ROZDZIAŁ 33

7.3K 261 5
                                    

Dzisiaj krótki.

Do następnego ❤️

*****
*****

Czas leciał jak szalony. Zanim się obejrzałam, nasz dom był już kupiony, a my musieliśmy pakować się do Hiszpanii. Kiedy to tak szybko minęło? — zadawałam sobie to pytanie w myślach, zastanawiając się nad odpowiedzią.
Ten miesiąc był cholernie trudny, dla każdego z nas. Barbie czuła się beznadziejnie, zamknęła się w sobie i rzadko kiedy chciała ze mną rozmawiać, a Waylon miał kłopot, gdyż Veronica zaszła w ciążę i musiała zrezygnować z posady menadżera na jakiś czas. Musiał znaleźć kogoś na jej miejsce, co nie było łatwe, zważając na to jak mało miał czasu. Pięć dni temu podpisał umowę z kimś nowym i cały czas łaził zestresowany, nie wiedząc czy nowy pracownik sobie poradzi. Wszystko szło nie tak jak miało. Kupiec mojego mieszkania nagle się rozmyślił, krótko przed zanim podpisaliśmy umowę, więc musiałam ponownie wystawić mieszkanie na sprzedaż. Myślałam już, że los się na mnie uwziął, ale pakując wszystkie rzeczy zrozumiałam, że jednak się udało. Byłam o krok od wyjazdu, a moje myśli krążyły tylko wokół tego. Przez trzy dni robiłam listy rzeczy, o których nie mogłam zapomnieć, cały czas coś dopisując i odhaczając. Byłam przemęczona, stres nie opuszczał mnie ani na krok, a wszystko przez ostatni czas stało pod znakiem zapytania.

— Jak ci idzie? — spytałam bruneta, który krzątał się po salonie. Cały czas coś dopakowywał, rozklejając kartony.

— Całkiem — mruknął nieprzekonany, przymykając powieki i wypuszczając głośno powietrze. — Tak naprawdę to cały czas o czymś zapominam.

— Właśnie widzę — zachichotałam pod nosem.

Kucnęłam, sięgając po telefon, który właśnie dzwonił. Przyłożyłam urządzenie do ucha, odbierając połączenie.

— Halo?

— Nie ma twoich kosmetyków. Jakie ci wziąć? — usłyszałam głos Barbie.

— A bo ja wiem. Weź takie, których ty używasz.

— Ok. Już prawie wszystko mam, więc niedługo powinnam być.

— Okej, jak coś to dzwoń.

— Ok, pa.

Odłożyłam telefon na podłogę, wracając do poprzedniej pozycji. Waylon męczył się z taśmą, której początku nie mógł znaleźć. Spojrzał na mnie błagalnie, a ja podeszłam do niego, chwytając w dłoń taśmę i momentalnie zahaczając paznokciem o jej początek.

— Dziękuję. Barbie dzwoniła?

— Tak — mruknęłam w odpowiedzi. — Nie ma moich kosmetyków w sklepie.

— Mogę podjechać gdzieś indziej i ci wziąć — zaproponował, ale machnęłam lekceważąco dłonią.

— Nie, kupi mi jakieś inne.

Po dwóch godzinach byliśmy zapakowani. Tak naprawdę to mieliśmy mało rzeczy, bo praktycznie same ubrania i jakieś inne, potrzebne nam rzeczy. Wszystkie meble, dodatki zostawały tutaj, więc nie musieliśmy się o nie martwić. Jednak nie oznaczało to wcale, że nie mieliśmy kłopotu z ogarnięciem tego wszystkiego. Można było pomyśleć, że wyjeżdżamy na jakieś dłuższe wakacje.

— Dobrze, ja idę jeszcze na cmentarz — poinformowałam ich, zeskakując z krzesełka i wyrzucając opakowanie po obiedzie.

— Może cię podwiozę?

— Nie, nie trzeba. Przejdę się, to niedaleko — oznajmiłam, po czym wzruszyłam ramionami. — Zaraz wracam, wiem, że nie mamy za dużo czasu.

Ayana |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz