ROZDZIAŁ XVI

466 20 3
                                    

- Co ?! Mówisz poważnie?! - Krzyk Ali było słychać w całym jej mieszkaniu, chociaż miałam wrażenie,  że całe osiedle ją usłyszało i zastanawia się co jej odbiło. 
-  Ciszej, jeszcze cię na komisariacie nie było słychać - odpowiedziałam zirytowana sącząc wino, które blondynka wcześniej nam polała.
- Chcesz mi powiedzieć, że wy...
- Tak. dokładnie... - wiedziałam co ma na myśli. Dziewczyna była w widocznym szoku.
- I ty mi teraz dopiero o tym mówisz? Jesteście razem? - Pokręciłam głową. Nie byliśmy, a przynajmniej żadne z nas nie poruszało tego tematu. - czekaj bo się już gubię.
- On wyjechał dokończyć jakieś sprawy. Ale obiecał, że wróci... 
- Jesteś pewna, że wróci? Ja wiem, że wtedy cię chronił, ale... nie chce żebyś robiła sobie złudnych nadziei. Nie żebyś znowu cierpiała. - Przysunęłam się bliżej dziewczyny i objęłam ją. Nie miała łatwego życia ze mną przez ostatni czas a ja świetnie zdawałam sobie z tego sprawę. Wiedziałam też, że ona robiło to dla mnie. 
- On mnie nie zrani...  wierzę w to Ala... - dziewczyna wzmocniła uścisk.
- Jeśli coś ci zrobi to przysięgam, zabiję go a jako policjantka zatuszuje sprawę. I jak trzeba będzie znajdę go na końcu świata  - Zaśmiałam się słuchając jej wypowiedzi. Wiedziałam, że się martwi o mnie ale ufałam Szymonowi. Miałam tylko nadzieję, że nie naraża on życia oraz, że wróci do mnie cały i zdrowy. 
- To  co? Mały toast? - odsunąwszy się od siebie chwyciłyśmy nasze lampki wina. - Za was, za szczęście i za miłość ! 
- Za miłość!  

- Dziewczyny wam już chyba dzisiaj wystarczy ! - Roześmiany Jacek stał w drzwiach, patrząc jak z Alą staramy się idealnie zatańczyć układ taneczny z xbox'a . 
- Ty się nie śmiej tylko chodź do nas! - Wciąż kołysząc się do piosenki ,, I don't care'' próbowałyśmy na mówić Jacka do współpracy.
- O nie tutaj jest całkiem fajnie - dodał wciąż śmiejąc się z naszych ruchów.

Dwie godziny później leżałam już na kanapie u Nowaków. Nie pozwolili mi wrócić do domu więc nocowałam u nich. Nie mogłam jednak spać wciąż myśląc o Szymku. Nie było go od dwóch dni, a ja tęskniłam tak jakby minęły kolejne dwa lata. Dziwnie było na nowo bez karnie wspominać wspólne chwile, których mieliśmy mnóstwo. 
- Przeszkadzam? - Znikąd pojawił się Jacek.
- Nie, myślałam, że już śpisz.
- Chciałem, żeby Ala zasnęła żebyśmy mogli na spokojnie porozmawiać.  - Mina chłopaka była poważna, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego.
- Co się stało? 
- Dostałem wiadomość odnośnie Szymona...  - słysząc to uśmiechnęłam się.
-  To dobre wieści, wiesz kiedy wróci? - Treść wiadomości nijak nie pasowała mi do mimiki dyżurnego, który patrzyła na mnie jakby z troską. 
- Asia tylko spokojnie dobrze? - Nagle się przeraziłam. 
- Mów już... błagam. 
- Najprawdopodobniej Szymon miał wypadek. Nie wiem jednak tego na 100%... - W pierwszej chwili pomyślałam, że się przesłyszałam. 
- Żartujesz? Powiedz, że żartujesz... - wyszeptałam cicho.
- Chciałbym, uwierz. Wiem na razie tylko tyle, że jego samochód brał udział w kolizji drogowej, i że musiał iść do kasacji. Chłopaki z Gdańska robią co mogą, żeby ustalić co Zielińskim. Jestem z nimi w stałym kontakcie... - Chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. - wahałem się czy ci mówić, ale po dłuższym rozważaniu stwierdziłem, że powinnaś wiedzieć. 

Sama nie wiedziałam co czułam. Z jednej strony była ta nadzieja, że Szymon wyszedł z tego cało. Po drugiej stronie był jednak fakt zmasakrowanego samochodu. I nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. 
- Jest jakaś dokumentacja? Zdjęcia, cokolwiek? - wiedziałam, że to pozwoliłoby mi na ocenienie wypadku.
- Pracuje nad udostępnieniem jej nam. To potrwa do dwóch, trzech dni. - Westchnęłam cicho. Po chwili zadumy wzięłam komórkę do ręki.
- Nie odbiera... - Przymknęłam oczy czując znowu ogromną frustrację i bezsilność. 
- Nawet spokojnie to przyjęłaś - Jacek uważnie mnie obserwował.
- Może dlatego, że tym razem jest nadzieja...

Tej nocy już nie spałam. Nie było sensu, wciąż myślałam wyłącznie o brunecie . Dlatego w pracy wyglądałam jak trup, jednak nie bardzo przejmowałam  się wyglądem. Lotem błyskawicy znalazłam się w socjalnym, zaskakując tym samym Jaskowską i Niedźwieckiego. 
- Dzień dobry, przepraszam - Już chciałam wyjść, kiedy zatrzymała mnie komendant
- Asia, Jacek mnie o wszystkim powiadomił. Jeżeli chcesz, możesz poczekać na informacje w domu. - Była to kusząca propozycja, jednak zdawałam sobie sprawę, że ostatnio strasznie zaniedbywałam moje obowiązki.
- Nie, dziękuję. Będę mogła pomyśleć o czymś innym.  - Kobieta jedynie kiwnęła głową.
- Dobrze. W takim razie pojedziecie do Liceum nr XIII. Podobno uczeń został dotkliwie pobity.  - Nie mówiąc nic więcej wyszła, zostawiając mnie i Wojtka samych. 
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz nie za dobrze... - słysząc jego komentarz prychnęłam.
- Jedźmy już lepiej. - Chłopak grzecznie poszedł za mną do radiowozu

Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Wciąż nie wiele odzywając się do chłopaka wysiadłam z samochodu.
- Asia zrobiłem coś? - Popatrzyłam na niego zaskoczona. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że chłopak mógł pomyśleć, że to przez niego mam zły humor.
- Nie, przepraszam. Po prostu Szymek mógł mieć wypadek i zżera mnie ta bezsilność i niepewność... - Byłam już zmęczona tą huśtawką przygotowaną przez los. Miałam wrażenie, że życie sobie co krok ze mnie kpi. Potrzebowałam już spokoju i odrobiny radości, czy chciałam zbyt wiele? 
- Jeśli jest nadzieja, to jej się trzymamy do końca, a teraz chodźmy. 

Poszkodowanym okazał się osiemnastoletni Antoni Garlik. Chłopak jednak, nie chciał powiedzieć kto go pobił. 
- Dlaczego nie chcesz powiedzieć kto to? - dyrektor był mocno zaangażowany w całą sprawę. Widać było, że nie chodziło tu o dobro szkoły a jedynie o zdrowie chłopaka. - Przecież trzeba go ukarać. 
- Zostawcie mnie już. Nic wam nie powiem !  Jestem pełnoletni, nic nie zgłaszam.

Lekarze stwierdzili, że chłopakowi oprócz siniaków nic nie dolegało.  Nie pozostawało nam nic innego jak wracać na komendę sporządzić raport. 

Cały pozostały dzień zastanawiałam się nad jednym przez co nie mogłam się na niczym skupić. Byłam wdzięczna Wojtkowi, który przejął masę moich obowiązków na siebie. Dzięki temu miałam pewność, że nie czeka mnie dywanik u komendant.

Niestety tego dnia, nie dostaliśmy żadnej wiadomości o Szymonie. Z ciężkim sercem wróciłam do domu wiedząc, że muszę być silna - dla niego.

Znowu Ty - Asia i SzymonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz