Każdy z nas przeżywa najtrudniejszy okres w swoim życiu. Nie ma osób idealnych. Dużo ludzi sądzi, że są najlepsi, najmądrzejsi, jak i najpiękniejsi. Nie oszukujmy się kochani. Życie to nie bajka. Na ziemi istnieje ponad siedem miliardów ludzi. Każdy z nas jest inny, ale to właśnie czyni nas wyjątkowymi. Dziś rozpoczynam swoją nową misję. Nie będę się oszukiwał, boje się jak cholera. To będzie jedno z moich najważniejszych zadań, jakie do tej pory miałem. Właśnie czekam na mojego szefa, który ma przestawić mi szczegóły akcji.Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Louis Tomlinson i pracuję w FBI, jako agent specjalny.
***
Zadanie, które miał dla mnie szef nie było proste pod żadnym względem. Po ustaleniu większości szczegółów ruszyłem w drogę powrotną do domu. Zajęło mi to trzydzieści minut.
Wtargnąłem do mieszkania i rzuciłem się w stronę garderoby. Zacząłem pakować potrzebne rzeczy do torby sportowej. Chciałem się z tym jak najszybciej uporać, a pozostały czas przeznaczyć na psychiczne przygotowywanie się do misji oraz odpoczynek.
Po uporaniu się z pakowaniem opadłem zmęczony na łóżko. Kto by pomyślał, że jest to takie męczące? Chwilę słodkiego odpoczynku przerwał dźwięk przychodzącego połączenia.
— Halo?
— Agent 098? — zapytał męski głos.
— Tak. Słucham.
— W pociągu, którym dostaniesz się do Leyton, otrzymasz pozostałe dane, które będą ci przydatne w doprowadzeniu twojej misji do końca. Nie musisz się o nic obawiać. Jeden z naszych agentów wprowadzi cię do gangu, który masz za zadanie rozbić — owy męski głos okazał się należeć do mojego szefa. Dał mi wolną rękę odnośnie tej misji. Muszę mu jedynie dostarczać raporty oraz informacje o postępach. Liczy na to, że się dobrze spiszę, a ja nie chcę go zawieźć.
— Dobrze, szefie. O której muszę być na stacji?
— O piętnastej musisz być na peronie. To tyle — po tych słowach się rozłączył.
Usłyszałem, że drzwi zostały otwarte, więc schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem na dół po schodach. W przedsionku stał Jake, zdejmujący swój lekko mokry płaszcz i ubłocone buty.
— Cześć Lou — powiedział, kiedy podszedłem do niego. Złożyłem na jego ustach pocałunek, a on zgarnął mnie w ramiona.
— Hej Jake. Ja muszę Ci coś powiedzieć — wyznałem, patrząc mu w oczy ze smutkiem.
— Znowu jakaś misja, prawda? — spytał, na co kiwnąłem smutny głową. — Na ile mnie zostawiasz? Bo po twojej minie widzę, że nie jest to zlecenie w naszym mieście.
— Nie wiem na jak długo — odparłem. Jego twarz wyrażała smutek, a oczy poczucie odrzucenia. — Przecież wiesz, że cię kocham. Kocham cię najbardziej na świecie. Obiecuję, że uporam się z tą głupią sprawą jak najszybciej, żeby móc wrócić do ciebie — w ramach zapewnienia swoich intencji pocałowałem go długo i namiętnie.
— Pamiętaj, że ci ufam i wierzę w ciebie. Dasz radę i spiszesz się najlepiej, jak się da. Ja to wiem. Obiecaj mi tylko, że wrócisz cały i zdrowy.
— Obiecuję — odpowiedziałem i wtuliłem się w niego. Nagle wziął mnie na ręce, a ja, żeby nie spaść oplotłem go nogami w pasie. Spojrzałem na niego zdziwiony, na co on jedynie powiedział:
— Chyba nie myślisz, że puszczę cie nie wiadomo gdzie i na jak długo bez długiego, i czułego pożegnania. I tak oto znaleźliśmy się w sypialni, żegnając się jakbym odchodził na zawsze.
[Kilka słów od jednej z autorek: ]
Kochani cieszę się, że jednak zostaliście i czekaliście na te opowiadanie! Mam nadzieję, że was nie zawiedziemy! Rozdziały będą co dwa dni, także wyczekujcie. Jeśli jakiś błąd ortograficzny ktoś zauważy niech pomoże w znalezieniu!]
![](https://img.wattpad.com/cover/222321724-288-k108084.jpg)
CZYTASZ
No promises - Larry Stylinson
FanfictionOpis: Będąc dzieckiem, nie doceniałem tego co miałem, jednak gdy pewnego dnia w szkole dowiedziałem się, że ktoś z okrucieństwem zamordował moich rodziców... Świat mi się zawalił. Zabrano mnie do domu dziecka, po czym adoptowała mnie moja ciotka Kar...