Rozdział 13/14 - Walka/Koniec

148 4 7
                                    

Zaparkowaliśmy nie daleko miasta. Wszyscy mieli już wyznaczone swoje role, a ja oczywiście najważniejszą...walkę z PMS. Pixal miała zostać na statku jakby poszło coś nie tak. Nya ruszyła uwalniać i ratować mieszkańców przed pewną rozwałką. Ruszyłem wraz z Kai'em jedną z bocznych uliczek, musieliśmy jakoś pozostać niezauważeni, aż do czasu...Przesuwaliśmy się w miarę bezszelestnie między gruzami. Auta itp służyły nam za przykrywkę.  Nie wiedziałem co się działo u reszty, nie mogliśmy używać komunikatorów, aby nie zostać namierzonym, dlatego też gdyby ktoś z drużyny wpadłby w kłopoty, nie zdołalibyśmy mu pomóc.  Taki już los bohaterów, pomoc ludziom ponad wszystko, nawet śmierć. Wskoczyłem sprawnym ruchem przez okno jakiegoś budynku. W pewnych momentach zapominam, że szatyn biegnie za mną. Wydałem wcześniej rozkaz bycia w parach, tak jest bezpieczniej, zmniejszyłem szanse na porwanie. Jeden skok i już na dziedzińcu. Rozmawiał z kimś. Nie mogę skojarzyć tego człowieka, ma na sobie kaptur. Dałem znak przyjacielowi. Po chwili już go przy mnie nie było. Wyszedłem pewnym krokiem zza budynku z kamienną twarzą, nie mogłem okazać uczuć. Stanąłem w połowie drogi. Wiedziałem, że gdzieś się tu kryją....nie...lepiej nie myśleć za dużo, nie wiadomo do jakiej części mojego umysłu ma dostęp. PMS odezwał się pierwszy co mnie uszczęśliwiło. Chociaż w tym wypadku nie musiałem wszystkiego robić jako pierwszy.

- Widzę, że jednak wróciłeś - Powiedział - Nie wiem czy mam cię witać, czy się śmiać - Rozglądnął się wokoło ze zwycięskim uśmiechem.

- Nie sądziłem, że będziesz taki głupi, aby tu wracać, do TEGO wracać. - Wskazał ręką krajobraz dookoła. 

- Nie doceniasz mnie PMS'ie. Nie przyszedłem tu walczyć, wolałbym załatwić tą sprawę pokojowo - Odparłem z odwagą i zrobiłem kilka kroków w jego kierunku. Zaśmiał się szyderczo.

- Pokojowo ?! Chyba cię PMS opuścił

- Tak, opuściłeś mnie - Była chwila przerwy zanim zdałem sobie sprawę co przed chwilą do mnie powiedział. On widocznie też. 

- Czekaj...chwila...coś ty powiedział ? Jak opuścił ? Przecież tu stoisz ? Czy duch PMS jest gdzie indziej, a ty tylko kontrolujesz ciało ? - Zalałem go serią pytań ( Oh, jaki ty mondry Leloydzie ~ dop aut ). 

Ciekawe czy na coś odpowie. Chyba nie tylko ja się w tym pogubiłem, był na straconej pozycji, to ja tu górowałem. 

- Dobrze, chcesz wiedzieć ? - Ponownie przybrał bez uczuciową twarz i to tym razem on zaczął się do mnie zbliżać. Zdezorientowałem się, na taką odpowiedź to na pewno nie liczyłem. Zatrzymał się dopiero niedaleko mnie. 

- Na początku był ze mną, aż do waszej ucieczki, potem nie mogłem pozwolić sobie na słabości. Resztę już znasz. 

- Co z nim zrobiłeś ?

- Co ? Ha ha, wysłałem jego duszę tam gdzie nikt jej nie znajdzie. Wyprzedzam twoje pytanie...nie, nie do przeklętej krainy, to miejsce już dużo gorsze.

- Co jest gorsze od Przeklętej krainy ? Bo na pewno nie kraina Nigdy.

- Żadna z tych krain. - Stwierdził - Więcej informacji już nie potrzebujesz. 

- A co z wydarzeniami przed naszym spotkaniem ?

- Wszystko już wiesz. PMS narobił długów, a jak wiesz długi trzeba spłacać. Już od początku ciągnęło go na ciemną stronę, ja mu tylko pomogłem, w złym znaczeniu tego słowa. Ale wracając...musiał go jakoś spłacić, więc zaproponowałem ciebie, wydawałeś się dobrym łupem ale się nie zgodził. Powiedział, aby to jego opętać, bo ciebie nigdy nie pozwoli skrzywdzić i tak się stało. Sam zapieczętował sobie ten los. Był moim sługom ale z czasem zechciałem więcej, a teraz stoimy tu Lloydzie Montgomery Garmadonie...jak prawdziwa rodzina. 

Ninjago „Zamiana ról" | Zakończone ✓|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz