ROZDZIAŁ XII

537 19 1
                                    

Obudziłam się dziwnie wyspana, po raz pierwszy nie dręczona koszmarami. 
- Dzień dobry - uśmiechnięty Szymon z samego rana to zdecydowanie mój ulubiony widok. Miałam nadzieję, że teraz będę mogła częściej go widzieć. 
- Cześć. Jak samopoczucie? - Chłopak jednak zignorował moje pytanie, dotykając delikatnie palcami mojego policzka. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś... - Wpatrzeni w siebie leżeliśmy tak aż do przyjścia pielęgniarek, które natychmiast mnie wygoniły. 
- Pani Joasiu, proszę się pakować. Po obchodzie wychodzi pani do domu - wymusiłam uśmiech do starszej kobiety, zastanawiając się, czy ona zdaje sobie sprawę, że dalej będzie mnie widziała na tym oddziale. Nie myśląc już dłużej zabrałam się za zbieranie swoich rzeczy.

Byłam w połowie pakowania, kiedy przyszedł do mnie lekarz. Z uśmiechem na twarzy powiedział, że mogę iść do domu, musiałam jednak obiecać , że za dwa tygodnie wstawię się na kontrolę. W momencie, gdy wyszedł zadzwonił mój telefon, który zaraz odebrałam. 

- Halo?
- No hej, gotowa do wyjścia? - Jacek miał wyjątkowo dobry humor - O której mogę cię odebrać? - Za jakieś trzydzieści minut dobrze? Muszę jeszcze dokończyć pakowanie. - Chłopak już wcześniej oznajmił, że po mnie przyjeżdża, a żadne moje argumenty nie były w stanie go przekonać. Ostatecznie więc machnęłam ręką zgadzając się na jego pomysł. Szybko przebrałam się w moje ciuchy czując ogromną ulgę. Przez ten czas niesamowicie brakowało mi moich dżinsów, bardziej niż kiedykolwiek w życiu, dlatego byłam wdzięczna Ali, że je dla mnie przyniosła. Nie byłam w stanie wrócić po tym wszystkim do domu, w spódnicy. Gdy upewniłam się, że mam jeszcze czas do przyjazdu Jacka, postanowiłam pójść do Szymona. 
- Hej, przeszkadzam? - Chłopak widząc mnie odłożył książkę, którą akurat czytał, gestem pokazując żebym weszła do środka.
- Nie, z nudów czytam. Emilka mi pożyczyła, nie jest taka zła.
- A można wiedzieć, jaki ma tytuł?- Szymon i książka to był ciężki temat. Naprawdę musiała mu przypasować, żeby zechciał zajrzeć do środka. 
- ,,Cudowny chłopak". Podobno jest film, ale zanim dadzą lekarze pozwolą mi korzystać tutaj z laptopa to akurat stąd wyjdę - dodał ze śmiechem. - A panienka się gdzieś wybiera? - dopiero teraz zauważył, że jestem już normalnie ubrana. Z uśmiechem pokiwałam głową.
- Zgadza się. Wypuszczają mnie! Zaraz przyjeżdża po mnie Jacek. - Usiadłam obok chłopaka. 
- Dobrze, że nic ci nie jest. Nawet nie wiesz jak się cieszę. 
- Jeszcze kilka dni i ty też stąd wyjdziesz. Rozmawiałeś z lekarzami? - Standardowo zaczynał mnie peszyć jego wzrok, ale kiedy popatrzyłam się gdzie indziej usłyszałam jego śmiech . 
- Uwielbiam patrzeć na ciebie gdy nagle robisz się nieśmiała i tak, rozmawiałem. Według nich, jak się nic nie pogorszy, to za pięć dni będę mógł podzielić twój los i wrócić do domu. 
- To wspaniale - wciąż czułam na sobie jego wzrok. Uratował mnie dzwonek telefonu więc pospiesznie go odebrałam.
- Nie wiem czy to ważne ale jestem pod szpitalem, gdzie mam cię szukać? - Szymon wciąż mi się przyglądał, jednak teraz z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Jestem u Szymona, zaraz schodzę - mówiąc to wstałam, ale chłopak wykazał się zręcznością i złapał mnie za rękę, nie pozwalając na żaden dodatkowy ruch. Zdziwiona popatrzyłam na niego.
- Przyjdziesz jutro?
- Oczywiście, że tak - dodałam bez wahania po czym pożegnałam się z nim i wyszłam. 

- No jesteś nareszcie, ile można czekać co? - Jacek był w naprawdę dobrym humorze.
- Tak to jest jak się przyjeżdża za wcześnie - odbiłam piłeczkę po czym wsiadłam do samochodu. Usłyszałam tylko śmiech mojego towarzysza, który po chwili pojawił się obok mnie. - A co to dziś taki dobry humor masz?  - chłopak tylko zmierzył mnie wzrokiem 
- Bo ładny dzień dzisiaj jest, ty wychodzisz ze szpitala, Szymon się obudził i z tego co mówią lekarze szybko zdrowieje, są powody do radości - w ciszy przyznałam mu rację. Miło był dla odmiany widzieć wypoczętego i radosnego dyżurnego. Mniej więcej po dziesięciu minutach jazdy zorientowałam się, że jedziemy w złym kierunku.
- Jacek, nie wiem czy wiesz ale ja mieszkam po drugiej stronie miasta. - chłopak jedynie zaśmiał się po czym dalej jechał w obranym wcześniej kierunku. Zostało mi tylko czekać aż dojedziemy na miejsce. Po chwili dyżurny skręcił na parking.
- Musisz to mieć na oczach - powiedział z dumą, po czym podał mi opaskę na oczy.
- Żartujesz sobie? - Widząc jednak groźną minę chłopaka, posłusznie ubrałam różowe cacko.- Przyznaj się kto wpadł na ten pomysł? - Czułam, że znowu ruszyliśmy.
- Moja kochana żona. A ja poparłem ten pomysł - dodał, a ja zrozumiałam, że nie ma sensu podejmować więcej prób ściągnięcia tej opaski. 
- Powiedz mi chociaż gdzie jedziemy. Bo będę marudzić ci całą drogę! - Miałam nadzieję, że to przekona go do współpracy. Niestety byłam w błędzie.
- Ty po marudzisz mi tylko jeszcze kilka minut. Moja żona na pewno zdecydowanie dłużej -  dodał radosnym głosem, a mi nic innego nie pozostało jak poddanie się.

Całą drogę nuciłam piosenkę Taylor Swift, doprowadzając tym samym Jacka na skraj cierpliwości. Na początku nie pasowała mu piosenka, a gdy ją zmieniłam uznał, że to jednak z moim głosem jest problem.
- Nie gniewaj się Asia, ale piosenkarki z Ciebie to nie będzie. Nie zdejmuj tego!
- A ja myślę, że gdyby mnie Taylor usłyszała, to zaproponowała by mi duet. A jak ja mam wysiąść z tego samochodu? Jacek? - usłyszałam drzwi otwierające się po mojej stronie, a następnie chłopak pomógł mi bezboleśnie wysiąść. - No dobra i co teraz? 
- Daj rękę bo się wywalisz na krawężniku - Dyżurny prowadził mnie ostrzegając przed różnego rodzaju przeszkodami. Po chwili znaleźliśmy się w dosyć gwarnym pomieszczeniu. - Teraz usiądź ale wykaż się jeszcze odrobiną cierpliwości. - Teraz zaczynałam czuć podekscytowanie mimo tej całej szopki, jaką odstawił. - Ściągaj!
- Niespodzianka! - Łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu. Własnie siedziałam na komendzie, gdzie byli wszyscy znajomi i przyjaciele z pracy razem z panią komendant. Nad nimi był wielki transparent ,,Witamy z powrotem". 
- Jejku nie wiem co powiedzieć... jesteście kochani! - 
- Kochana od jutra zaczynasz patrole, ale tylko spokojne rejony wchodzę w grę. Dodatkowo będziesz jeździła z Wojtkiem Niedźwieckim, do powrotu Szymona rzecz jasna- kiedy komendant skończyła mówić, brunet wyłonił się z tłumu i mi pomachał. 
- Tak jest! Dziękuje wam wszystkim ! 
- Ej my tu prezent mamy ! - Nagle pojawił się Juliusz z ogromnym bukietem kwiatów. - Od wszystkich panów, składka była specjalna.
- A to od pań! - Ala wyskoczyła z butelką piccolo i ze śmiechem rozlewała każdemu do szklanki. Ja za ten czas przytulałam wszystkich, dziękując każdemu z osobna za tą miłą niespodziankę.

Mając przy sobie takich wspaniałych ludzi wiedziałam jedno - niezależnie od tego co w życiu by się działo oni zawsze będą ze mną a z nimi nigdy nie będę się nudzić.


Kochani, to pierwszy raz gdy zwracam się do Was, ale chce podziękować za tyle odsłon i wszystkie gwiazdki. Wiele to dla mnie znaczy! Jesteście wspaniali - dziękuję!














































Znowu Ty - Asia i SzymonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz