Rozdział VII

1.2K 105 4
                                    

Aziraphal obudził się pierwszy. Okna zasłonięte szarymi zasłonami przepuszczały naprawdę niewiele światła słonecznego, dlatego też wzrok anioła musiał się przyzwyczaić do panującego wokół półmroku.
Obok niego, na boku z twarzą w jego stronę, spał Crowley. Jego włosy znajdowały się w totalnym nieładzie, ale to dodawało mu tylko uroku. W prawdzie Aziraphal nigdy nie powiedziałby tego na głos, bo bałby się jego reakcji, ale to nie przeszkadzało mu myśleć o nim w ten sposób.
Aziraphal wyciągnął rękę spod kołdry i delikatnym ruchem odgarnął z jego twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
Delikatnie musnął przy tym jego gładki policzek. Crowley się nie poruszył, więc to trochę ośmieliło anioła. Jeszcze nigdy nie miał okazji, by widzieć demona tak spokojnego i... niewinnego. Aziraphal, gdyby nie znał Crowleya od setek lat mógłby nawet uznać, że jest on naprawdę przystępny w obyciu. Wewnętrzną stroną kciuka pogładził ciepłą skórę policzka i czuł, że było to coś co mógłby robić całe wieki.
 - Dobrze się bawisz? - Usłyszał nagle, automatycznie zabierając dłoń.
 - Przepraszam. Nie powinienem... - Jęknął zażenowany.
Crowley nie otwierając oczu wymacał jego dłoń i przyłożył ją na powrót do swojej twarzy.
 - Całkiem to miłe. - Stwierdził, zaspanym głosem.
Anioł naprawdę się cieszył z tego poranka. Zazwyczaj budził się sam, a gdy miał okazję z kimś "spać" dawno, dawno temu, to nigdy tak naprawdę nie spał i uciekał, gdy tylko nadarzyła się taka sposobność.
 - Mnie też jest miło. - Odpowiedział szeptem.
Leżeli tak obok siebie w totalnej ciszy, przerywanej jedynie przez ich wolne oddechy i tykanie zegara. Zegar! - Pomyślał Aziraphal, a jego oddech na chwilę przystanął. Crowley, który wsłuchiwał się w niego automatycznie otworzył oczy.
To spojrzenie znowu zabrało mu dech. Właśnie tego brakowało mu przez te ostatnie dni. Mimo, że spał z demonem nigdy nie miał okazji obudzić się przy jego boku. Nie miał okazji być pierwszą osobą, którą Crowley widzi po przebudzeniu. Ale nie dzisiaj. Tego poranka było inaczej.
 - Powinienem godzinę temu otworzyć sklep. - Stwierdził lekko poddenerwowany. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zaspać do pracy.
 - Zawsze musi być ten pierwszy raz, aniele. Poza tym, jesteś swoim własnym szefem. Chyba nic się nie stanie jeśli raz nie otworzysz sklepu? Hmm? - Crowley podparł się na łokciu i wyzywająco patrzył na anioła. Widział jak walczą jego dwie całkowicie różne potrzeby. Aziraphal z jednej strony chciał zostać z nim, z drugiej strony chciał poprawnie wykonywać obowiązki, które sam sobie narzucił.
 - Och! - Jęknął przeciągle i schował twarz w poduszkach. - Jesteś naprawdę dobry w tym kuszeniu. - Zagrzebał się bardziej w pościeli.
Tymczasem demon przygryzł wargę w zadowoleniu. Musiał przyznać, że decyzja anioła mile połechtała jego ego. W końcu wygrał w starciu z ukochanym sklepem Aziraphala. Naprawdę był z siebie dumny.
Położył się z powrotem, zakładając ręce pod głowę i wpatrując się w sufit. Było mu naprawdę przyjemnie i błogo. Do tego stopnia, że z delikatnym uśmiechem na ustach przymknął oczy i rozkoszował się tą chwilą nic nierobienia w miłym towarzystwie.
Już prawie na powrót zasypiał, gdy poczuł nieznaczny ruch obok siebie. Był ciekawy co wyprawiał jego anioł, ale mimo to nie otworzył oczu. Po chwili poczuł ciężar na swoim ramieniu, włosy połaskotały go w podbródek, a kolejny ciężar spoczął na jego brzuchu. Nadal nie otwierając oczu sięgnął ręką, którą miał wolną i wplótł ją w blond czuprynę. Sam nie wiedział po co to zrobił. Z zasady nie był uczuciowym facetem. Właściwie teoretycznie, nawet nie został stworzony, by być mężczyzną. Anioły same decydowały o tym, jakie formy przybierają. Gdy Crowley jeszcze był aniołem właśnie taką formę przybrał. Identyfikował się jako mężczyzna, myślał jak on i tak też się zachowywał. Teoretycznie, gdy został demonem mógł zmienić ciało i imię. Nic jednak takiego nie zrobił. To co miał było jego i mimo zmiany koloru jego skrzydeł, nie miał zamiaru korygować niczego więcej.
Ciężar, który na sobie czuł i ciepło bijące od ciała obok było cudownym doświadczeniem. Gdyby mógł leżałby tak przez cały dzień. Wiedział jednak, że leżenie i nic nie robienie nie było czymś co z kolei pasowałoby Aziraphalowi.
 - Co chciałbyś dziś robić? - Zapytał, spoglądając na niego z góry.
 - Nie mam pojęcia. - Wzruszył beztrosko ramionami. - A co robisz zwykle, gdy się  nie widzimy?
Crowley musiał dłużej zastanowić się nad odpowiedzią. Nie do końca był pewny, czy chciał, by Aziraphal dowiedział się wszystkiego, jednak w końcu zdecydował się powiedzieć prawdę.
 - Czasami cały dzień śpię, albo po prostu leżę w tym łóżku rozmyślając. Czytam. Piję wino. Mam też telewizor. Jest kilka naprawdę ciekawych programów... - Odpowiedział. - Wychodzę też czasami na miasto. Spaceruję, obserwuję ludzi, czasami ciebie. Rzadko bywam w Piekle, tylko wtedy kiedy muszę. Korzystam z rozrywek ludzkich. - Wzruszył ramionami zobojętniały.
 - Obserwujesz mnie? - Anioł szczerze się zdziwił. - Po co? Kiedy?
 - Nie śledzę cię. - Zaprzeczył szybko. - No chyba, że czasami. Ale raczej po protu sprawdzam co u ciebie.
 - Ale nie mogłeś zamiast mnie obserwować po prostu się spotkać? - Anioł nadal nie rozumiał.
 - Jesteś aniołem. Demon nie powinien interesować się kimś takim jak ty. - Odrzekł.
 - Ale teraz ci to jakoś nie przeszkadza. - Skwitował, nadal nie rozumiejąc.
 - Teraz... - Zawahał się. - Teraz to coś innego. Teraz wiem czego chcę, co czuję i co to znaczy. Dla mnie i dla ciebie. Kiedyś tego nie rozumiałem, ale teraz już wiem.
Aziraphal nie wiedział co powiedzieć. Trudno mu było oswoić się z myślą, że demon miał w zwyczaju obserwować go, gdy nie patrzył. Było to trudne nie tylko z tych oczywistych powodów. Chodziło o to, że gdy Crowley myślał o nim i można by rzec, martwił się o niego, on sam starał się odpychać od siebie wszelkie myśli o demonie. Nawet jeśli takowe się pojawiały, anioł zajmował się rożnymi dziwnymi zajęciami, byleby tylko nie myśleć.
Spłonął rumieńcem. To było w pewien sposób nawet całkiem miłe, mimo, że odrobinkę dziwne i może ciut krępujące.
Anioł zastanawiał się co demon sobie o nim myślał, gdy tak go obserwował. Gdy na przykład podczas dni gdzie w klepie nie było żadnego klienta, siedział zaczytany w jakąś pasjonującą książkę, albo gdy samotnie spacerował po parku...
Przeszedł go dreszcz, co od razu wyczul Crowley.
 - Nie będę za to przepraszać. - Stwierdził zjadliwie. - Bo tego nie żałuję.
Dodał z pewnością siebie, spoglądając na niego.
Anioł nie chciał przeprosin. Wspiął się odrobinkę wyżej i niepewnie musnął ustami kącik ust Crowleya. Gdy chciał się odsunąć, demon mu na to nie pozwolił.
Jednym szybkim ruchem przewrócił go na plecy i zawisł nad nim.
 - Crowley!
 - Zamilknij. - Naparł swoimi ustami na te jego, skutecznie zapobiegając paplaninie Aziraphala.
Anioł czuł się tak jakby kosztował zakazanego owocu, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji.
Crowley dał chwilę wytchnienia jego ustom, przenosząc się na szyję. Sprawnie poradził sobie z kilkoma guzikami w jego piżamie. Aziraphal nie mógł się powstrzymać i gdy tylko natrafił dłońmi na kawałek nagiej skóry, w miejscu, w którym koszulka demona się podwinęła położył tam ręce. Rozgrzana skóra Crowleya prawie parzyła jego dłonie. Plecy, które dotykał wyginały się nad nim, podczas, gdy usta dalej badały ciało. Anioł czuł motyle pocałunki na obojczykach i szyi. Odchylił głowę do tyłu wplatając jedną dłoń w rude włosy.
Crowley smakował anielskiej skóry i wątpił czy kiedykolwiek mogłoby mu się to znudzić. Słyszał przyspieszony oddech Aziraphala i był z siebie zadowolony, bo to dzięki niemu anioł tracił oddech.
Przejechał po jasnych włoskach na klatce piersiowej i wrócił z powrotem do ust. Czubkiem języka przejechał po dolnej wardze anioła, co wywołało zamierzony efekt. Aziraphal poddał się jego woli i przyjął go w sobie. Smakował naprawdę niesamowicie.
Choć pewnie anioł tak o sobie nie myślał, Crowley uważał go za seksownego. Pełne usta całowały z zapałem, przymrożone niebieskie oczy porażały spojrzeniem. Wszystkie krągłości były wręcz apetyczne. Crowley pamiętał, że wcześniej nie raz i nie dwa przyłapywał siebie na gapieniu się w ten okrągły tyłek, mimo że nigdy nie miał okazji go dotknąć. Teoretycznie Crowley był stworzony do kuszenia, ale miał swój słaby punkt. A ten właśnie ściągał z niego koszulkę. Uniósł ręce, by mu w tym pomóc. Aziraphal wodził dłońmi po piersi usianej czarnymi włoskami. Ich szorstka faktura delikatnie drapała jego dłonie, ale było to cholernie przyjemne. Anioł chciał dla siebie jego całego. Mało kto to wiedział, ale wbrew pozorom anioły, były naprawdę zachłanne. Aziraphal wcale się pod tym względem nie różnił. Chciał, by Crowley był tylko jego.
Delikatnym ruchem odepchnął od siebie wiszące nad nim ciało,  zatrzymując na moment ich pieszczoty.
 - Aniele? - Crowley spojrzał mu w oczy, a ten uśmiechnął się szeroko. Przygryzając wargę podniósł się do siadu, zmuszając tym samym, by Crowley również usiadł.
Aziraphal spojrzał na niego przechylając głowę. Nie spuszczając go z oczu wyciągnął opuszki palców, by dotknąć jego obojczyka. Spuścił wzrok, by podążać nim za swoją dłonią. Obrysował palcem wystającą kość i ruszył dalej. Sunął po splocie słonecznym, wzdłuż delikatnie rysujących się mięśni brzucha, zatrzymując się tuż nad pępkiem.
Z zapartym tchem obserwował jak poszczególne mięśnie drżą, gdy ich dotykał. Kiedy wierzchem dłoni przejechał powoli po boku, Crowley zassał powietrze i zamknął oczy, które do tej pory nieprzerwanie wpatrywały się w twarz anioła. Aziraphal zerknął na demona. Nie rozumiał jego reakcji
 - Mam łaskotki. - Zachichotał.
 - Kto by pomyślał. - Zadrwił z niego. - Demon ma łaskotki.
 - Nie drwij ze mnie, aniele. - Odezwał się głosem, w którym zawarta była niema groźba.
 - Nigdy bym nie śmiał. - Wrócił do badania ciała przed sobą.
A Crowley nieprzerwanie spoglądał mu w twarz. Nie rozumiał co anioł w nim widział. Oczywiście, zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności fizycznej, jednak Aziraphal go znał jak nikt inny. Wiedział, że jest demonem. Z gruntu skazanym na niegodziwość i szerzenie zła. Mimo to, teraz gdy spoglądał na anioła przed sobą, nie widział obrzydzenie na jego twarzy. Żadnej odrazy ani niechęci. Jedynie ciekawość i zachwyt.
Sam też czuł się zachwycony. To jak miękkie, drobne dłonie wodziły po jego ciele... Uczucie nie do opisania. Czuł jak jego mięśnie drżą pod palcami Aziraphala, ale kompletnie nie miał na to wpływu. Dziś Crowley nie panował nad sobą. Był pewny, że jego oczy nie są teraz jak zwykle odrobinę żółte z pionowymi źrenicami. W takich chwilach, gdy tracił kontrolę, jego oczy stawały się całkowicie żółte z cienkimi, pionowymi, czarnymi paskami. Anioł powinien się ich bać, lecz wcale nie wyglądał na przestraszonego.
Właściwie to Crowley nie tego się spodziewał po Aziraphalu, którego znał. Ten anioł raczej nie odważyłby się dotykać go w ten sposób, w ogóle się przy tym nie rumieniąc!
Jakby Aziraphal czytał w jego myślach zrobił znów coś, co zaskoczyło Crowleya.
Sadowiąc dłonie na jego biodrach. Pochylił się ku jego klatce piersiowej i musnął ją ustami. Znaczył pocałunkami każdy kawałek odkrytego ciała demona. Sunął ustami po mięśniach piersiowych, językiem zahaczając o wrażliwy sutek.
Demon znów zadrżał. To powolne smakowanie jego ciała doprowadzało go do szaleństwa. Czuł każde pojedyncze muśnięcie ust Aziraphala i co jakiś czas wilgotny język. Gdy anioł przejechał językiem po całej linii od pępka do jego szyi Crowley był na skraju wytrzymania. Niewiele się zastanawiając wplótł palce w blond włosy i pociągnął za nie, zmuszając anioła do spojrzenia mu w oczy.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - Warknął, wpijając się w miękkie, chętne wargi. Ten pocałunek nie był delikatny. Crowley stracił resztki swej kontroli. Napierał na rozgrzane usta, wdzierał się językiem do wnętrza. Ssał wargi na zmianę je liżąc. Z ust anioła wyrwało się ciche jęknięcie, co zdecydowanie nie pomogło mu w opanowaniu się.
Oboje teraz klęczeli na przeciwko siebie, ocierając się klatkami piersiowymi. Crowley chciał gryźć, drapać i zgniatać jednocześnie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak ubezwłasnowolniony. Teoretycznie wiedział, że będzie musiał się zatrzymać, by nie przekroczyć ich granicy pożądania. Wiedział, że jeśli to nastąpi będą straceni. Pochłoną siebie nawzajem i nic ich już wtedy nie zdoła zatrzymać. Z drugiej strony niczego nie chciał tak bardzo w tym momencie jak wziąć wszystko co Aziraphal był w stanie mu zaoferować. Doszedł do wniosku, że z nich dwojga, to on ma silniejszą wolę. Dał sobie jeszcze chwilę czasu. Zatracał się w pocałunkach, w dotyku, w czuciu i smakowaniu, by po prostu przestać.
Gdy wiedział, że jest na granicy i wystarczy już tylko zaledwie jeden krok, by ją przekroczyć, gwałtownie odsunął się od rozgrzanego ciała przed sobą.
Usiadł po turecku w skłębionej pościeli i schował głowę w ramionach. Nie mógł teraz patrzeć na Aziraphala. Nie mógł sobie na to pozwolić, bo wtedy nigdy by się nie opanował.
Słyszał przyspieszony oddech anioła i czuł bijące od niego ciepło, ale musiał skupić się na czymś innym.
 - Anthony, kochany? - Aziraphal chyba nie zdawał sobie sprawy, jak te słowa na niego działają. Zagryzł zęby i nawet się nie odezwał.
Anioł siedział cicho wpatrzony w demona przed sobą. Nie do końca rozumiał co się właściwie stało. W jednej chwili było tak przyjemnie, a już chwile później Crowley odskoczył od niego jak poparzony.
Może to było dla niego zbyt wiele? - Pomyślał strapiony.
Po kilku minutach, gdy Crowley nadal siedział w tej dziwnej pozycji i w ogóle się nie odzywał anioł zaczął się martwić.
 - Czy wszystko w porządku? - Zapytał szeptem, w obawie o to co może usłyszeć w odpowiedzi.
Demon jednak nadal się nie odzywał. Dopiero po następnych kilku minutach rozluźnił ramiona i spojrzał mu w oczy.
 - Kakao. - Rzekł. - Obiecałem zrobić ci kakao. - I wstał zostawiając nadal nic nie rozumiejącego Aziraphala w sypialni.

Come on, it's time to something biblical // Good OmensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz