Rozdział 22

537 39 4
                                    

Obudziłem się kiedy słońce zaczęło świecić mi po twarzy. Rozejrzałem się lekko nieprzytomny po pomieszczeniu, zaraz przypominając sobie co robię w pokoju gościnnym u mnie w domu. Poderwałem się do góry szukając wzrokiem loczka, ale nie znalazłem go. Przetarłem szybko twarz dłonią i wyruszyłem na poszukiwania, aż w końcu znalazłem go w kuchni siedzącego nad jakąś kanapką z awokado i szklanką wody. Podpierał się o swoją dłoń, lekko masując własne czoło na co lekko się uśmiechnąłem.

Główka boli, jak mi przykro.

Miał na sobie tylko moje dresy, które sięgały mu do połowy łydki i były cholernie obcisłe na jego nogach przez to jak musiały się rozciągnąć. Na swoich wielkich stopach miał moje kapcie imitujące króliczki i bawił się jednym z nich, machając nim w górę i dół.

Uniósł na mnie spojrzenie i posłał mi lekki uśmiech.

— Hej. Nawet nie komentuj mojego stanu, dawno nie byłem tak ujebany. Nie pamiętam praktycznie nic od czasu mojego wyjścia z kolacji. Wiem jedynie że potłukłem sobie mocno biodro o twój prysznic — skwitował a ja parsknąłem na samo wspomnienie loczka który zaczął się wydurniać i w końcu się poślizgnął uderzając biodrem o twardy kant półeczki na różne żele pod prysznic.

— Dobrze już nic nie mówię — uśmiechnąłem się, otwierając lodówkę. Wczoraj, gdy udało mi się go położyć spać skoczyłem do sklepu kupić co nieco do domu. Przecież nie mogłem pozostawić pustego brzucha mojego przyszłego męża. Wtedy to on by mnie zjadł! Muszę dzisiaj zacząć się pakować. Nie wiem ile pobędziemy tu, ale wole już być gotowy na opuszczenie tego domu.

Wziąłem mleko, otwierając je i wypiłem pare łyków. Po odłożeniu je na miejsce westchnalem cicho, wlewając wodę do czajnika i zagotowałam wodę spoglądając na bruneta. Chciałem by to wszytsko stało się nie prawda. Ze z Harrym jesteśmy z miłości, a nie z przymusu. Do tego chciałbym poznać go nie w gangu a w jakiejś kawiarni czy coś. To by tyle ułatwiło.

— W lodówce masz tosty, nie chciałem cię budzić i nie byłem pewny kiedy wstaniesz — wymamrotał z pełnymi ustami i odsunął od siebie pusty talerz z uśmiechem. — Gdzie moje ciuchy? — wymamrotał wsadzając naczynia do zlewu i objął mnie na chwilę od tyłu.

— Uprane, susza się w łazience — powiedziałem, odwracając się i zakładając ręce za jego głowę. Wczorajszy Harry nie wrócił jak na razie, z czego się bardzo cieszyłem.

— Muszę się przebrać bo mi te spodnie gniotą fiuta mimo tego że nie mam bokserek — jęknął ze śmiechem. — Och! Przypomniałem sobie coś! Po ślubie prawdopodobnie dostaniemy jedną z mniejszych rezydencji. Myślałem aby przenieść się tam wraz z Ni, Zaynem i Liamem, jeśli nie masz nic przeciwko. Będziemy tam mieszkać w piątkę i to by było chyba lepsze niż mieszkanie w tym samym budynku co moi rodzice — skrzywił się lekko na wspomnienie Desa i Anne.

— Ja się dostosuje, myśle że to dobry pomysł, tylko byś czuł się dobrze z nami — uśmiechnąłem się, cmokajac go w usta. Zamruczał cicho, kładąc ręce na moj tyłek i podnosząc mnie bym usiadł na blacie. Odsunęliśmy się od siebie pochwali. Widzieliśmy ten usmiech na jego twarzy co powodowało u mnie ta samo reakcje.

— Zabijasz mnie Louis. Powoli zabijasz każdą zamrożoną cząstkę wrednego skurwiela którym byłem od dziecka. Wywołujesz we mnie uczucia tak cholernie inne od zwykłego pociągu seksualnego,nawet nie zdajesz sobie sprawy ile rzeczy pragnę z tobą robić — westchnął przymykając oczy.

— To mi powiedz — uśmiechnąłem się szeroko, bawiąc się jego włosami. Byłem ciekaw co chce ze mna zrobić. Może po weselu dam mu robić ze mna cokolwiek będzie chciał?

— Przede wszystkim chcę cię bardzo, ale to bardzo mocno pieprzyć aż będziesz pode mną mdlał — nachylił się do mojego ucha szeptając te zbreźne słowa, a mnie przeszedł potężny dreszcz. — Pragnę ułożyć swoją dłoń na twojej szyi i podduszać cię kiedy będziesz krzyczał głośno moje imię i uciekał biodrami przez intensywność uczuć które w tobie wywołam — jego dłoń wylądowała na mojej szyi, a jego nos delikatnie połaskotał moje kości policzkowe i płatek ucha. — Chcę cię całować po całym ciele, tworzyć na twojej cholernie gładkiej i miękkiej skórze sine malinki, które nie będą schodziły nawet po tygodniu. Chcę cię ciągle oznaczać zębami tak aby każdy jebany idiota wiedział czyj jesteś, do kogo należysz i czyje nazwisko nosisz — wyszeptał podgryzając moją skórę, a mój oddech stał się cięższy. — Chcę ci pokazać ten okrutny świat moimi oczami aż zrozumiesz w jakim gównie siedzisz i uświadomisz sobie, że nie ma z niego ucieczki, bo jesteś cholernie zależny ode mnie, ale jeszcze o tym nie wiesz. Pokażę ci co to znaczy być prawdziwym Stylesem i co oznacza nasze nazwisko w tym świecie. Zobaczysz takie rzeczy których nawet sobie nie wyobrażałeś zarówno w swoich marzeniach i najgorszych koszmarach — przejechał językiem po mojej szyi.

— Nie wiesz dużo rzeczy o mnie. Może nie przeżyłem takich rzeczy jak ty... ale tez trochę mnie życie zraniło. Wiem, że już nie mam wyjścia. Nie ucieknę bo nie mam po co. A co do tych fantazji. Mogę się zastanowić — powiedziałem, machając nogami. Ręce oparłem o blat tak samo jak plecy o ścianę i spojrzałem na niego. Jego oczy miały dość podejrzany błysk w oku.

— Nawet nie wiesz na jak głęboką wodę się rzucasz ze mną Louis — roześmiał się i złączył nasze usta razem w powolnym pocałunku.

— Ale to dopiero po ślubie — wymamrotałem i ponownie wpiłem się w jego usta, owijając swoje nogi wokół jego pasa. Wszystko prawdopodobnie trwałoby dłużej, gdyby nie telefon loczka, który przerwał nam w tej intymnej chwili. Chłopak westchnął i sięgnął po swój telefon.

— Styles — powiedział tylko z krzywą miną która po chwili zmieniła sięw zaskoczenie a nawet i przerażenie. — Zaraz będę — rozłączył się i odsunął. — Zbieramy się Louis — pośpieszył mnie i sam ruszył na górę.

Zmarszczyłem brwi, wzdychając cicho. Ruszyłem do lodówki wszystko co mogłem do zamrazalki i westchnalem. Będę musiał jeszcze tu wrócić. Pobiegłem na górę z torba, by spakować większość swoich ciuchów. No nie udało mi się dużo ich spakować. Ale kiedy Harry pokazał mi, że musimy iść pokiwałem głową i już po chwili siedzieliśmy w taksówce.

**

Mały konkurs trwa. Macie czas do opublikowania 24 rozdziału. ❤️

No promises - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz