IX. Szkoła, randka i broń.

236 16 2
                                    

Wieczór był ciepły i przyjemny. Wśród świateł latarni poruszaly się dwie postacie. Ubrane w długie plaszcze. Śniegu który powinien leżeć w Chicago juz dawno stopniał.

-Bardzo spokojmy wieczór.-odezwała się jedna z postaci.

-No trzeba to przyznać.-odezwał się męski głos- Nie dość że jest bezpiecznie to jeszcze możemy spokojnie porozmawiać.

-Cornell'owi nie będzie to pasowało, że ze mną rozmawiasz.

-Co go to obchodzi-odpowiedział Michi do Meg.-Jeśli bedzie miał jakiś problem to niech se go wsadzi w dupe.

-Tylko że to twój brat, nie możesz go całe życie kłócić się z nim.-stwierdziła Margareth.

-Dla ciebie mogę to zrobić,  mogę sie z nim kłócić całymi dniami i wieczorami.-wytłumaczył się.

Margareth i Michael byli na kolejnym z kilku spotkań jakie odbyli przez ostatnie pięć dni od wydarzeń w pokoju Margareth. Michael postanowił wybaczyć Meg ponieważ ją kochał. Nie da się długo obrażać na osobę którą się kocha ponad wszystko. Jego serce przepełnia radość, której nie da sie opisać. On i Meg nieoficjalnie są razem. Nikt o tym nie wie, nikt nawet tego nie podejrzewa. Margareth daży Michi'ego takim samym uczuciem co kiedyś Liam'a. Uczuciem które powoduje euforie, nie opisywane szczęście osoby zakochanej. Uczucie które rozgrzewa jej serce na samo myślenie o Michael'u.

-Margareth wyjaśnij mi jedno.

-Hmmm?

-Czemu się zgodziłaś na to by Liam był obiektem badań na ludziach?-zapytał Michael.

-Nie wiem.-stwierdziła-Pewnie dla tego, że mu ufałam. Ufałam mu w tym co robi, chciał mieć nogę w pełni funkcjonalną. Ja nie sprzeciwiałam sie temu marzeniu. Po za tym dzięki niemu dostałam się do tego projektu, którego teraz bardzo żałuję.

-Myślisz że jak by wiedział co się stanie, nie robił już by tych badań na odbudowę komurek?

-Zapewne by się wahał ponieważ nienawidził niedokończonej pracy, ale za przestał by badań.

-To dobrze.-powiedział lekko ściskając jej dłoń.

Margareth uwielbiała ciepło jego dłoni. Każdej nocy gdy rozchodzili się do swoich pokoi, brakowało jej tego co ją uspokajało. Michi nie potrafił bez jej głosu lub dotyku normalnie spędzić dnia. Każdego ranka się spotykali by powiedzieć sobie ,, Dzień dobry,, i by wspólnie zjeść śniadanie przed szkołą i pracą. Każdego ranka obserwowali siebie przez kilka sekund by z szczęściem w kieszeni rozpocząć dzień.

-Nie zastanawiało cię to dla czego Eden jest tak bardzo rozwinięty w technologii-spytał sie Michi Meg.

-Prezydent kazał to zbudować właśnie w razie porażki w badaniach. Ona została tu zbudowana dwa lata przed katastrofą.-odpowiedziała Meg.

-Skąd to wiesz?

-Od Forester'a.

-Sam powiedział czy się zapytałaś?

-Zapytałam. Byłam w tedy pełna podziwu dla sprzętu które posiadamy w laboratorium.-uśmiechnęła się.-Współpracuje z Forester' em przy tych badaniach.

-A ha.

Doszli do bramy głównej. Lubili tak spacerować w śród ciszy która ich otaczała. Główna brama dziesięć razy grubsza od bramy która chroniła podziemną bazę. Pięćdziesiąt metrów stali uchroni nawet przed atakami różnorakiej broni, nawet przed bombą jądrową jeśli chodzi oczywiście o falę uderzeniową jaka powstaje po wybuchu tego cudeńka. Margareth i Michael wrócili na kolacje do stołówki, gorąca kiełbasa i jajko do tego. Zjedli i udali się do głównego budynku.

Survive in hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz