ROZDZIAŁ XI

514 21 2
                                    

- Nie! - Budzę się z krzykiem, zlana potem i wykończona. Całą noc męczył mnie jeden i ten sam sen dotyczący zastrzelenia Szymona. 
- Wszytko dobrze? - Obracam się w stronę głosu i widzę czuwającą przy mnie Emilkę. Kobieta podchodzi do mnie i przytula mnie delikatnie. 
- Zły sen... Jak z Szymonem? - Emi uśmiechnęła się, co mnie uspokoiło.
- Krzysiek przy nim jest. Jakby coś się działo ma dać znać. - Uśmiechnęłam się na te słowa. - Wysłaliśmy Nowaków do domu, musieli w końcu odpocząć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. 
- Oczywiście, że nie! Ale co z dziećmi? - Moje relacje z Emilką były bardzo dobre, od zawsze się szanowałyśmy. Może nie była to wielka przyjaźń, ale zawsze mogłam na nią liczyć. Tak samo jak na Krzyśka.
- Zostały z moimi rodzicami, nie musisz się martwić. Słuchaj jest szósta rano, masz ochotę na śniadanie? Bo chyba spać już nie będziesz.
- Chce pójść do Szymka, zmienię Krzyśka i razem idźcie na porządne śniadanie. - Kobieta pokiwała głową po czym popatrzyła na mnie z uśmiechem 
- Będzie dobrze Asia. Zobaczysz. 

Kilka minut potem siedziałam już w sali bruneta. Wciąż patrzyłam na jego spokojną twarz.
- Ale nas wczoraj nastraszyłeś. Tak bardzo się bałam. - Ścisnęłam jego dłoń. - Nie rób tak więcej. - Delikatnie pogłaskałam chłopaka po policzku automatycznie przypominając sobie wszystkie te magiczne chwile, podczas których wykonywałam taki gest. - Dalej coś do ciebie czuje wiesz? Mimo, że tak mnie skrzywdziłeś... Obudź się proszę... Tęsknie za tobą.

Nagle poczułam delikatne ściśniecie dłoni. Nie byłam jednak pewna czy to działo się naprawdę czy tylko to sobie wyobraziłam.
- Szymon ? Słyszysz mnie? -  Po chwili chłopak powtórzył uścisk, który był już mocniejszy. - Szymon... - po raz kolejny łzy zaczęły mi płynąć po twarzy. Jednak te były ze szczęścia i ulgi. 
- My już... Co się dzieje? - Krzysiek widząc moją twarz od razu do mnie podszedł ciągnąc za sobą Emilkę.
- On się budzi... - Widziałam niedowierzanie na ich twarzach jednak skupiłam się na Szymku, który próbował otworzyć oczy.
- Idę po lekarza!
- Ja dzwonię po Nowaków - Małżeństwo szybko wybiegło z sali, a ja wciąż płakałam, patrząc się w oczy Szymona.
- Spokojnie. Jestem przy Tobie - chłopak się uśmiechnął i pokiwał głową na co się delikatnie skrzywił.
- Nie rób gwałtownych ruchów. Zaraz przyjdą lekarze... - wciąż trzymałam go za rękę dodając otuchy. Po kilku sekundach weszło dwóch mężczyzn w białych fartuchach, którzy mnie wygonili, mówiąc, że muszą go zbadać. Wychodząc z sali wpadłam wprost w objęcia Emilki.
- Teraz już wszytko będzie dobrze. - Pokiwałam głową zgadzając się z nią. Teraz już musiało być dobrze.

Trzy godziny później , znów siedziałam przy łóżku Szymka, czując wielką radość i ulgę. Chłopak przyglądał mi się cały czas sprawiając, że zaczynałam się krępować.
- Nie patrz tak na mnie... jak się czujesz?
- Pomijając fakt, że nie daruje sobie tego, że wypuściłem cię z domu to ujdzie. 
- Szymon pogadamy o tym jak będziesz czuł się na siłach - Musiałam mu przerwać. Wiedziałam że nie powinien się denerwować więc zamierzałam się tego trzymać. 
- Długo będą mnie tu trzymać? - Cieszyłam się, że mnie posłuchał i zmienił temat.
- Nie wiadomo jeszcze, ale najprawdopodobniej nie krócej niż tydzień. Musisz mieć jeszcze rehabilitację - chłopak w ciszy pokiwał głową.
- A ty? ile tu jeszcze będziesz? 
- Jutro mnie wypisują, ale będę tutaj przychodziła do ciebie. - Na jego twarzy zobaczyłam ulgę.
- Czyli nic ci złego się nie stało, tak? - Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że on nie wie jak długo leżał nieprzytomny. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam go, zastanawiając się jak mu powiedzieć to wszytko, nie denerwując go.
- Od strzelaniny minął tydzień. - Czułam, że cały się spiął słysząc te słowa. - Spokojnie. Miałeś cięższe rany ode mnie dlatego tyle zeszło zanim się obudziłeś. Ale teraz już wszystko pójdzie szybciej. - Modliłam się o to, żebym nie musiała wchodzić w szczegóły. Jestem pewna, że bym się rozpłakała, a to podniosłoby mu ciśnienie. Czułam jak Szymon głaszcze moje włosy, przetwarzając te informacje. 
- Możesz się tutaj położyć ? Obok mnie? - Zapytał z lekkim wahaniem. Widać było, że boi się mojej odpowiedzi, ja z kolei liczyłam ile czasu mamy do przyjścia pielęgniarek, które na pewno nie byłyby zadowolone z naszego wspólnego leżenia. Przeliczając wszystkie za i przeciw, usiadłam delikatnie na łóżku, próbując położyć się w taki sposób, żeby Szymona nie uderzyć. Chłopak jednak nic sobie nie robił z bólu, bo mocno przytulił się do mnie, kompletnie nie uważając na swoje rany.
- Spokojnie, przecież ci nie ucieknę - próbowałam całą tą sytuację obrócić w żart. 
- Tego boję się chyba najbardziej. - Szepnął cicho, jednak ja go usłyszałam. 
- Chyba musimy zacząć wszystko od nowa... - Szepnęłam i wtuliłam się w niego, ciesząc się obecną chwilą.
- Jeśli tylko będziesz chciała... - Po chwili poczułam spokojny oddech chłopaka. Z uśmiechem na twarzy obserwowałam jego spokojną twarz pogrążoną w śnie.
- Chce ale to nie będzie takie proste... -

Czy naprawdę musiało dojść do takiej tragedii, żebym spojrzała na to wszystko inaczej? Czy musieliśmy się otrzeć o śmierć, żebym zrozumiała ile dla mnie znaczy? Czy naprawdę musiałam spędzić wiele godzin przy nim, kiedy był nieprzytomny, żeby przełknąć dumę, którą się okryłam gdy mnie zostawił bez słowa? 

Widocznie to całe porwanie miało mi poprzestawiać w głowie i zburzyć mój bezpieczny świat, pokazując w tym wszystkim to co wiedziałam od dawna : bez Szymona żyłam bez emocji i radości, oszukując się, że to jest szczęście. I Jedną rzecz wiedziałam na pewno : zamieniałam zmienić swoje życie o 180 stopni.

Znowu Ty - Asia i SzymonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz