Aziraphal jeszcze przez chwilę siedział w tym samym miejscu, w którym tak gwałtownie zostawił go Crowley. W końcu wstał, zapiął guziki koszulki i palcami przeczesał włosy. Crowley wspominał coś o kakao, więc anioł skierował się do kuchni. Stąpał ostrożnie, gdyż jeszcze nie do końca czuł się swobodnie w tym mieszkaniu.
Gdy dotarł do kuchni przystanął w progu. Kuchnia utrzymana była w takim samym stylu jak reszta mieszkania. Była duża, przestrzenna i zawierała masę nowoczesnych sprzętów ze stali nierdzewnej.
Aziraphal podszedł do wyspy na środku i usiadł na jednym z krzeseł. Crowley stał odwrócony do niego plecami przy blacie kuchennym i chyba robił kakao. Aziraphal nie do końca był pewny, bo nie mógł się skupić. Crowley stał tak z rozwichrzonymi włosami w samych satynowych spodniach od piżamy, nisko zawieszonych na biodrach. Aziraphal jeszcze nie zdążył otrząsnąć się po tym co działo się w sypialni.
Mięśnie na jego plecach poruszały się przy każdym ruchu i według Aziraphala oglądanie tego było jak jedzenie jednego z najpyszniejszych dań w jednym z najpiękniejszych miejsc. Anioł oparł łokcie na blacie i westchnął przeciągle.
- Co znowu, aniele? - Crowley zapytał odwracając się w jego stronę. W zamian otrzymał jedynie wymowne spojrzenie na swój tors.
- Na szatana! Kim ty jesteś?! I co zrobiłeś z tym niewinnym aniołkiem, którego znam od tysiącleci?
- Cały czas tu jestem, ale najwyraźniej nie znasz mnie aż tak dobrze jak myślałeś.
- Błagam cię! - Odwrócił się zrezygnowany. Nie chciał tego przyznać, ale miał wrażenie, że Aziraphal ma racje. Może faktycznie nie znał anioła w takim stopniu jak myślał? Właściwie rzadko rozmawiali na prywatne, czy osobiste sprawy. Mówili o wszystkim, ale nigdy o tych czasach kiedy nie byli razem. W prawdzie zdarzyło mu się obserwować Aziraphala jak nie widział, ale nie zauważył właściwie nic szczególnego. Książki, restauracje, spacery, muzyka.
Ale może było coś jeszcze? Coś co Aziraphal starannie ukrywał przed światem, a zwłaszcza przed Crowleyem? Demon musiał się dowiedzieć.
Ostatni raz mieszając połączenie mleka i kakao odwrócił się do anioła. Podał mu kubek, który ten przyjął z uśmiechem na ustach i usiadł naprzeciwko niego.
Splótł dłonie na przeciwko siebie i począł swoje obserwacje. Z pozoru wszystko było jak dawniej. Aziraphal popijał z kubka i delikatnie się uśmiechał. Co jakiś czas spoglądał na Crowleya, ale od razu odwracał wzrok, na rzecz rozglądania się po kuchni.
Crowley natomiast w ogóle nie spuszczał go z oczu. Przechylił głowę w bok i zmrużył oczy. Coś mu nie pasowało, jednak nie wiedział co. Aziraphal wydawał się być inny będąc zupełnie taki sam jak zawsze.
- Dziękuję ci bardzo. To było pyszne. - Odłożył kubek i uśmiechnął się szczerze. - To co? Masz jakieś plany na dzisiaj? Co będziemy robić? - Wydawał się szczerze zaciekawiony.
- Jeszcze nie wiem do końca. - Odrzekł. - Na razie proponuje się w coś przebrać. Muszę wziąć prysznic. - Zsunął się z krzesła i ruszył z powrotem do sypialni.
Aziraphal tym czasem zmienił swoje dotychczasowe ubrania w coś wygodnego. Teraz miał na sobie jasne lniane spodnie, biały t-shirt i równie białą marynarkę.
Przechadzał się po mieszkaniu i co jakiś czas zatrzymywał się przy czymś co go zainteresowało. Na przykład bardzo spodobało mu się pomieszczenie chyba do wypoczynku? Czy może zabawy? W każdym razie była tam konsola, wygodna kanapa i wielki telewizor.
Polubił też salon. Aziraphal miał wrażenie, że Crowley wszędzie gdzie się dało ustawiał kanapę. Ta w salonie wyglądała na wygodną. Była ustawiona na przeciwko kominka. Wyglądał naprawdę przytulnie.
Aziraphal się niecierpliwił. Crowleya nie było już od pół godziny, może dłużej. Anioł przeszedł do sypialni. Spojrzał na łóżko, na którym walała się pościel. Z braku zajęcia postanowił ogarnąć trochę to pomieszczenie. Najpierw zajął się poduszkami, później kołdrą i kapą. Gdy wszystko było już posprzątane usiadł na skraju łóżka, jednak nie długo wysiedział. Jego wzrok przyciągnęły półki z książkami. Podszedł do regału i wyciągnął pierwszą lepszą książkę. Umościł się wygodnie na łóżku i otworzył wolumin.
Już od pierwszych stron książka wydawała mu się fascynująca. Tak bardzo się zaczytał, że nawet gdy usłyszał trzaśnięcie drzwi od łazienki, nie podniósł wzroku.
- I jak? Wymyśliłeś już co robimy? - Zapytał, nadal wertują stronice książki. - Widziałem twój pokój rozrywek, może pokazałbyś mi później jak to wszystko działa?
- Może. - Usłyszał w odpowiedzi. Nie doczekał się dalszych słów, dlatego oderwał oczy od czytanej lektury i odnalazł wzrokiem Crowleya.
Znowu stał odwrócony do niego plecami, przyglądając się zawartości szafy. Stał tam z ręcznikiem przewiązanym na biodrach, a kropelki wody ściekające z jego włosów, spływały po plecach.
Aziraphal zastanawiał się czy Crowley robił to celowo. Czy celowo wystawiał go na pokuszenie? Czy to może sam Bóg sprawdzał jego wytrzymałość? Aziraphal już dawno przestał być niewinnym aniołkiem. Od stuleci walczył z pokusami, ale dziś miał słabszy dzień. Trudno mu było się powstrzymać, by nie wstać i nie podejść do demona, by poczuć jego ciepło. Jeśli tak działa miłość... To on chciał więcej.
Crowley nie spodziewał się zastać w swojej sypialni Aziraphala, ale skoro już tu był to demon nie zamierzał nic z tym robić.
W skupieniu próbował wybrać co na siebie włożyć. Zerknął na anioła i gdy dostrzegł jego lniane spodnie, sam zdecydował się na czarne dżinsy, t-shirt i bluzę. Najwyraźniej Aziraphal postanowił, że nie będą nigdzie wychodzić.
- Co powiesz na nic nie robienie? - Zapytał, kładąc się koło Aziraphala. Ten odłożył książkę i spoglądając na Crowleya, skinął głową.
- Co tam czytasz? - Sięgnął po tom od razu go rozpoznając. - Mam lepsze. - Stwierdził oddając książkę.
- Ta jest w porządku. - Wziął ją w dłonie i kontynuował czytanie. Zdołał przeczytać zaledwie pięć stron, gdy poczuł powiew na dłoni. Zerknął w tamtą stronę, ale nie zauważył nic podejrzanego. Wrócił do czytania, lecz znowu po chwili poczuł podmuch na dłoni. I tym razem nie zauważył jego źródła. Znów powrócił do czytania, po kolejnych trzech stronach poczuł podmuch na twarzy, obrócił się w prawo i prawie uderzył w twarz Crowleya. Ten dmuchnął w niego, tak że poczuł łaskotanie na czole.
- Crowley? Co ty wyprawiasz? - Żachnął się.
- Nudzę się. - Jęknął, przeciągle wzdychając.
- Porozmawiaj ze mną.
- Dobrze, kochany. - Odłożył wolumin i ułożył się wygodniej. - O czym chciałbyś porozmawiać?
- Powiedz mi na przykład... - Musiał się chwilę zastanowić. - Chciałbym wiedzieć jak ty spędzasz swój wolny czas?
- Och. - Uśmiechnął się. - Nie robię nic ciekawego. Czytam, jem, słucham muzyki, czasami jadę odebrać jakąś książkę. - Wzruszył ramionami. - Naprawdę nic ciekawego.
Crowley zmarszczył brwi. To co powiedział właściwie pokrywało się z tym co sam zdążył zaobserwować. Jednak mimo wszystko nadal coś mu się nie zgadzało.
- Nie masz żadnych przyjaciół czy znajomych, z którymi się spotykasz?
- Właściwie nie. Oprócz ciebie, oczywiście. Czasami rozmawiam z nieznajomymi albo klientami. - Machnął ręką. - Raczej nie mam ekscytującego życia.
- A czy teraz ja mogę zadać ci pytanie? - Przygryzł wargę. To o co chciał zapytać było bardzo osobiste, a anioł nie chciał, by jego przyjaciel się na niego obraził.
- Dajesz. - Odpowiedział z pewnością siebie.
- Po prostu... Zastanawiałem się... - Wykręcał palce. - Chciałbym wiedzieć czy pamiętasz coś z tego czasu kiedy byłeś w Niebie? Myślisz, że mogliśmy się tam gdzieś kiedyś spotkać?
- Aniele... - Zaczął. - To ma być naszą karą. Pamięć... - Wzruszył ramionami. - Pamiętam wszystko. Doskonale. Pamiętam jakie zadanie miałem w Niebie. Wiem kim byłem. Wiem kim ty byłeś. Pamiętam pierwsze spotkanie z Lucyferem. Tego po prostu nie da się zapomnieć.
- To... Naprawdę smutne.
- Nie patrz na to w ten sposób. Teoretycznie to ma być kara. Mamy pamiętać wszystko co straciliśmy. Problem polega na tym, że ja nic nie straciłem... Już w Niebie byłem przeznaczony do "strasznych" celów. - Spojrzał Aziraphalowi w twarz. - Te oczy. Miałem je już na górze. Wszechmogący już wtedy uznał, że dobrze się spisze w roli węża kuszącego Ewę.
I tak, spotkaliśmy się raz czy dwa. Ale nie zwracaliśmy na siebie zbytniej uwagi. Byłeś skupiony na swoim zadaniu, a ja... No cóż, wtedy poznałem Lucyfera. Ciekawiło mnie to co miał do powiedzenia. Oczywiście nie zgadzałem się ze wszystkim co mówił. Na pewno nie z tym, że ludzie są od nas gorsi. Niepotrzebni. - Oparł głowę na poduszce i przymknął oczy. - Ja zawsze zazdrościłem ludziom. Nie tego, że byli ulubionym stworzeniem Wszechmogącego, a ich wolności. Ludzie są wolni. Mogą robić co tylko chcą. Myślałem, że Lucyfer właśnie to mi zagwarantuje, jednak już chwilę po strąceniu wiedziałem, że się myliłem. Na dole też nie ma wolności. W Niebie musisz być dobry, z kolei w Piekle oczekują od ciebie żebyś był na wskroś zły.
- Ty nie jesteś zły, Crowley. Wiem to. - Aziraphal dotknął jego dłoni w pocieszającym geście.
- Nigdy nie należałem do Nieba. Teraz nie należę też do Piekła. - Znów otworzył oczy. - Tu jest moje miejsce. Na Ziemi.
- Przy mnie. - Dodał, lekko się uśmiechając
- Na to wychodzi. - Uśmiechnął się przebiegle. - Teraz twoja kolej na odpowiedź.
- Słucham? Co chciałbyś wiedzieć?
- Powiedz mi, dlaczego się ze mną przyjaźnisz? Dlaczego wtedy, w ogrodzie, pozwoliłeś mi się do ciebie zbliżyć?
- Ja... No cóż. To prawda, że ty jesteś demonem, ale ja jestem aniołem... Nigdy nikogo nie skreślam od razu. Z resztą już dawno zauważyłem, że jesteś inny od demonów, z którymi miałem okazję obcować. To nie było tak, że od razu gdy cię zobaczyłem, uznałem, że się z tobą zaprzyjaźnię. Potrzebowałem czasu. Samo tak jakoś wyszło. - Wzruszył ramionami. - Choć wydaje mi się, że jest w tym coś głębszego. Jakby się tak zastanowić, wydaje mi się, że to część...
- Tylko ie mów PLANU. - Wtrącił się Crowley. - Nie zniosę tego znowu.
- Ale gdy ja naprawdę tak myślę! - Uśmiechnął się podekscytowany. - Nie uważasz, że to coś, co jest między nami podarował nam On? - Wskazał palcem w górę. - To co mamy może być boskie.
- Na pewno jest DIABELNE. - Sprzeciwił się. - DIABELNIE ZŁE. - Dodał.
- Crowley! Nie mów tak! - Speszył się. - Ja wszystko co robię, robię dobrze. - Stwierdził. - Musi tak być. Jestem aniołem.
- DIABELNIE DOBRZE. - Potwierdził z rozmachem.
- Och Crowley... - Zarumienił się. - To miłe.
- Aziraphal! Ja nie jestem miły!
- Bywasz.
- Nie.
- Och tak, Crowley. - Uśmiechnął się przymilnie, na co demon jedynie przewrócił oczami.
Leżeli tak dalej w ciszy, przerywanej jedynie ich oddechami, mimo że obaj nie musieli oddychać wcale.
- Co będzie z nami później? - Aziraphal zapytał szeptem.
- Nie wiem, aniele... - Odrzekł spokojnie. - Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
CZYTASZ
Come on, it's time to something biblical // Good Omens
FanfictionAziraphal, anioł wybrany przez samego Boga, by strzec ukochanej Ziemi. I Crowley, demon robiący wszystko, by mu to utrudnić, choć tylko teoretycznie. Już raz pokonali apokalipsę. Teraz Bóg rzuca im kolejne wyzwanie. Znów, ramię w ramię, muszą staną...