Pov:
SugawaraNie wiem jak, ani kiedy. To wszystko działo się tak szybko. Kiedy chłopcy się bawili, wyglądali na takich szczęśliwych. Do czasu, kiedy Kiyoko zagrodziła drogę, ścigającym się Nishinoyi i Tanace. Któryś z nich ją popchnął a ona tracąc równowagę, bez czasu na jakikolwiek manewr, runęła głową w dół ze wzniesienia. Bez zawahania, wszyscy pobiegliśmy kyioko na pomoc. Jak się okazało, przytomna menadżerka siedziała na trawie trzymając się za głowe.
-Nic ci nie jest Kiyoko?
-Tak bardzo przepraszam. Ja nie chciałem?
Obskoczyli ją Noya i Ryu.
-Wszystko w porządku.
Powiedziała i już chciała się podnieść z ziemi, lecz nagły zawrót głowy, jej to uniemorzliwił i spowrotem osunęła się na ziemię.
-Choć, pomogę Ci wstać.
Powiedziałem, po czym zacząłem iść w stronę pokoju z ledwie trzymającą się na nogach dziewczyną.
-Co się stało?
Powiedział Daichi z którym spotkałem się w przejściu.
Prawdopodobnie widział cały incydemt z okna, lecz i tak na szybko nakreśliłem mu co się się wydarzyło i razem udaliśmy się do pokoju.
-I co teraz?
zapytał Yamaguthi, przebywający w pokoju podczas całego incydentu.
-OK. Zadzwoniłem do trenera. Powiedział, że postarają się wrócić jak najszybciej.
Pana Takedy i Ukai nie było wtedy akurat w ośrodku. Pojechali do miasta, po najpotrzebniejsze zakupy, więc nie miał kto się udać z naszą poszkodowaną na pogotowe.
W tym momęcie do pokoju wbiegła Yachi,
Nasza młodsza menadżerka.-Kiyoko! Co się stało?!
Krzyknęła, po czym rzuciła się na szyję starszej koleżance.
-Wszystko ok. Nie martw się.
Powiedziała spokojnym tonem, głaszcząc lekko Yachi po głowie, przeczesując palcami jej krutkie bląd włosy.
-Jak mam się nie martwić?
Stwierdziła, po czym schowała oczy pełne łez w ramiona Kiyoko.
Podczas, gdy większość drużyny była zajęta rozmową z poszkodowaną, ja postanowiłem wykorzystać okazie i wziąść moje leki.
Cichutko podszedłem do mojej torby i wyciągnąłem szklany słoiczek, starając się nim nie poruszać, by nie wydać charakterystycznego dla tabletek dźwięku, obijania się o szklane szybki. Schowałem owy przedmiot do kieszeni i starając się pozostać niezauważonym, wyszedłem na korytarz. Ten okazał się być pusty, więc odkręciłem nakrętkę, wachając się przez chwilę. Ostatecznie wysypałem jedną tabletkę na rękę, umieszczając ją następnie w ustach.
W tym momencie usłyszałem dźwięk otwierających się zaraz za mną drzwi. Zerknąłem kątem oka kto wyszedł. Po ujrzeniu twarzy Sawamury zakręciłem opakowanie, spowrotem wkładając je do kieszeni spodni, mając jednocześnie nadzieję że Daichi się nie zoriętuje. Jak się okazało, błędną.
Daichi nic nie mówiąc, podszedł do, stojącego w tamtym momęcie tyłem mnie i lekko obją mnie swoimi rękoma, wokuł szyji, opierając głowę na moim barku. W dalszym ciągu nic nie mówiąc, odwóciłem się twarzą w stronę Daichiego, po czym ten przyciągną mnie do siebie, znów zaplatulając swoje ręce wokół mojej talii i na powrót umieścił swoją głowę na moim ramieniu. Tym razem, ja też miałem możliwość odwzajemnienia jego uścisku.
Trwaliśmy tak przez chwilę w ciszy, po której Daichi odezwał się do mnie szepcząc
-Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Więc, jeśli potrzebujesz porozmawiać, czy coś, to wal śmiało.
W odpowiedzi jednak, jeszcze bardziej zacisnąłem swoje ręce na nim i wtuliłem swoją głowę w jego klatke piersiową. Ten przeczesując swoją dłonią moje szare włosy, złożył pocałunek na czubku głowy.
-Chiałbyś się przejść? świeże powietrze dobrze nam zrobi.
Zasugerował.
-Nie sądzisz, że powinniśmy być przy Kiyoko. Ona jednak leży tam z...
-Gwarantuje ci, że Kiyoko przeżyje bez nas jakieś 15 minut a poza tym ma się kto nią zjąc.
Obydwoje doskonale wiedzieliśmy, że chodzi o Yachi a analizując chwilę całą sutuacje, ostatecznie się zgodziłem.
Chłopak złapał mnie za rękę, wprawiając mnie tym samym w lekkie osłupienie, bo jednak nigdy tego nie robił. Zaczął iść w strone wyjścia zadowolony podążałem za nim, lecz coś mnie tknęło i zatrzymałem go, ciągąc lekko za jego rękę, mówiąc-Czekaj. A co jeśli ktoś nas zobaczy?
-Większość i tak się domyśla, więc to nie ma różnicy. No chyba, że tobie to przeszkadza. Wtedy nie ma proble...
-Nie! Apsolutnie nie oto chodzi! Nie przeszkadza mi to i masz rację.
Powiedziałem, zaciskając swoją drugą dłoń na jego, aby dodać wiarygodności moim słową.
Wychodząc z budynku kierowaliśmy się w stronę niby parku i spacerując wzdłuż żwirowych drużek, za jednym z zakrętów zasłoniętymi krzakami zobaczyliśmy coś co wprawiło nas w osłupienie.
Tsukishime i Yamaguthi...
Całujących się.Gdy pierwotna reakcja, czyli szok, minęła, dostrzec można było więcej szczegółów.
Yamaguthi, wspinający się lekko na swoje palce, starając się dorównać wzrostu wyższemu chłopakowi, trzymając jednocześnie ręce na jego klatce w nadziei iż nie straci równowagi.
Tsuki lekko pochylający się nad Yamagutchim, obejmując go jedną ręką w pasie, podtrzymując tym samym chłopaka, aby nie upadł. Drugą ręką lekko przytrzymywał jeko policzek.
Chyba pierwszy raz w życiu widziałem Tsukiego tak delikatnego, nawet sprawiał wrażenie lekko szczęśliwego. Oczywiście nie inaczej było w przypadku drugiego chłopaka, ten to w ogóle był w siódmym niebie. Oboje byli tak pochłonięci swoim pocaunkiem, że żadne z nich nas nie zauważyło.
Dopiero Daichi zwrócił ich uwagę na nas, mówiąc
-No proszę. Kto by się tego spodziewał?
Na co obydwoje natychmiast przerwali swoje zbliżenie z wytrzeszczonymi oczami, wpatrując się w naszą dwójkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
bardzo dziękuję za wszystkie uwagi, jeśli znajdziecie w tekście jakiś błąd, lub literówkę
(np zauważyłam, że mam tendencję do mylenia imion z Tanaką) to dajcie mi znać komentarzem a na pewno poprawie.
Trzymajcie się
NikolChan~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ
To "tylko" obóz [Daisuga & Asanoya]
Teen FictionKłótna Nishinoyi z Asahim, Problemy Hinaty, Choroba Sugawary, bezradność lub obojętność reszty przyjaciół z drużyny. Jak wiele potrafi się zmienić przez niecałe dwa tygodnie trwania obozu? ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ta opowieść jest moim debiute...