XI. Czy zdołam cię uratować?

92 12 19
                                    

Sergio

Nieświadomy tego, co knuła moja żona, wracałem do firmy, porannym lotem. Spędziłem dwa dni w domku, układając sobie w głowie wszystkie wydarzenia z ostatnich dni. Dzień, w którym się na mnie otworzyła, był jednym z lepszych dni, ostatnio w moim obecnym życiu. Jej zapach towarzyszył mi, aż dotąd. Obezwładniał moje zmysły. Tak, kochałem tę kobietę do szaleństwa. Każdy skrawek jej ciała, gest, słowa. Chłonąłem to, jak spragniony wodę. Nie odezwała się do mnie przez ten czas. Pewnie była zajęta studiowaniem wspomnień z pamiętnika. Chciałem wierzyć, że tylko pamiętnika, a nie ciała Sebastiano. Za to Sebastiano zaczął szaleć. Zabił jednego z naszych ludzi, zostawiając go z notatką '"ty będziesz następny, podniosłeś rękę na moją kobietę, tego się nie wybacza". Czyżby mówił o Julii vel moja kobieta? Czyżby moja żona była tak okrutna? Zabawiła się mną i teraz należała do Sebastiano. Było tyle pytań a tak mało odpowiedzi.

— Słucham cię uważnie, Adriano? — odebrałem połączenie od mojego przyjaciela.

— Mamy ciekawe informacje na temat Julii i Sebastiano. — zaczął ostrożnie.

— Mów... — odparłem krótko.

— Julia, doznała kilku ran postrzałowych, podobno nic jej takiego nie jest, lecz mam coś jeszcze lepszego, zabiła Gustawo, jego prawą rękę...— powiedział, jakby zadowolony z tego, co mi przekazał.

— Kurwa stary, jesteś pewny, że nic jej nie jest?! —warknąłem poirytowany.

— Tak, co lepsze sama to sobie zrobiła. — dodał.

— Ty sobie jaja robisz! — krzyknąłem.

— W żadnym wypadku. Marine to nasz człowiek, opowiedział mi, jak go zaszantażowała i kazała się postrzelić, chciała zyskać czas... Powiedziała, też, że to atak z twojej strony. — westchnął, mówiąc to, bo wiedział, że mnie to rozjuszy.

— Powtórzę, jaja sobie robisz?! — powiedziałem wściekły i potarłem dłonią swoje czoło.

— Stary chciałbym...dlatego Sebastiano zabił nam człowieka... mści się...wydaje mi się, że Julia nie była po twojej stronie...nawet podczas waszego spotkania — rzekł.

— Ja pierdolę...w co ona gra. — mówiłem jakby sam do siebie.

—Nie wiem, ale czas to zakończyć i to radykalnie, bez zabawy w kotka i myszkę...wiemy, gdzie mieszkają... — powiedział mocno wzburzony całą sytuacją.

— Musimy to zaplanować...pewnie jego dom jest naszpikowany ludźmi. — tłumaczyłem mu.

— A co powiesz na imprezę? — zbił mnie tym z tropu.

— Co, o co ci chodzi? — zapytałem zaskoczony.

— Sebastiano Petroni ma spotkać się z Włochami na imprezie w Planto View...dziwne miejsce....czerwone światło, maski dla gości...jak w jakimś wesołym burdelu — zaśmiał się.

— Pełno ludzi, możemy ich z kimś pomylić... — odparłem.

— I możemy zostać nieodkryci...równe szanse, na polu walki — przekonywał mnie.

— Adriano co ty knujesz... — zapytałem.

— Porwiemy ją, zabijemy Sebastiano i załatwimy kilka zleceń do przodu, prosta sprawa —wyjaśnił.

— Zabijemy Sebastiano? — dopytałem.

— Zabijemy, nawet możemy się poznęcać nad nim. — dodał.

— Odwaliło ci Santos, ale podoba mi się twój plan...jest ryzyko, jest zabawa..za dwie godziny będę, to omówimy dokładnie wszystko — rzuciłem i rozłączyłem połączenie.

Prorocze Sny: Uczucia utracone we śnie - TOM II - WOLNO PISANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz