Rozdział 19

767 48 11
                                    

   Obudziły mnie promienie słońca. Wczoraj miałem tak cholernego kaca, że każdym się wysługiwałem. O dziwo Harry był na każde prawie moje rządanie, co było naprawdę przyjemne. Przez wczorajszy dzień, Styles zaczął przenosić swoje rzeczy tutaj, co było stosowne, jeśli chodzi o nasz przyszły związek. Postanowiłem, ze dziś trochę pomyszkuję. Przecież za nie cały miesiąc będę i tak tutaj rządzić .

   — Dzień dobry — odparłem, patrząc się na loczka, który już nie spał i leżał obok mnie.

   — No dzień dobry — wyszczerzył się w zadowoleniu i przeciągnął się, dając mi idealny widok na idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i boską drogę do raju.

   Jezu takie widoki z rana zabijają.

   — Długo już nie śpisz? — spytałem, podnosząc się powoli do siada i biorąc wodę, leżąca obok łóżka na szafce nocnej przy moim telefonie

   — Chwilkę, zdążyłem się wykąpać tylko i zadzwoniłem po Louise bo w końcu pora skrócić te włosy — zdmuchnął błąkający się kosmyk z czoła i posłał mi szeroki uśmiech.

   — Dużo będziesz ścinać? — zmarszczyłem brwi, wstając i rozciągając się by podejść do szafy i wyjąc z niej rurki z jakaś luźna koszulka.

   — Nie wiem, waham się między ścięciem ich po ramiona, a ścięcie ich na krótko z wygoleniem tyłu i boków — wzruszył ramionami, rozkładając się wygodnie na całym łóżku.

   — Nie będę miał za co... Em No zrobisz jak uważasz — powiedziałem, karcąc się w głowie za to co chciałem powiedzieć .

   — Zawsze możesz ciągnąć coś innego — zachichotał i czułem cały czas jego palący wzrok na swoich pośladkach.

   — Może zetnij krócej i potem zahoduj by były zdrowsze — odparłem, nakładając koszulkę i spodnie. Zapiąłem rozporek i guzik, by się odwróci do loczka już w pełni ubrany.

   — Tak też chyba zrobię — pokiwał głową z zagryzioną wargą, po czym wyszedł z łóżka w samych dresach oczywiście bez bielizny pod spodem przez co widziałem dokładny zarys jego penisa

   — Jakies plany na dziś? — spytałem, poprawiając się w lustrze i podchodząc do łóżka by je zaścielić.

   — Taaa, obchód, sprawdzenie stanu magazynów i wieczorem akcja na maks pięć osób bo trzeba kogoś zastraszyć bo znowu zalegają nam z kasą. Plus koło trzeciej w nocy będzie jeszcze dostawa ćpania — wzruszył ramionami po czym posłał mi buziaka i opuścił pokój udając się zapewne na ten swój obchód.

   Zmarszczyłem brwi, słysząc powiadomienie w moim telefonie. Westchnalem cicho, podchodząc do niego i spoglądając kto do mnie napisał. O dziwo była to mama Harry'ego, która stwierdziła, ze chce mnie poznać i chce spędzić ze mna trochę czasu. Oczywiście od razy odpisałem, że nie ma sprawy i od razu postanowiłem ruszyć do jej gabinetu. Chciałem sam poznać ja i dowiedzieć się jaka jest. Czy jest podobna do Harry'ego, czy tez nie. Oczywiście chodzi o charakter. Kiedy już znalazłem się obok gabinetu, zapukałem i wszedłem do środka z uśmiechem na ustach.

   — Dzień dobry Anne — odparłem radośnie.

   — Louis! Dobrze cię widzieć! Dobrze spałeś? Wczoraj byłeś okropnie marudny— kobieta zaśmiała się i przycisnęła mnie do siebie w uścisku.

   — Kac morderca nie ma serca jak to się mówi — zachichotałem, oddając uścisk. — Dobrze spałem. A ty Anne?

   — Troszkę się martwiłam w nocy przygotowaniami do waszego ślubu. Chcę by wszystko było idealnie — westchnęła. — Kawy, herbaty? Czy idziemy na miasto na lunch?— zaproponowała.

No promises - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz