dandy boy makes nana's visit even scarier

1.4K 170 94
                                    

☾ ☁️ ♡ ྀ ✉ ☽

UWAGA: ROZDZIAŁ W TRAKCIE POPRAWEK

Dorastanie z Hyunjinem i doświadczenia szkolne nauczyły Jisunga dwóch rzeczy. Po pierwsze, gdzie uderzyć żeby bolało, a po drugie, że żadnego wyzwania nie należy odrzucać. Był przekonany, że jego niski wzrost i wątła budowa wymagały od niego ciągłego udowadniania każdej napotkanej osobie, że niczego ani nikogo się nie bał. Na całe szczęście przyjaciel zawsze był skory do pomocy ilekroć Jsung znalazł się w jakiejkolwiek podbramkowej sytuacji. Zresztą, sam Hyunjin nigdy nie przepuszczał okazji na przyłożenie mu znienacka pięścią. Miało to kształtować charakter, czy coś takiego.

Hyunjin podobno chciał być pewien, że Jisung będzie potrafił sam się obronić, jeśli jego akurat nie będzie w pobliżu. Ten jednak nigdy nie był przekonany, czy to do końca była prawda. Pewnie zwyczajnie szukał zaczepki. W każdym razie, Jisung brał udział w wielu bójkach, ale po żadnej nie wychodził tak pokiereszowany, jak po tych z przyjacielem. I Hyunjin był szalenie zadowolony, że wcale nie wyglądał po nich lepiej.

Jednak jeśli Jisung miałby być szczery, ale to tak totalnie i całkowicie szczery, jego wybujałe ego wcale by aż tak nie ucierpiało, gdyby czasami wsadził tę swoją zakichaną dumę do kieszeni. Z całą pewnością miałby o wiele łatwiejsze życie.

Zamiast tego musiał o siódmej rano wysłuchiwać piskliwych krzyków swojej babci, na temat jego, niekoniecznie możliwego do zaakceptowania, koloru włosów. A wszystko dlatego, że tak łatwo było go podpuścić, bo miał jakąś niezaspokojoną potrzebę udowadniania wszystkim i wszędzie, że jest nieustraszony.

Co za bzdury, fuknął w myślach. Wszystko to wina Hwanga.

- Han Jisung! - kobieta zawołała po raz kolejny.

O babci Han trzeba było wiedzieć tyle, że przede wszystkim nie znosiła tchórzostwa. Była to jedna z niewielu lekcji, jakich pan Han udzielił swojemu nieokrzesanemu synowi w trakcie posiłków, w samochodzie, przerwie na reklamy, gdy oglądali Przyjaciół, lub mecz koszykówki. Jisung postanowił wziąć sobie ją do serca. Okazała się niezwykle przydatna. Nieważne jak bardzo staruszka na niego krzyczała i wymachiwała rękoma, stał prosto, patrząc jej w oczy i starając się, żeby jego twarz za żadne skarby nie wyraziła przypadkiem jakichś emocji, bo miałby przesrane.

Wiedział, że ten dzień wreszcie nadejdzie, że będzie musiał skonfrontować się z babcią i swoimi idiotycznymi decyzjami. Odkładał to jednak na później, na jutro, bo przecież miał czas. A kiedy obudził się tego ranka i doznał olśnienia, że jest w kompletnej dupie, było już za późno.

Kim Seungmin miał anielskie wprost oblicze, kolorowe ubrania, niemałą inteligencję ukrytą pod swoją codzienną pajacerką, oraz charakter samego diabła. Wszyscy przyjaciele Jisunga lubili robić sobie żarty z jego strachu przed babcią, ale tylko Kim posunął się krok dalej. Jisunga irytowało to, jak łatwo mu to poszło. Seungmin odpuścił go jak małe dziecko, i teraz miał niebieskie włosy, przez ten cholerny zakład, i żadnej dobrej wymówki. Z racji tego, że Seungmin owinął sobie babcię Han wokół palca, Jisung nie mógł jej teraz powiedzieć prawdy, bo i tak by mu nie uwierzyła.

Jedyny plus tego wszystkiego był taki, że Seungmin obecnie spędzał miłe chwile na Filipinach, więc przynajmniej babcia nie będzie próbowała znowu ich zeswatać. Na każdą jej wzmiankę o randce z Kimem, Jisung zaczynał odczuwać mdłości.

- Babciu, może najpierw zaniosę twoje torby do pokoju - powiedział, starając się opanować drżenie głosu - a potem porozmawiamy? Przy kawie?

Kobieta prychnęła, ale bez słowa wcisnęła wnukowi swoje rzeczy i z głową wysoko w górze udała się do kuchni. Jisung odetchnął z ulgą, gdy bez chwili wahania zaczęła grzebać po szafach i hałasować naczyniami. Kawa od zawsze działała na babcię uspokajająco, a to pozwalało mu mieć nadzieję na to, że jeszcze trochę pożyje.

cereal #minsung [ discontinued ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz