Rozdział 10 - Niby nic, a jednak coś

95 4 23
                                    

Mieliśmy z tym poczekać do jutra. Wymsknąłem się ze statku podczas kolacji. Energicznie wyzwoliłem smoka i wzbiłem się w powietrze. Można by rzec, że jestem idiotą, ale musiałem sprawdzić co dzieję się w Ninjago City pod naszą nieobecność. Dobrze, że na noc zawsze parkowaliśmy Perłę, a nie lecieliśmy na auto pilocie, bo nie sądzę, abym w innym wypadku potem wrócił. Obliczyłem szybko w głowie, że do rana powinienem wrócić. Ha, jaki że mnie matematyk !

|~| - Każdy głupi by to zrobił ( bez urazy ludzie )

Lloyd - ‹ignoruje› |~|

Gorzej będzie jak ktoś z drużyny wejdzie do mojego pokoju i oczywiście mnie tam nie zastanie. Potrząsnąłem głową, lepiej o tym nie myśleć, trzeba skupić się na misji, mojej misji. Muszę tylko polecieć do Ninjago, obczaić co i jak, a potem wrócić, łatwizna, nie..? Przełknąłem gorączkowo ślinę. Tak, zdecydowanie za dużo myślę. Po kilku godzinach, tak, tak, kilku, a dokładniej dwóch dotarłem na miejsce, do Ninjago City...zupełnie zniszczonego Ninjago City...Aż mnie zatkało i to dosłownie.

Jak, kiedy, gdzie ?! ( Znaczy, bez gdzie ) Nie było nas za ledwie kilka dni, a tu taki burdel ?! Kataklizm normalnie ! ( Ta, może jeszcze kotaklizm ( pozdro dla kumatych ~ dop autorki ) Do czego PMS doprowadził..? Przez tyle setek lat bronił krain, a teraz ? Brak słów. Zacząłem okrążać miasto w odpowiedniej odległości. Było w całkowitej ruinie, co rusz się coś paliło lub wybuchało. Przerażający widok. Jeszcze ci ludzie, biegający w różne strony, pełni łez, bólu i tęsknoty. Na ulicach leżeli martwili, a wokół nich było pełno krwi. Niektóre też dzieci zanosiły się płaczem tworząc własne echo. Nie mogłem na to patrzeć, ponagliłem smoka i znaleźliśmy się w naszym klasztorze, a prawdę mówiąc w ruinach, które po nim zostały.

Do oczu napłynęły mi łzy, nasz kochany...jedyny dom...klasztor...Otarłem je szybko wierzchem dłoni. Nie mogłem płakać, nie mogłem, po prostu nie mogłem...Musiałem być twardy, ale widok t-tego to...Nie udało mi się powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku. Pociągnałem nosem. Zacząłem powtarzać w myślach „nie mogę, nie mogę, nie mogę..."
Tylko ja zostałem, jedyny, który może to wszystko naprawić, ochronić nasz świat i wszystkie 16 krain. Ja i moi bracia, nie zapominając o Nyi. Oni zawsze mi pomagają, a ja im. Jesteśmy jak prawdziwe rodzeństwo, którego nigdy nie miałem ( Oh Lipton, jak ty mało wiesz..~ myśli autorki ).

Dopiero teraz zauważyłem, że smok ruszał się pode mną niespokojnie, tak gwałtownie. Poklepałem go lekko w szyję.

- Już dobrze - Szepnąłem uspokajająco.

Wracaliśmy już do naszego latającego domu, na Perłę. Dość wolno, nie śpieszyło mi się, trzeba to przetrawić i wszystko wróci do normy...mam nadzieję...

422 słowa. Jej ? Troszkę więcej niż wcześniej i tak wiem, że nie za bardzo ciekawy rozdział. Obiecuję, że następnym razem będzie więcej. I możecie mnie zabić, bo szczerze mówiąc prawie zapomniałam o tym, że mam rozdział wstawić 😅 Hehe...um...
Ogólnie to już się nie martwię, bo mam „jakby" epilog i prolog ( w innym sensie trochę ) o następnej historii. Ciągu dalszym, który będzie się odbywał bardzo...bardzo...może nie aż tak bardzo, ale bardzo dalej niż te wydarzenia. Do zoba ! Jeśli nie zapomnę ...

Ninjago „Zamiana ról" | Zakończone ✓|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz