Za potężnym biurkiem, który i tak nie zajmował dużo miejsca w pokoju siedział mężczyzna w dojrzałym wieku. Wyglądał na pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat. Był bardzo zadbany. Długie czarne włosy spięte w kuca. Od razu dało się zauważyć opaske na oku. Cornell nie umiał oderwać zwroku od opaski.
-Mięśniak mnie pozbawił tego oka.-pokazywał na lewe oko.-Drugiego już pilnuje jak oka w głowie-zaśmiał się, ale jak zauważyl że Cornell się nie śmieje przyjął z powrotem poważną minę.
-Pewnie nie wytłumaczy mi pan gdzie się znajduje?-zapytał Cornell.
-Ale czemu.-spytał się zdziwiony Mężczyzna.- Opowiem ci o tym miejscu, ale pierw się przedstawię. Nazywam się Joseph Forester. Jestem Genetykiem i pracuję tutaj nad serum które z powrotem przemieni bestie w ludzi. Chciał bym Ci pokazać w najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.- Joseph klasnął w dłonie i pułki na książki rozsuneły się. Wiązka światła trafiła Cornell'a w oczy co spowodowało u niego chwilową ślepote. Gdy odzyskał wzrok zobaczył przez wielkie okno widok na Chicago.
-Witaj w Eden'ie w tak zwanym Przylądku nadziei.-powiedział Joseph klepając Cornell'a po ramieniu.
Czyli miała rację. Pomyślał sobie Cornell.-Jak ja się tu znalazłem?- spytał Joseph'a
-Nasz oddział gonił tego Mięśniaka...
-Oddział? -spytał juz patrząc na Joseph'a.
-Później ci wyjaśnię. W każdym razie nasz oddział gonił bestie którą wyście poturbowali, brawa dla tego który zrobił wam ten pług z przodu inaczej nie było by was tu z nami. Nasza grupa przechwytująca musiała niestety wypuścić bestie.-powiedział opuszczając głowę.
-Czemu ?-zapytał zdziwiony Cornell.
-Bo naszym głównym celem jest zebrać ocalałych jeśli ich znajdziemy albo sami sie znajdą.-Powiedział z szczerością w oczach przynajmniej tak myślał Cornell. -Więc znaleźliście się tutaj dzięki naszemu oddziałowi i waszej głupocie.- powiedział z uśmiechem.
-To nie tak, po prostu nie zauważyłem tego czegoś. A za nim się szczaiłem że tam stoi to było juz po ptakach i przypierdoliłem.- powiedział smutnym tonem.
-Spokojnie- Joseph nalał koniaku do kryształowych szklanek i jedną podał Cornell'owi.- Ty i twoi przyjaciele jesteście bezpieczni. Pan Michael Gimmby jest w szkrzydle szpitalnym ale jest z nim wszystko okej, wymienia opatrunki. Pan David Malckowich jest u nas w warsztacie, pozwoliłem mu pracować z naszymi mechanikami. Zaś panna Stacy jest u nas w laboratorium pomaga przy przygotowaniu serum.
-Jak, czemu? W ogóle ile spałem?- spytał Cornell.
-Może się pan zdziwi, ale spał pan cztery dni.-powiedział Joseph.
-No cóż-zdziwił się Cornell-mówi się trudno.- A jak to się stało że wszyscy żyjemy? Czemu bestia nas nie zabiła?.
-Dźwięk o niskiej częstotliwości.-Powiedział Joseph.- Bestie mają słuch jak kot czy inne zwierzę które słyszy dźwięki o częstotliwości której nie słyszy człowiek. Niska częstotliwość, jest to klucz do oswojenia bestii. Ale jak wiemy my ich nie chcemy oswoić my chcemy wyleczyć ludzi z tej ciężkiej przypadłości. Bestia uciekła gdy jeden z żołnierzy wyrzucił w jego stronę bombe dźwiękową.
Cornell'owi nie chciało się wierzyć w to co usłyszał ale sie nie kłócił. Wziął łyka koniaku i odłozył szklanke na komodę obok kryształowego zestawu.
-Będę teraz pilnowany, badany czy jak?-spytał z poważną miną.
-Nic z tych rzeczy. -zaśmiał sie Joseph.-Nic z tych rzeczy. Może się pan poruszać normalnie po całym obiekcie. Tam gdzie nie będzie pan mogl wejść dostanie pan informacje na pańskim informatorze który będzie leżał u pana na biurku. Pański pokój znajduje się w szkrzydle numer piętnaście, znajduje sie ono na końcu tego wspaniałego budynku. A teraz pana przepraszam, jestem spóźniony na spotkanie z prezydentem.
CZYTASZ
Survive in hell
Science FictionAkcja opowiadania toczy sie w Ameryce Północnej. Opowiada o kilku osobach które próbują przetrwać wojne między ludźmi a nieudanym eksperymentem.