two magic boys, gremlins and gnomes

1.3K 138 175
                                    

☾ ☁️ ♡ ྀ ✉ ☽

Sprawy miały się tak, że od ponad roku Lee Minho otwierał oczy wczesnym rankiem, przeżywał dzień w nieszczególnie pasjonujący sposób, i około jedenastej w nocy na powrót zamykał oczy, w nadziei, że chociaż jego sny okażą się być ciekawsze.

Jego dni były jednakowe i krótkie, bo marnował horrendalną ilość czasu przed telewizorem, albo na tumblrze, przeglądając różne blogi o tematyce fantasy, gdzie nierzadko przewijały się Opowieści Szepczących Drzew, sprawdzał co słychać u jego ulubionych autorów, albo tańczył w kuchni, kiedy w garnku gotował się makaron. Co jakiś czas dostawał od wydawnictwa książkę do recenzji, więc czytanie zaliczał akurat do tych bardziej produktywnych rzeczy. Był pisarzem, to nie pozostawiało wątpliwości, i jakby na to nie spojrzeć, czytanie było częścią jego pracy.

Minho oczywiście potrafił określić w godzinach, minutach, a nawet sekundach, ile trwa jego dzień, ale nigdy dotąd nie miał potrzeby się nad tym zastanawiać, a już na pewno nie przyszłoby mu do głowy, że gdy Han Jisung zachoruje na grypę, czas między jedną a drugą nocą niemiłosiernie się wydłuży.

Jeszcze nie był pewien, czy chce wiedzieć, dlaczego.

Poniedziałek, kiedy to ich mały świat obiegła informacja, że Jisung jest chory, wcale nie był jeszcze taki zły, i na pewno nie zwiastował zmian, które w najbliższym czasie miały zajść w dwudziestotrzyletnim pisarzu.

Nie planował, że napisze do Jisunga list; i pewnie wcale by tego nie zrobił, gdyby rankiem nie odwiedził go listonosz.

List od babci jak zwykle przepełniony był ciepłymi słowami, które nie tylko rozpogodziły ulewny dzień, wypełniając go wspomnieniami z dziecięcych lat, ale dały mu też sporo do myślenia, i skłoniły do sięgnięcia po papier i pióro.

Minho może i był na wojennej ścieżce ze swoimi Szepczącymi Drzewami i księżniczką Arwen, która za nieróbstwo najpewniej pogruchotałaby mu kości, gdyby nie była fikcyjną postacią z jego książki, ale z pisaniem listów nie miał problemów. W jego rodzinie ten rodzaj pamięci o bliskich nie odszedł jeszcze w zapomnienie, i młody pisarz miał cichą nadzieję, że przez kolejne lata tak właśnie pozostanie.

Wtorkowe popołudnie było już odrobinkę dziwne, jakby jego kawa ze Starbucksa była idealnie słodka, a nie tak jak zwykle, mdląco - słodka.

Wieczorem Jeongin poprosił go, by przepytał go ze słówek z francuskiego, które musiał umieć na następny dzień. Minho przyjął fiszki od chłopaka, co głęboko zraniło jego dumę, bo teoretycznie powinien to umieć, jednak okazywało się, że po sześciu latach nauki potrafił się przedstawić, policzyć do dziesięciu, i wymienić osiem kolorów. Gdyby go o to zapytać bez namysłu by zaprzeczył, ale prawdą było, że trochę zazdrościł Jeonginowi płynności w językach obcych.

Potem obaj zalegli przed telewizorem, a Minho nie potrafił powstrzymać się od sprawdzania telefonu co kilka minut w nadziei, że zobaczy tam wiadomość od Jisunga.

Nie zobaczył.

Środa była przeprawą przez mękę i karuzelą negatywnych wrażeń, zasilaną głównie przez stres i zdenerwowanie, a obfitującą w chęć walenia głową o ścianę.

A wyglądało to tak: zaproszenie na przyjęcie z okazji dwudziestej rocznicy ślubu wujostwa, które powiedziało mu prosto w oczy, że jest nim rozczarowane: w liczbie dwóch. Telefon ze szkoły w sprawie Jeongina, ponieważ chłopak wdał się w bójkę: jeden. Minho był z niego co prawda dumny, bo stanął w obronie kolegi, ale rozmowa z rodzicami drugiego chłopca, jak i dyrektorem, nie była cokolwiek przyjemna. A na końcu wiadomość od chłopaka ze studiów, o którym on już dawno zapomniał, a który to pytał się, czy nie chciałby gdzieś z nim wyskoczyć: jeden.

cereal #minsung [ discontinued ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz