Rozdział 10

170 10 0
                                    

PRZCIŚNIĘTY DO MURU

*Tym razem z perspektywy Natsu




Chodziłem z Happy po mieście. Oczywiście mój partner stałe marudził.
-Natsuuuu-Przydluzył specjalnie moje imię-Proszę skończ już z tą ucieczką przed Lucyyy.
Westchnąłem. Happy nic nie rozumiał. Z resztą wcale mu się nie dziwiłem bo nic mu nie tłumaczyłem. Sam do końca nie rozumiałem o co właściwie mi chodzi. Jednak tamtego dnia gdy towarzyszyłem Lucy przy wykluciu poczułem coś. Ciepło. Jednak nie takie jakie zwykle czułem przy niej czy przy reszcie partnerów. Nie to było ciepło o wiele bardziej dotkliwe. Od kad wróciłem zauważyłem sporo zmian w niej. Stała się harda, silna i zupełnie nie przewidywalna. Nie rozumiałem tego. Dwa lata tesknilem za nią, a wystarczyła jedna chwilą by zmienić całkowicie wszystko. Dlaczego?
-Natsuuuu....
-Zamknij się Happy! - Wybuchłem w końcu. Wiedziałem, że to nie jego wina ale jego ciągle marudzenie potęgowało mój nie pokój.
Wystarczyło tylko spojrzeć na Przewyższającego bym poczuł się jak totalny dupek.
-Happy.... Przepraszam-Wymamrotałem. - Nie jestem sobą, wybacz.
Happy był cały zalany łzami jednak ciągle dotrzymywał mi kroku.
-Zauważyłem. Może w końcu powiesz co cię w tej głowie trapi? - Spytał.
-Po prostu wszystko się poplątało. Nie umiem tego za cholerę wyjaśnić.
Happy tylko skinął głową. Do diabła o co w tym wszystkim chodzi. Czym jest to dziwne i niepokojące uczucie, które sprawia że czuję się jak robak?
Nagle coś mnie oplotlo i wciągnęło do uliczki. Poczym rzuciło o ścianę a po chwili poczułem silny uścisk na plecach tak, że dotykałem muru twarzą.
-Tym razem nie uciekniesz-Usłyszałem głos, który całkowicie mnie zaskoczył. - Teraz pójdziemy na polankę i sobie pogadamy. Nie przyjmuje odmowy Natsu. - Po chwili chwyt się rozluźnił, a ja stanąłem twarzą w twarz z Lucy. Jej mina mówiła, że naprawdę nie żartuję. Była gotowa nawet i mnie związac byle bym jej coś powiedział.
-Lucy... - Zacząłem.
-Na polane Natsu. Naprzód marsz-Powiedziała głosem, który nie chciał nawet słyszeć o sprzeciwie.
Wpadłem. Co ją jej powiem? Sam do końca nic nie rozumiałem. Czułem się wobec niej bezsilny więc zacząłem iść za nią. Ludzie, których mijaliśmy patrzyli na mnie litościwie. Czułem się totalnie przyciśnięty do mury. Dosłownie i w cholernej przenosi.
W końcu zatrzymaliśmy się na polanie. Lucy usiadła na trawie, a ja gapiłem się nie umiejąc wycisnąć nawet słowa.
-Czekasz na zaproszenie? - Spytała w końcu klepiąc miejsce obok siebie.
Rad nie rad usiadłem. Patrzyłem po prostu w niebo nie wiedząc co powiedzieć ani jak.
-Słucham-Rzekła po prostu.
-Lucy... Ja naprawdę nie wiem co się że mną dzieje. Przepraszam. - Powiedziałem.
-Natsu.... Może i jestem blondynką, ale nie jestem i nigdy nie byłam głupia. Skończ więc to przedstawienie.
Westchnąłem no i co mam jej powiedzieć? Że mi się podoba albo czuje się przy niej ostatnio nie pewnie? Wyśmieje mnie. Sam gdybym nie był tak przygnębiony bym się zaśmiał.
-Lucy... Nie wiem.
-Wiesz, ale nie chcesz mi powiedzieć. W porządku mamy cały dzień. - Odpowiedziała po prostu.
Pięknie. Nie odpuści.
-Lucy.... Chodzi o to, że dosyć delikatna sprawa.
-W takim razie trafiłeś na kogoś kto jest w stanie słuchać. - Odparla.
-Podobaszmisię-Wymamrotalem na jednym oddechu.
-Jeszcze raz. Nic nie zrozumiałam.
-PODOBASZ MI SIĘ!! - Wykrzyknąłem mając dość wszystkiego.
Lucy natychmiast się do mnie odwróciła.
-Czy ja na pewno dobrze zrozumiałam? Podobam Ci się?
Zamknąłem oczy. Teraz nie było odwrotu. Powiedziałem to co męczyło mnie od kilku dni.
-Natsu... - Poczułem jej rękę na ramieniu.-Na razie nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć. Czy możesz dać mi czas? - Poprosiła patrząc mi w oczy gdy je otwarłem.
Wiedziałem już. Byłem gotów zaczekać, aż się określi więc pokiwałem głową.
-Dziękuję-Szepnela i mnie przytulila.
Westchnąłem. Mam przechlapane. Nie powiedziała mi, że też jej się podobam ale i też nie powiedziała przecząco. Boję się dnia w którym się zdecyduje.

MIŁOŚĆ PISANA W PŁOMIENIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz