krzysiek Zapała. Uśmiechnęłam się do niego i gestem pokazałam żeby usiadł.
- Kogo ja tu widzę, po służbie? - zaśmiałam się, gdy przytulał mnie na powitanie.
- Wpadłem na chwilę zerknąć co słychać u ciebie i jak się czujesz. Masz pozdrowienia od Emilki i Tośka. A tutaj masz owoce i soki. - Mówiąc to wręczył mi sporych rozmiarów reklamówkę. - Co jesz dobrego?
- Dzięki, nie trzeba było i koniecznie ich pozdrów. A to podobno zupa pomidorowa. Tak mi mówiła salowa, ale niestety nie jestem w stanie tego stwierdzić. - Mężczyzna z krzywą miną poparzył się na mój talerz, gdzie widniał brązowy płyn.
- Jak cię stąd wypuszczą to zapraszam cię do nas na porządny obiad. Nie przyjmuje odmowy - dodał, gdy zobaczył, że zaczęłam kręcić głową.
- Ciekawe co na to Emilka - dodałam ze śmiechem. - Ale dobra. Jeśli się zgodzi to wpadnę do was.Miłą pogawędkę przerwał nam nagły ruch na korytarzu. Zerwałam się z miejsca obserwując jak lekarze i pielęgniarki biegli w kierunku sali Szymona. Widząc to nie zwracając uwagi na mojego gościa również pobiegłam w tamtą stronę. Zatrzymał mnie jednak jakiś lekarz mówiąc, że nie mogę wejść do środka i żebym się odsunęła bo toruje przejście.
- Co się dzieje? Budzi się? - pełna nadziei, czekałam na potwierdzenie. Byłam pewna, że zaraz usłyszę zbawienne dla mnie słowa. Jednak nikt mnie nie słuchał. Po chwili zatrzymałam jedną pielęgniarkę ponawiając pytanie. Ta jednak popatrzyła na mnie niepewnie.
- Straciliśmy pacjenta, lekarze go reanimują. - Nie słyszałam już nic więcej. Myślałam, że wszystko co najgorsze już za mną , jednak się myliłam. Poczułam silne ramiona Krzyśka, który objął mnie, chroniąc tym samym od upadku. Słyszałam krzyk, jednak po dłuższej chwili zorientowałam się, że należał on do mnie. Zalana łzami przytuliłam się do mężczyzny modląc się żeby ten piekielny ból się skończył.Po jakiś 30 minutach wyszli pierwsi lekarze, oznajmiając, że przywrócili pracę serca, jednocześnie kazali się przygotować na trudną noc, podczas której takie sytuacje mogły się powtarzać. Słuchałam tego wtulona w Alę, która wraz z Jackiem przyjechała kilka minut po telefonie Krzyśka. Wszyscy siedzieliśmy na podłodze pod salą. Czułam, że leki na uspokojenie, które dały mi pielęgniarki, przestawały działać, a tym samym na nowo brała mnie panika.
- Spokojnie mała. Szymon jest silny, da radę. - blondynka jak zawsze bezbłędnie odczytała moje emocje. - Pójść poprosić jeszcze o jakieś proszki? - Niepewnie kiwnęłam głową. Nie chciałam być dodatkowym utrapieniem dla przyjaciół. Widząc to dziewczyna się podniosła i poszła w stronę pokoju pielęgniarek.
- Zaraz przyjedzie tu Emilka. Obiecała wziąć kanapki jakieś do jedzenia. - wiedziałam, że Krzysiek z Jackiem będą robili wszystko żebym chociaż przez chwilę oderwała się od rzeczywistości. Byłam im za to wdzięczna, mimo iż nie szłam na współpracę.
- Podziękuj jej - uśmiechnęłam się, mimo iż nie jedzenie teraz było mi w głowie.
- Niestety następne środki będziesz mogła przyjąć za kilka godzin. Mam za to dobre informacje: można wejść na salę Szymona, ale jakby coś się działo dajemy od razu znać.
- To kto idzie pierwszy? - Wszyscy popatrzyli na mnie więc wstałam. Zaraz za mną ruszył Jacek
- Idziesz ze mną?
- Nie puszczę cię w takim stanie samej. - Pokiwałam głową po czym biorąc głęboki oddech weszłam do pomieszczenia.Miałam wrażenie, że twarz Szymona jest jeszcze bledsza niż wcześniej. Cała się trzęsąc podeszłam do łóżka i chwyciłam jego dłoń.
- Obudź się proszę, potrzebuje cię. - Nic więcej nie mówiąc zamknęłam oczy. Wsłuchując się w miarowe pikanie maszyn, wykończona całym dniem zasnęłam.
CZYTASZ
Znowu Ty - Asia i Szymon
FanfictionA gdyby tak historia potoczyła się inaczej? Asia i Szymon znają się ze szkoły policyjnej, gdzie byli parą. Jednak w wyniku różnych sytuacji nie przetrwali próby czasu. Po trzech latach spotykają się na wrocławskiej komendzie, gdzie już nic nie będzi...