- Pakuj to co nie zbędne, Michael weź też moją strzelbe przyda się, Idź już do auta ale do GM'a, pierdol tą Toyotę. Ja za ten czas pójdę po jeszcze jeden baniak benzyny.- krzyczał Cornell do Michael'a.
Wśród domków położonych ba obrzeżach Nowego Jorku działa sie istna masakra. Grupa ludzi albo coś co przypomina człowieka atakowała uciekających w popłochu ludzi. Cornell dobiegł do samochodu i ruszył z kopyta,nie przez dzwi ale tylną ścianę od garażu. Wyjeżdżając na ulicę zauważył trzy bestie atakujące ludzi. Bestie podniosły jednego z złapanych ludzi i rozerwali go na dwie części.Michael obudził się zalany potem, na budziku była pokazana godzina 4.00 a.m. Wstał z łóżka i tak by już nie zasnął, poszedł do kuchni nalać sobie wody. Pijąc wode rozmyślał nad tym jak to sie mogło stać, że powstały takie bestie. Oczywistym było to że zapewne jakiś eksperyment naukowy, ale jaki debil testował to na ludziach. Chociaż to mógłby być wypadek jeśli tak to po chuja robili takie eksperymenty. Chłopak wziął wodę i poszedł do pokoju sprawdzić CB radio czy ktoś jest w pobliżu, cisza. Usiadł na łóżku i odpalił swoje PSP. Była jedyną rzeczą którą używał gdy mu sie nudziło. Grał góra piętnaście minut by nie zużyć całej bateri. I tak akumulatory są przeciążone płotem pod napięciem. Kiedyś jeden z Niekontrolowanych próbował ich napaść zakończyło się tym, że prąd go tak długo kopał aż poddał się i odszedł w inną stronę. Domek w którym mieszkają nie jest pięcio gwiazdkowy, ale da sie żyć. Woda jest pobierana ze stawu nie opodal domku. Filtrują ją ręcznie by nie popsuć akumulatorów. Na szczęście mogą na palić sobie w piecu który znajduje sie w salonie, ale trochę im zajmuje zebranie drewna. Domek ten został zmasakrowany, Cornell z David'em ogarneli ten bałagan i teraz żyją tam od kilku dni. David dołączył do nich po dwóch latach od rozpoczęcia tej katastrofy. Jak go zobaczyli na drodze szedł z małym dobytkiem na plecach. Zawartość plecaka to była tylko para zapasowych spodni i tyle. Byli ciekaw jak przeżył poprzednią zimę.
-Michael?-w progu kuchni stał David- Już nie śpisz? - spojrzał z zaciekawieniem na chłopaka.
- No niestety. Chrapałeś tak głośno, że myślałem o tym czy nas nie chce napaść Niekontrolowany. - Odparł z uśmiechem na twarzy.
David puścił krzywy uśmieszek do Michael'a. Podszedł do lodówki, która o dziwo działała. Wyciągnął wino i ulał sobie trochę do kupka.
-Muszę zapić kaca moralnego- oznajmił- Jak Cornell się obudzi to powiedz mu, że by poszukał jeszcze lamp na dach samochodowy.
- Ksenony czy ledy? -zapytał
- Co tam znajdzie. - odpowiedział i udał się do garażu.
Michael nie widział sensu w tych lampach, ale się nie opierał.
Poszedł do pokoju, ubrał na siebie przetarte dżinsy, stary podkoszulek z znakiem Pumy. Bluza o ciemnym kolorze. I skarpetki w pizdu białe, najczystsza rzecz ubioru.
Ze szedł na dół do kuchni w której Cornell stał już prawie gotowy tylko musiał ubrać kurtke i heja.
- Widzę że jesteś już gotowy.-oznajmił Cornell.- No to lecimy z tym koksem.
Udali sie w stronę samochodu, wsiedli do pikapa, silnik zaryczał i pojechali.
Tym razem auto nie wlekło sie niemiłosiernie, tylko pędziło jak by sie gdzieś paliło. Przez całą drogę nic się nie działo, Wjeżdżając do miasteczka zgasili silnik i powoli toczyli sie z górki rozglądając się za wcześniej wspomnianym warsztatem. Krajobraz był nieciekawy, wszędzie było widać ślady ucieczki przed bestiami. Co zakręt było widać jakiś przewrucony samochodów i odgnieciony, zapewne miało bliskie spotkanie z Mięśniakiem. Widać było powibijane szyby w domach i w samochodach. Tocząc sie tak powoli w końcu zatrzymali sie koło mechanika.
CZYTASZ
Survive in hell
Science FictionAkcja opowiadania toczy sie w Ameryce Północnej. Opowiada o kilku osobach które próbują przetrwać wojne między ludźmi a nieudanym eksperymentem.