ROZDZIAŁ 32

8K 267 8
                                    

Cześć, kochani.

Niestety, wena mnie opuściła, nawet nie wiecie jak się męczyłam z tym rozdziałem, przez co jest, jaki jest. Coś ostatnio mi nie idzie, nie mam ochoty na nic.

Z góry dziękuję za przeczytanie, do następnego! ❤️

******
******

Wstając rano od razu czułam, że dzisiejszy dzień będzie po prostu słaby i nieudany. Nie miałam pojęcia, co mnie dzisiaj czekało, ale wiedziałam, że nie będzie to nic dobrego. Obudziłam się o wczesnej porze, gdyż musiałam jeszcze trochę uprzątnąć zanim przyjdzie mężczyzna, który jest zainteresowany mieszkaniem. Miałam nadzieję, że podpiszę niedługo umowę i za miesiąc, będę już w innym miejscu. Zastanawiałam się, czy aby na pewno Barbie pojedzie ze mną. Może powiedziała to tylko pod wpływem chwili, czując, że nie ma żadnej innej opcji, która byłaby dobra. Miałam zamiar z nią jeszcze o tym porozmawiać i upewnić się, że ona sama jest w stu procentach pewna, co do swojej decyzji.
Nie chciałam, żeby robiła coś tylko ze względu na mnie, bo nie o to w tym wszystkim przecież chodziło. Sama chciałam dla niej jak najlepiej, dlatego nie mogłam pozwolić, by robiła coś wbrew sobie, myśląc, że jest to z pozoru dobre.
Dzisiaj miała pojechać do Chrisa, porozmawiać z nim i zabrać swoje rzeczy, bo z tego co mówiła, była pewna, że nic ich już nie będzie łączyło prócz wspomnień. Było mi przykro, na pewno nie chciałam tego dla niej, ale nie mogłam nic zrobić. Sama nie znałam wyjścia dla siebie z tej sytuacji, a co dopiero dla niej. Musiałyśmy jakoś z niej wyjść, żeby uwolnić się od tego okropnego uczucia, które przez ostatni czas na nas ciążyło. Osobiście miałam dość, czułam, że dźwigam na barkach zbyt wielki ciężar i zaraz mnie on całkowicie przytłoczy.

Akurat usłyszałam dzwonek drzwi, przez co lekko zdziwiona, ruszyłam w tamtą stronę. Nie spodziewałam się nikogo o tak wczesnej porze, Waylon miał być dopiero za kilka godzin. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się właśnie on. Zmarszczyłam brwi, przenosząc na niego swój wzrok.

— Waylon? Co ty tu robisz o tej porze? — spytałam, obejmując go i opierając policzek o jego ramię. Mężczyzna zostawił na moich ustach krótki pocałunek, odsuwając się nieznacznie.

— Tęskniłem, to raz, a dwa Jackson wrócił do Seattle — odpowiedział, przez co uniosłam brew. Słuch po nim zaginął, nikt nie wiedział gdzie on jest, a teraz nagle wrócił? Bez sensu. — Policja już zdążyła go złapać.

To było za dużo na jeden moment. Pomrugałam oczami, kręcąc głową.

— Poczekaj — zaczęłam. — Po co on tu wrócił? Wiadomo coś?

— Miał odebrać paczkę od kogoś, dlatego wrócił do miasta. Ponoć przez ostatni czas mieszkał w jakimś motelu za miastem, tam znalazł robotę — wzruszył ramionami. — Znaleźli przy nim narkotyki, nawet kilka rodzai. Od razu go zatrzymali, a teraz się z tego nie wyplącze. Próbował uciekać, wyjął nóż, ale na szczęście nikomu nie zrobił krzywdy.

— Skąd o tym wiesz? — trudno było mi sobie wyobrazić miłego, uroczego Jacksona, jakiego znałam, który nagle wyciąga nóż i próbuje kogoś zaatakować, dlatego musiałam dowiedzieć się, czy są to prawdziwe informacje.

— Chris mi powiedział, to z nim policja się kontaktowała, bo był oficjalnie jego pracownikiem i on złożył zeznania wcześniej — odpowiedział, na co przytaknęłam. — Zadzwonił do mnie nad ranem, więc odebrałem, bo czułem, że to coś ważnego. Poza tym, muszę dzisiaj podpisać z nim papiery, więc musimy się spotkać.

Przytaknęłam, nie do końca rozumiejąc jego wyjaśnienia. Nie musiał mi się ze wszystkiego tłumaczyć, nie miałam mu za złe kontaktu z Chrisem. Wiadomo, nie było to dla mnie najlepszą rzeczą na świecie, ale musieli mieć kontakt, w końcu mieli wspólny biznes.

Ayana |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz