ROZDZIAŁ II

716 24 4
                                    

Gdy otworzyłam oczy ukazał mi się piękny widok. Mój przystojny chłopak leżał obok, wpatrzony we mnie jak w obrazek. Wiedział, że w takich momentach nie czuje się komfortowo, jednak on sobie z tego nic nie robił. Patrzył na mnie tym swoim zamyślonym wzrokiem.
- O czym tak myślisz? - wyciągnął rękę i odgarnął mi włosy z czoła.
- O tym jakim jestem szczęściarzem, że cię mam i że nie chce cię stracić. 
- Nie stracisz mnie nigdy ! O czym Ty w ogóle myślisz Szymon? - poczułam nagły lęk.
- Kocham cię Asia. - i nie dając mi dojść do słowa pocałował mnie.

- Asia słyszysz mnie? Aśka ! - z trudem otworzyłam oczy. Leżałam na zimnej podłodze, a obok mnie klęczał przerażony Szymon. Nie bardzo jednak rozumiałam co się wydarzyło 
- Już wstaje- jednak silny ból głowy w okolicach skroni skutecznie mnie powstrzymał. - Ci mężczyźni... gdzie oni są? -  pomału zaczynało mi świtać co się stało. Szybko rozejrzałam się, aby zobaczyć kto mnie tak urządził.
- Spokojnie już jadą do PDOZ. Nie ruszaj się, zaraz będzie tutaj karetka.
- Nic mi nie jest - znowu chciałam się podnieść ale tym razem przeszkodził mi Szymon, który delikatnie mnie przytrzymał. Niechętnie odpuściłam. - Nie musisz tak mi się przyglądać.- Widziałam, że mój komentarz go rozbawił.
- Nic się nie zmieniłaś... - chyba chciał coś jeszcze dodać ale przerwał mu głos ratowników, którzy od razu zaczęli mnie badać. Jeszcze nigdy nie byłam tak wdzięczna, za wyratowanie mnie z opresji. Kątem oka obserwowałam  mojego partnera, który stał z tyłu w gotowości, co jakiś czas rozmawiając z Jackiem. Po jakiś piętnastu minutach mogłam jechać na komendę. Rana głowy była dosyć mocna, jednak nie na tyle by samej leżeć w domu. Miałam jednak nakazane, aby w razie pogorszenia samopoczucia, natychmiast jechać na pogotowie. Brunet, nie odzywając się pomógł mi wstać i pilnował żebym nie upadła na schodach. Ja wciąż jednak myślałam o jednym. O wspomnieniu, które tak bardzo chciałam zapomnieć.
- 00 do 07  zgłoś się
- 07 do 00 zgłaszam - usiadłam na miejscu pasażera czekając na chłopaka, który jeszcze rozmawiał z ratownikiem.
- Asia? Ty nie w szpitalu? - uśmiechnęłam się pod nosem
- Nie ma takiej potrzeby. Żyję.
- Jak to nie ma takiej potrzeby, masz wolne do końca dnia  dziewczyno ! - pierwszy raz słyszałam krzyczącego dyżurnego. To była kompletna nowość.
- Jacek, pozwolili mi zostać na służbie. Jedynie jakbym źle się poczuła to wtedy...
- Ty nic nie powiesz. Znam cię Aśka. Dobra wracajcie na komendę, będziemy mieć cie na oku. Gdzie Szymek?
- Właśnie wsiadłem. Co jest ? - chłopak zlustrował mnie wzrokiem po czym skupił się już na wyjeździe z parkingu.
- Wracajcie na komendę. I pilnuj jej. Bez odbioru.
- Nie jestem małą dziewczynką. Dam radę... - Chłopak prychnął na moje słowa, po czym przestał na mnie zwracać uwagę, co było mi na rękę. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy cali na komendę. Nie żebym w to wątpiła, Szymek od zawsze był świetnym kierowcą.
- Dasz radę iść czy ci pomóc? - na nowo musiałam wyłączyć emocje i z kamienną miną otworzyłam drzwi.  Przeliczyłam się jednak, bo przez ten nagły ruch zakręciło mi się w głowie. Chłopak dostał kilka cennych sekund, które pozwoliły mu na obejście samochodu i podejście do mnie. Po chwili byłam na rękach bruneta, który niósł mnie w stylu panny młodej do budynku.
- Co ty wyprawiasz? Puść mnie! - chciałam się wyrwać, ale przeszywający ból głowy skutecznie mi to uniemożliwił. 
- Ratuje cię od zesłabnięcia i upadku na schodach. 
- Aśka, co się dzieje? - w drzwiach stanął Jacek, który nagle pobladł. - Zanieś ją do socjalnego. - Chłopak posłusznie wykonał polecenie, w tym czasie dyżurny załatwił wodę. Widząc ich zatroskane miny chciało mi się śmiać. 
- Nie umieram, spokojnie. Zaraz będę gotowa do patrolu.
- Żartujesz? Jedziesz do domu i nie chce słuchać tłumaczeń.
- A może mój argument cię przekona? Mieszkam sama. - Czułam, że mam ich w garści. Do czasu aż usłyszałam słowa Jacka.
- Szymon jedź z nią. Potem zmieni cię Ala. - ja sama w mieszkaniu z Zielińskim? 
- On się bardzo śpieszy, ma plany..
- Nie ma problemu, tylko pójdę się przebrać. - czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Chłopaki uzgadniali jakieś tam szczegóły, jednak już ich nie słuchałam. Miałam nadzieję, że czas minie szybko i bezboleśnie.

Szymon oczywiście nie pozwolił mi samej nigdzie chodzić i wszędzie mnie nosił. Nawet wniósł mnie na czwarte piętro. W mieszkaniu od razu położył mnie na łóżko w sypialni, a ja czułam się bardzo niekomfortowo. Od razu przypomniałam sobie, tamten dzień gdy mnie zostawił. Wtedy też mnie zaniósł do sypialni, a potem odszedł. Tak wyglądało pełne wspomnienie, które dziś mnie nawiedziło. Czułam, że nie wytrzymam z nim na jednej komendzie, nie mówiąc już o tym samym patrolu. Targały mną skrajne emocje, chciałam mu wszystko wykrzyczeć ale nie potrafiłam. Obserwowałam go gdy usiadł niedaleko mnie.
- Nie musisz mnie pilnować. - udało mi się wyszeptać, mimo zawiązanego gardła.
- Muszę i chcę. - Z mocno bijącym sercem obróciłam się na bok i ignorując uporczywy ból głowy i serca zasnęłam. 

Nie wiem ile spałam, ale kiedy się obudziłam czuwała przy mnie Alicja. Dyskretnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym odetchnęłam z ulgą - chłopaka nigdzie nie było. 
- Jak tam się czujesz? - teraz dopiero zobaczyłam, że Alicja owinięta w kocyk czytała książkę . - Ale nas w nocy wystraszyłaś - dodała, po czym wyszła na momencik, nieświadomie dając mi czas, na przetrawienie tej wiadomości.
- Czym was wystraszyłam? Jacek śpi na tej niewygodnej kanapie? - Blondynka przyglądała mi się z nieodgadnioną miną.
- Mnie i Szymona. Mój mąż o wszystkim dowiedział się godzinę temu. Dostałaś ogromnej gorączki i majaczyłaś przez sen. - Nie no, myślałam, że stało się coś gorszego. - Szymon śpi na tej kanapie, nie chciał wracać do domu. - W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart. Potem jednak, widząc minę dziewczyny zrozumiałam, że to prawda. - Zmienialiśmy się co dwie godziny. 
- Dziękuję za wszystko... - nie skończyłam mówić, ponieważ drzwi się otworzyły, a w nich stanął brunet. Był bez koszulki.
- Ala, zmiana. - Blondynka się uśmiechnęła po czym wskazała na mnie - Obudziła się. I tak na marginesie miałeś jeszcze czterdzieści minut snu - dodała i wyminęła go ze śmiechem. 
- I tak nie mogłem spać. Jak się czujesz? - Nie mogłam się skupić. Cały czas patrzyłam na jego nagą klatę, która tylko dodawała wspomnień. Czułam, że rumieniec wchodzi na moje policzki, więc szybko obróciłam wzrok.
- Dobrze. Czy możesz się ubrać? I najlepiej iść do domu? - mężczyzna zmrużył oczy po czym po chwili wykonał moją pierwszą prośbę. Nawet nie widziałam, że jego koszulka leżała tuż obok mnie. 
- Zostaje tutaj. Alicja jedzie na chwile do domu, ale wieczorem wróci znowu. Nie możesz być sama. 
- A służba? - miałam nadzieję, że to sprawi, że oprzytomnieje.
- Jacek rozmawiał z komendant, oboje mamy wolne. Ala za to jedzie z nim wyjątkowo na patrol, więc oboje cieszą się jak dzieci. 
- Słuchajcie ja już lecę, śniadanie gotowe. Masz Aśka pozdrowienia od Jacka. A i jeszcze jedno. Kazał ci przekazać, że  oczywiście dzisiaj cały dzień leżysz w łóżku. Wrócę wieczorem, znając życie to z mężem, bo będzie chciał cię zobaczyć. Do potem ! - Po tych słowach wyleciała, prosząc Szymka, żeby zamknął za nią drzwi. Na moment zamknęłam oczy i to wystarczyło żebym odpłynęła w ramiona Morfeusza

Znowu Ty - Asia i SzymonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz