✔️- rozdział poprawiony
Na górze macie zwiastun tej książki, jednakże czasem go poprawie, bo oczy bolą
=========
- Szybko, szybko! - wołał Wódz. Jest napad smoków na Berk. Wszyscy wysilają się jak mogą, aby w końcu zgładzić wszystkie smoki z powierzchni Archipelagu.
Widząc szansę, szybko wybiegłem z kuźni i pobiegłem nad klify. Wyciągnąłem moją ręcznie robioną katapultę i ustawiłem, czekając aż nadlecą smoki.
Niestety, na całym świecie pozostały już tylko nocna i dzienna Furia. Jedna biała druga czarna.
Nagle za mną usłyszałem jakiś szelest, nie mam pojęcia co to może być, ale zaczynam panikować. Powoli odwróciłem się i to co tam zobaczyłem w cale mi się nie spodobało.
Z metrów za mną stał Pyskacz.
- Czkawka! Gdzieś ty polazł?! Właśnie mamy jeden z większych napadów smoków, a ty mi tu uciekasz! - bulwersuje się Pyskacz. Nic nie odpowiedziałem tylko stałem i patrzyłem się na jaksze fascynujące w tym momencie buty. Gbur podszedł do mnie i mnie klepną po plecach, przez przypadek zahaczając hakiem o moją maszynę. Kiedy myślałem że nic się nie stało, usłyszałem charakterystyczny dla niej dźwięk wystrzału.
Otworzyłem szeroko oczy.
- Pyskacz! Zestrzeliłeś smoki! - powiedziałem przestraszony i zaskoczony.
- Acha, a ja to ciotka Gertruda!
Pyskacz również usłyszał odgłos, tyle że nie ten co ja, ale ten dobiegający z wioski. Pyskacz pobiegł w kierunku wioski, pomóc innym, a ja natomiast spojrzałem na ciemne niebo.
Nagle zobaczyłem biało - czarną plamę spadającą w dół obok kruczego urwiska, tyle że nie do niego ale do Kamisama Skał. To miejsce było całe ze skał, wszystkie te skały były wyszlifowane. Nie rosło tam anie jednego drzewa, ale był tam mały staw. Było tam kilka jaskiń i kilka wielkich łuków skalnych, ale też niezbyt dużych, bo nie wykraczały poza czubki innych skał.
Pobiegłem ile sił w nogach nad skały Kamisama. Szybko zjechałem po ogromnym głazie. Stąd żaden smok nie może się wydostać, ponieważ za śliskie są skały, a w górze wiele cienkich łuków skalnych ułożonych w kratkę. Kamieni nie dało się rozwalić ponieważ były zbyt śliskie. To tak jakbyś próbował wspinać się po pionowej ścianie lodu bez żadnego sprzętu. Po prostu się nie da.
Ostrożnie się rozejrzałem, lecz nic nie zauważyłem więc postanowiłem wrócić tu jutro rano.
~*~
Następnego dnia obudziłem się dość późno, byłem zmęczony i głodny. Zszedłem na dół zrobić sobie śniadanie. Oczywiście ,,taty" nie było, bo jak zwykle się mnie wstydzi. On mnie nie bije, po prostu mnie doszczętnie ignoruje i psychicznie atakuje.
Już miałem zabrać się za jedzenie, ale przypomniało mi się że to nie był sen. Pyskacz przez przypadek je zestrzelił! Musze je zobaczyć!
Wybiegłem z domu jak torpeda, pozostawiając śniadanie w cholerę. Już kierowałem się w stronę lasu, kiedy na mojej drodze stanął Sączysmark i jego banda. Pięknie, teraz tylko tego mi brakowało.
- Co tam Szkielet? Hę?! - powiedział
- Żartuje! Kto by chciał się dowiedzieć co u ciebie?! - zakpił ze mnie podnosząc wysoko brodę i śmiejąc się złośliwie.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć ponieważ podeszli do mnie bliźniaki. Przestraszyłem się. Nikogo nie było w pobliżu, kto mógłby mi pomóc, a o ucieczce nawet mowy nie było! Mam mega słabą kondycję.
Smark jednym przyłożeniem powalił mnie na ziemię. Skuliłem się, i osłoniłem rękoma głowę. Do smarka dołączyły bliźniaki. Zaczęli mnie kopać. Nagle usłyszałem trzask łamanej kości. W tej samej chwili poczułem ogromny ból w prawym ręku.
Powoli się podniosłem z ziemi starając się ignorować ogromny ból i postanowiłem pójść do lasu poszukać smoków. Banda smarka już dawno poszła więc miałem wolną drogę bez przeszkód. Podreptałem nad Kamisama, gdzie wczoraj spadły gady.
Ja nigdy nie umiałem zabić smoka. One napadały na nasze wioski od wieków, a i tak nie widziałem w nich śmiertelnego wroga. Osobiście mnie to wkurza, ale nic nie mówię, no bo kto by posłuchał Czkawki Haddoca III, rybiego szkieleta, pośmiewiska całego BerK? Nikt, no właśnie.
Zjechałem po skałach w dół, z tej małej doliny można się wydostać jedynie po lianach i w drugi sposób. Jak się poleje wodą te skały, robią się one takie szorstkie i chropowate. Sam to odkryłem, kiedy ojciec Stoik Ważki ,,wielki" wódz Berk mnie tu zostawił za karę. O tym sposobie, wiem tylko ja.
CZYTASZ
ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅ
FanfictionPewnego dnia na wyspę, zamieszkaną przez smoki, przypłyneli wikingowie. Zrobili wielki zamęt. Po naradzie, ustalono że Chłopak, 21-latek, będzie trenował ich na wodza tamtej wyspie. Grupka nastolatków zebrała się na arenie. Myśleli, że będzie to coś...