Żałujesz?

1.4K 130 141
                                    

Pov:
Asahi

Gdy wracaliśmy korytarzem miałem wrażenie, jakby żadne z nas nie chciało wracać jeszcze do pokoju i przedłużając nasz powrotny spacer do granic możliwości, poruszaliśmy różne tematy.

-Dlaczego powiedziałeś o tym akurat Daichiemu? Dlaczego akurat on?
Jak ja mam się teraz przed nim wytłumaczyć?

-O tłumaczenie się nie martw. Powiem mu, że wszystko jest ok i że nie będziesz się już więcej ciął i mam nadzieję, że jest to prawda.

Powiedziałem, bardziej akcentując ostatnią część zdania, na co chłopak odparł

-Tak tak. Niebęde.

-No a powiedziałem to akurat jemu, bo możesz o tym nie wiedzieć, ale Daichi jak jeszcze oboje byliśmy w pierwszej klasie, miał kuzynkę, która chorowała na depresję. Oboje mieli ze sobą świetny kątakt, ale któregoś dnia rzucił ją chłopak i zanim Daichi się o tym dowiedział, ona zdążyła się powiesić. Bardzo to wtedy przeżył, ale on wiedział jak jej pomóc, co zrobić by poczuła się lepiej. Niestety w przeciwieństwie do mnie.

Spojrzałem na Noye, który z wytrzeszczonymi oczami słuchał mojej historii, po czym posmutniał i spuszczając głowę, chwycił się obiema dłońmi mojej ręki, mówiąc

-Musi się bardzo martwić. Ja też na wszelki wypadek z nim porozmawiam.

Powiedział, po czym zapadła chwila niezręcznej ciszy, którą postanowiłem przerwać nawiązując do tematu, który męczył mnie od momętu tamtej pamiętnej nocy.

-Noya, powiedz mi...

Zawachałem się, lecz po proźbie Nishinoyi, abym kontynuował dodałem

-Dlaczego akurat nogi? ... Znaczy, bo z tego co mi wiadomo, większość ludzi jak zamierza się ciąć, wybiera raczej nadgarstki więc? ...

-Ah to? Spójrz...

Powiedział, po czym stanął i ustawił się w pozycji do odbierania piłek, mówiąc

-Widzisz. Jakbym miał pocięte nadgarstki, to szybko byście się zorientowali a przecież nie o to mi chodziło, poza tym, ból spowodowany przez uderzenia piłki w rany sprawiłby, że moje przyjęcia byłyby niedokładne.

-Skubany

Podsumowałem, po czym oboje doszliśmy do drzwi pokoju.
Starając się nie wydawać najmniejszego dźwięku weszliśmy do środka. Po tym jak zamknąłem za nami drzwi, chciałem się udać w kierunku swojego łoża, lecz uniemorzliwił mi to sam Noya, który ciągną mnie za sobą, dając znak abym nic nie mówił, po czym pokazał palcem na swoją mate. Posłusznie usiadłem na niej a Noya kucając nade mną szepnął mi na ucho

-Nie chcę dzisiaj spać sam...

Nie ukrywam, że nie miałem nic przeciwko temu, aby spać dzisiaj razem z nim. Ba, marzyłem o tym od kąd pierwszy raz go zobaczyłem, więc zgodziłem się bez wahania i ostatecznie ja leżąc na plecach a Noya na moim barku, przytulając się nawzajem, oboje zasnęliśmy.

Następnego dnia rano, po przebudzeniu się chciałem wstać, niestety podczas zsuwania Noyi z mojego barku, by ten mógł jeszcze sobie pospać, obudziłem go, na co libero, widząc jednym otwartym okiem co próbowałem zrobić, odparł zaspanym głosem

-Nie idź... Proszę... Jeszcze 10 minut.

-Noya ale ja...

-Obiecałeś...

Nie chcąc sprawiać przykrości chłopakowi, ostatecznie się zgodziłem, Noya położył się na moim brzuchu, jakby upewniając się, że nie odejdę i zanim się zorientowałem ponownie zasnąłem.

To "tylko" obóz [Daisuga & Asanoya] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz