Kilka godzin później dotarliśmy na miejsce. Gdy byliśmy już blisko, Liam był zmuszony założyć mi na głowę płócienny worek - rozkazem Styles'a było, aby każdy rekrut już od początku drogi do ich kryjówki miał zasłonięte oczy. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby ktokolwiek niepożądany dowiedział się o tym, gdzie znajduje się ich baza. Było to też zabezpieczeniem przed rekrutami, którym się nie powiodło i udało się uciec.Brunet zaparkował i pomógł mi wysiąść z samochodu. Prowadził mnie ostrożnie po żwirowej drodze. Otworzył przede mną drzwi i wprowadził mnie do środka. Od progu dało się słyszeć głośne rozmowy. Bałem się. To było oczywiste. Nie miałem żadnego konkretnego planu. Wiedziałem tyko, że to Harry będzie moją przepustką do sukcesu misji.
Przyjaciel ściągnął worek z mojej głowy i rzucił go na jakąś szafkę niedaleko nas. Przetarłem oczy dłońmi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszędzie było pełno ludzi. Jestem pewny siebie, ale nawet mnie zaczęła przytłaczać ilość ludzi, którą będę musiał pokonać, będę musiał być od nich lepszy.
Do wielkiej hali wszedł Desmond Styles. U jego boku stanął wysoki - i bardzo przystojny - dwudziesto-parolatek o długich, kręconych włosach oraz zabójczo zielonych oczach, które mimo odległości nie traciły swojej intensywności. Nawet oczy Jake'a nie były tak piękne.
Des wygłosił długą przemowę. Nie słuchałem jej do czasu aż powiedział, że każdy kandydat, który nie przejdzie rekrutacji, zginie. Przeraziłem się jeszcze bardziej, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Obiecałem Jake'owi, że wrócę i mam zamiar dotrzymać słowa. Oprócz mnie nie ma nikogo. Nie zostawię go samego na zawsze.
Poczułem na swoim ciele dwa palące spojrzenia. Jedno delikatniejsze, a drugie próbujące wywiercić we mnie dziurę. Powiodłem wzrokiem w poszukiwaniu właściciela tego pierwszego. Nie miałem ochoty spoglądać w oczy osobie, której wzrok mógłby zabić. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem Niall'a. Tego uroczego i przemiłego chłopaka z przedziału. Co prawda Liam wspominał mi o Niall'u, ale nie wierzyłem, że to ten sam człowiek. Mój Niall z pociągu nie pasował tutaj.
Gdy zauważył, że mu się przyglądam uśmiechnął się zachęcająco. Ruszyłem w jego stronę przepychając się pomiędzy ludźmi, za co oczywiście dostawałem nieprzyjemne uwagi. Nie przejąłem się nimi i dzielnie podążałem przed siebie.
— Louis. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. — powiedział, uśmiechając się.
— A co ja mam powiedzieć? Ten miły, uśmiechnięty i zabawny Niall należy do jednego z największych gangów w całej Anglii — mówiłem szybko, wymachując chaotycznie rękami.
— Pozory mylą — mruknął, patrząc gdzieś nade mną. Popatrzyłem w tym samym kierunku co on i ujrzałem przystojnego Mulata, który cały pokryty był tatuażami.
— Kim jest ten przystojny chłopak, na którego tak zawzięcie się gapisz?
— To Zayn. — uśmiechnął się na imię chłopaka. Kiedy się na niego patrzyło, w jego oczach dało się dostrzec miłość. Wielką i głęboką miłość. Chciałbym wiedzieć czy po mnie też tak to widać, kiedy patrzę na Jake'a.
— Kochasz go, prawda?
— Co? Nie — jego wyraz twarzy zmienił się całkowicie. Próbował ukryć swoje uczucia, ale przebijały się one przez jego maskę obojętności.
Jednak widząc moją minę zrezygnowany pokręcił głową — Kocham go bardzo mocno. Najmocniej na świecie. Jak nikt inny nigdy.
Chciałem coś dodać, ale w tym momencie rozległ się donośny głos Zayn'a.
— Rekruci! — krzyknął, rozglądając się na wszystkie strony — Każdy z was przejdzie trzy testy. Jeśli wam się powiedzie zostaniecie przyjęci w nasze szeregi. — odchrząknął. — Pierwszym z nich jest test strzelecki. Drugim sprawnościowy, a ostatnim - wykrywacz kłamstw. — spojrzał przenikliwie na wszystkich zebranych. — Teraz Liam zaprowadzi was na strzelnicę, gdzie odbędzie się pierwszy test.
— Powodzenia. — rzucił blondyn, zanim odszedł do swojego chłopaka.
Ruszyłem za tłumem w stronę wyjścia. Wykrywacz kłamstw. Nikt mi o nim wcześniej nic nie mówił. Nie mam pojęcia, jak ominę tę część. Tego małego cholerstwa nie da się oszukać. Będę musiał coś wymyślić, bo inaczej po mnie.
Trema zjadała mnie od środka, a nerwy sprawiały, że moje ręce trzęsły się jak opętane. Muszę dać radę i przez to przejść. Dla powodzenia misji. Dla Liam'a. Dla Jake'a.
CZYTASZ
No promises - Larry Stylinson
Fiksi PenggemarOpis: Będąc dzieckiem, nie doceniałem tego co miałem, jednak gdy pewnego dnia w szkole dowiedziałem się, że ktoś z okrucieństwem zamordował moich rodziców... Świat mi się zawalił. Zabrano mnie do domu dziecka, po czym adoptowała mnie moja ciotka Kar...