Rozdział 15

900 58 7
                                    



Byłem na strzelnicy, trafiając po raz kolejny w głowę napastnika. Nie wiedziałem, jak odreagować to wszystko, ale Niall podsunął mi tą wspaniałą myśl dwa dni temu w kuchni.

Słyszałem za sobą rozmowy. Kiedy zacząłem strzelać, nagle każda z osób tam obecnych zakończyła jakiekolwiek czynności, by tylko zobaczyć czy ten mały krasnal będzie trafiać celnie w ofiarę. Chciałbym zobaczyć ich miny, kiedy załapali, że strzelam nawet lepiej od większości.

— No no, radzisz sobie, Payne! — zawołał Zayn, idąc w moim kierunku. — Kto cię tak nauczył strzelać, co? — parsknął.

― Sam się nauczyłem, jakoś od dawna miałem do tego smykałkę ― odparłem, odkładając pistolet by zakończyć na dziś strzelankę do celu.

— Interesowały cię takie rzeczy? Kiedy byłem mały chciałem zostać żołnierzem i wcale nie tak daleko mi do tego — roześmiał się i opróżnił szybko magazynek, mimo wszystko zachowując wyznaczone procedury.

― Jakoś od dawna interesowały mnie takie sprawy. ― wzruszyłem ramionami, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Malik pokiwał głowa, ruszyliśmy do szatni. Baza w której byliśmy i mieszkaliśmy była w pełni wyposażona.

― Co ty na to, by pójść na siłownię na pietrze? ― spytał Zayn, otwierając swoją szafkę, w której znajdowały się jego rzeczy osobiste. Spojrzałem na niego i pokiwałem głową biorąc swoją torbę. Po ogarnięciu się i wejściu po schodach weszliśmy do kolejnej szatni, gdzie stał Harry nakładający buty sportowe.

Matko czy on zawsze musi być taki? ― pomyślałem, gdy zauważyłem, że nie ma na sobie koszulki.

— Szpanujesz mięśniami, Styles? — zarechotał Zayn i przywalił brunetowi praktycznie z całej siły płaską dłonią na odkryte plecy.

Loczek syknął i od razu się wyprostował.

— Igrasz z ogniem, Zayn, wkurwiasz mnie od samego rana, aż ci w końcu przypierdolę — zawarczał.

― Jakiś ty nerwowy Harold ― zaśmiałem się, podchodząc do szafki by schować tam swoją torbę i przebrać się w luźniejsze ciuchy.

— Nie fikaj, krasnalu — przewrócił oczami i rzucił we mnie ręcznikiem, po czym usiadł na ławeczce

― Nie nazywaj mnie krasnalem, kutasie ― warknąłem. Nienawidzę, gdy ktoś śmieje się z mojego wzrostu. Szczególnie osoby, które często spotykam ― Dobrze wiesz, że nie lubię, gdy ktoś do mnie mówi ― zmarszczyłem brwi, zdejmując swoje rurki.

— Sama prawda Louis. Przy mnie jesteś maleńki jak okruszek — wytknął w moim kierunku język.

— Grabisz sobie, Styles — parsknął Zayn i sam zaczął się przebierać, ale jego telefon zadzwonił i po chwili wyszedł w samych spodniach na korytarz, rozmawiając zapewne z Niall'em.

Przewróciłem oczami, nakładając dresy i wkładając zdjęte spodnie do środka, usiadłem by jeszcze raz zawiązać porządnie buty. Wstałem i ruszałem do pomieszczenia gdzie była siłownia.

— Co sobie wybierasz najpierw? — Styles podążył za mną, naruszając nieco moją przestrzeń osobistą, ale starałem się tym nie przejmować.

― Myśle, że bieżnię ― odparłem, idąc w kierunku sprzętu. Czułem, że loczek maszeruje za mną. Chyba się go nie pozbędę. A chciałem tylko chwili spokoju...

— Potem czeka nas łaźnia — puścił mi oczko i sam usiadł na ławeczce do ćwiczeń.

— Przykro mi panowie, ukochany wzywa. Poćwiczcie sobie sami — westchnął Mulat wracając do pomieszczenia i szybko spakował swoje rzeczy do torby.

No promises - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz