ROZDZIAŁ 10

11.1K 363 23
                                    

Dzisiaj totalnie luźny, krótki rozdział. Stwierdziłam, że napiszę coś, bo miałam chwilę, więc wstawiam taki. Rozdział nie wnosi nic do fabuły, jest totalnie na luzie i nic nie zmienia.

***
***

Barbie wyszła ode mnie z pokoju, a ja poczułam jak ogarnia mnie powoli zmęczenie. Dzisiejszy dzień był tragiczny, miałam dość wszystkiego i mało brakowało, żebym nie zrobiła sobie lub komuś krzywdy ze złości oraz frustracji. Nie dowierzałam, że Jackson poczuł do mnie coś więcej, bo nigdy nie dał mi żadnego znaku, który by na to wskazywał. Zachowywał się w stosunku do mnie jak przyjaciel, był taki sam do Barbie, dlatego nie miałam żadnych podejrzeń, co do jego uczuć. Zresztą, znaliśmy się długo, a ja nigdy nie spojrzałam na niego jak na kandydata na mojego przyszłego chłopaka. Byliśmy przyjaciółmi praktycznie tylko przez pracę, bo ona nas łączyła. Poza nią rzadko się spotykaliśmy czy rozmawialiśmy, bo nie było o czym. Owszem, nazywałam go przyjacielem, ale tak właśnie go traktowałam, bo mimo wszystko pomagał mi i pokazywał, że zawszę mogę na nim polegać. To wydało mi się jasne, by nazwać go w ten sposób i wpuścić nieco do swojego życia, bo hej, dałam się chociaż trochę poznać, a w tamtym okresie było to praktycznie niewykonalne. Jackson to uczynił, chyba zamydlił mi oczy swoim słodkim uśmiechem i pięknymi oczkami. Był to typ chłopaka słodkiego, uroczego i skutecznie mnie zmylił.

Akurat Jackson nie był moim typem i nie mogłam udawać, że widziałam w nim coś więcej.

Zmęczona zakopałam się wygodniej w pościeli, ułożyłam się i przymknęłam powieki, czując jak zmęczenie nade mną góruje.

***

Czułam się tragicznie. Nie miałam nawet siły, by wstać z łóżka i iść do łazienki, a pilnie tego potrzebowałam.

— Barbie! Pomóż mi! — krzyknęłam najgłośniej jak umiałam, choć wyszło to i tak cicho ze względu na moje gardło.

— Co się stało?

— Przeziębiłam się. Pomóż mi wstać, tak okropnie boli mnie głowa i brzuch, że zaraz się przewrócę, leżąc, a co dopiero wstając. Chcę iść do łazienki — mruknęłam, a dziewczyna chwyciła mnie i podniosła. — Dziękuję. Już dam radę sama, muszę rozprostować kości.

Odbiłam się od ściany, dochodząc do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną, umyłam ręce i z powrotem wróciłam do łóżka, bo nie miałam nawet siły na prysznic. Pewne było, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie istną męką, a ja muszę odwołać randkę z Waylonem. Jak na zawołanie wyciągnęłam telefon i zaczęłam wystukiwać na klawiaturze wiadomość do mężczyzny.

Ayana:
Wybacz, ale dzisiaj nie dam rady się z tobą spotkać. Dopadła mnie grypa i nie czuję się najlepiej.

Naprawdę chciałam się z nim spotkać, ale nie byłabym po prostu w stanie. Kości bolały mnie w charakterystyczny sposób, mówiąc, że zdecydowanie złapała mnie jakaś grypa, a głowa i brzuch dosłownie sprawiały, że miałam ochotę zasnąć na cały dzień. Taki właśnie był plan, może sen trochę pomoże mi w tym ciężkim dniu. Jedno było pewne; będę się męczyła z tym choróbskiem przez najbliższe trzy dni.

Waylon:
Nic nie szkodzi, rozumiem. Potrzebujesz czegoś? Daj znać.

Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem na jego wiadomość. Waylon był inny niż reszta facetów, które dane było mi poznać. Nie naciskał, nie wymuszał na mnie całkowitego otwarcia się, a przede wszystkim akceptował moją inność. To było dla mnie najważniejsze i dlatego dawałam mu szanse, by mógł poznać mnie lepiej. Rozmowy z Barbie na jego temat dużo mi dały i zrozumiałam, że nie mogę cały czas uciekać czy chować się przed ludźmi. Inaczej nigdy nie zmienię siebie ani swojego nastawienia.

Ayana |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz