~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zanim zaczniemy.
Rysunek u góry jest mojego autorstwa mam nadzieję że wam się podoba.Dziękuję za wszystkie głosy i że dalej to czytacie. Wiem, że fabuła ma dużo dziur dlatego tym bardziej jestem wdzięczna.
Nie przedłużając, miłego czytania.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pov:
AsahiKageyama, Hinata, Daichi i Suga wrócili około godz 7.00. Było dość wcześnie, ale byłem przyzwyczajony do szybkiego wstawania. Nie lubiłem za długo spać zawsze miałem wrażenie, że marnuje tym sposobem czas.
Po tym jak się w miarę ogarnąłem, udałem się w kierunku pomieszczenia zaaranżowanego na wzór kuchni, małej jadalni i Salonu, taka niewielka świetlica. Ku mojemu zdziwieniu nie byłem tam pierwszy.
Po przekroczeniu progu świetlicy, moim oczą ukazał się widok zaspanego bruneta z kubkiem kawy w ręku.
-Daichi, ty nie odsypiasz nocki?
-Nie... Wiesz muszę być na treningu.
-Heh. Obowiązki kapitana?
Powiedziałem wstawiając wodę i zasypując kawę. Po czym dodałem
-Ale myślę, że trener by ci dzisiaj wyjątkowo odpuścił.
Zalałem sobie kawę i dosiadłem się do kapitana.
-Może, ale i tak wolę się stawić, tymbardziej że...
Jego wywód przerwał Noya robiący swój popisowy ROLING THUNDER! Wlatując przez drzwi wejściowe.
-Oh.. noya tak wcześnie wstałeś?
Daichi zwrócił się w stronę chłopaka otrzepującego się z kurzu.
-Tak... Jakoś dzisiaj źle spałem.
Powiedział wstając, kierując się w stronę lodówki, wyciągając z niej mleko wlał je do szklanki i usiadł po drugiej stronie stołu, oczywiście z dala odemnie.
Pomimo, że Noya ignorował mnie już od dobrych dwóch tygodni, to jednak widok Libero leżącego, trochę zaspanego na stole, zajadającego ciastka i popijającego mleko, był co najmniej roskoszny. No i nie da się ukryć, że sam Nishinoya nadal bardzo mnie pociągał.
Tak naprawdę, nawet nie wiem dlaczego Yuu jest na mnie zły. Nigdy mi nie powiedzieł, nie przypominam sobie też, żebym zrobił cokolwiek co mogłoby go rozzłościć. Co prawda, ostatnio nie miałem zbyt dużo wolnego czasu, przez co trochę rzadziej się widywaliśmy...
W sumie to nawet dużo rzadziej. Ostatnio odpuściłem sobie treningi, bo nie mamy rzadnych zawodów, ani ważnych meczy a wolny czas poświęcam na nauce, bo wolę skończyć trzecią klasę z dobrymi wynikami. Jednak jak widać, nie wszyscy to rozumieją.Moje rozmyślenia przerwał zaspany Suga, który wmaszerował do naszej świetlicy mówiąc z wyrzótami, skierowanymi w stronę Daichiego.
-A ty przepraszam bardzo, myślisz sobie, że ja ci pozwolę iść na trening? Po zarwanej nocy? O nie nie nie. Nawet nie ma takiej opcji.
Powiedział, po czym zaczął ciągnąć zdezoriętowanego Sawamure za nadgarstek, wyprowadzając go z jadalni.
-Ej a to twoje, że se zabierasz?!
Krzyknoł Noya na odchodne a w odpowiedzi uzyskał tylko
-A żebyś wiedział!
Po czym obaj znikneli w odmętach korytarza, pozostawiając tym samym mnie i Noye samych.
Postanowiłem zacząć jakoś rozmowę i w tym celu wstałem z krzesła i przeniosłem się w miejsce naprzeciwko libero.
Ten tylko spojrzał na mnie obojętnie popijając swoje mleko.-Słuchaj Noya nie wie-
Prubowałem coś powiedzieć, lecz ten przerwał mi, niemal natychniast krzycząc.-Nie mam zamiaru z tobą gadać!
-Noya ja naprawdę...
Tym razem nie sam Yuu mi przeszkodził, tylko Tanaka wchodzący właśnie przez drzwi.
-Siemka ludzie. Kłutnie od rana?
Po czym, Noya wziął tylko swoją torbę, której wcześniej nie zauważyłem, wychodząc rzucił jeszcze
-Jak Daichi albo Suga wstanią to przekażcie, że wyszedłem się przejść.
Po czym przybił szybkiego żółwika z Tanaką i trzasną za sobą drzwiami.
-O co znowu poszło?
Spytał zaciekawiony skrzydłowy.-Sam chciałbym to wiedzieć.
-Wiesz...
Zaczął mówić siadając na kanapie obok stołu
-Znam Noye trochę dłużej niż ty, ale nie trzeba być detektywem aby zauważyć, że Yuu pomimo swojego wieku, nadal zachowuje się jak dziecko. Więc może powinieneś jakoś inaczej do niego podejść?
-Co masz na myśli?
Zaintrygowany prubowałem dopytać chłopaka, lecz jedyne co mi powiedział to-Nie wiem. Sam spróbuj coś wymyślić.
Pov:
NishinoyaCo on sobie w ogóle myśli. Nie ma czasu na nic, nawet głupie wyjście na godzinkę na miasto, nawet w weekendy! Olewa treningi a Daichi nic z tym nie robi. Najgorsze jest to, że jak widywaliśmy się na korytarzach, to zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
Jeszcze gdyby to trwało tydzień.
Ok.
Dwa tygodnie.
Dobra jakoś przeżyję.
Ale nie kurwa jebany miesiąc.Olewał mnie? to teraz zobaczy jak to jest czuć się powietrzem.
Myślałem, idąc coraz głębiej w las, kiedy nagle znalazłem miejsce. Idealne miejsce po środku lasu, było tam dość równe podłoże nie licząc patyków, igiełek, mchów i szyszek, bo to się w lesie raczej zdarza. Niedaleko płynęła niewielka rzeczka, prawie strumyczek, którego odgłos pomagał się zrelaksować. Ale tym co najbardziej mnie zdziwiło był głaz. Wielki, Olbrzymi głaz z prawie idealnie prostą ścianą.
Jagby ktoś wzioł sobie kamyczek z tej rzeczki obok, przecioł go idealnie na pół, powiększył i postawił go na środku lasu zaraz przede mną. Nie zastanawiając się długo, wyciągnołem z mojej torby piłkę i zacząłem odbijać to dolnym i trochę górnym sposobem od owej skały, która jak się okazało była do tego idealna. Po prostu zrobiłem sobie mały trening, od czasu do czasu odbiegając kawałek w stronę strumyczka, aby przemyć twarz.
Nie oszukując się, odbijanie piłki od ściany nie jest jakoś niezwykle wyczerpujące a dla kogoś kto lubi siadkówke i potrzebuje się uspokoić to wręcz idealne zajęcie. Lecz po jakimś czasie każdy, nawet najbardziej wysportowany człowiek na świecie, by się zmęczył, więc ja też postanowiłem zrobić sobie przerwę i napić się wody.Sięgnąłem po butelkę z napojem do torby, jednocześnie siadając na ziemi oparty plecami o tajemniczy głaz, wyciągnołem również telefon i...
Zmurowało mnie...
CZYTASZ
To "tylko" obóz [Daisuga & Asanoya]
Teen FictionKłótna Nishinoyi z Asahim, Problemy Hinaty, Choroba Sugawary, bezradność lub obojętność reszty przyjaciół z drużyny. Jak wiele potrafi się zmienić przez niecałe dwa tygodnie trwania obozu? ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ta opowieść jest moim debiute...