Lot nad Stanami Zjednoczonymi był ponury i bez jakiegokolwiek wyrazu szczęścia. Caroline która się przebudziła po dwóch godzinach lotu wstała z wielkim bólem w żebrach.
-Kurwa, złamane i to chyba nawet trzy-wstała z pryczy na której leżała. Wyczuła bandaż owinięty wokół klatki piersiowej, nasuwało się jej pytanie. Kto ją obandażował?
Wylazła z kajuty i wydarła się na cały samolot.
-Louis, jeśli mnie dotykałeś po cyckach to cię zapierdole!
Nikt nawet nie odpowiedział, każdy siedział z ponurą miną. Caroline się im wszystkim przyglądała, ale coś się jej nie zgadzało. Brakowało jednej osoby, osoby która była z nimi od niedawna, lecz w samolocie jej nie było. Poszła sprawdzić do kabiny pilota czy nie siedzi z Nail'em, ale w kabinie nie było nawet Nail'a. Samolot leciał na autoplilocie, Nail siedział w pomieszczeniu na broń i czyścił swojego oszołoma.
Caroline zeszła do chłopców, stanęła przed nimi, i się zapytała.
-Gdzie Cornell?-chłopcy nie odpowiedzieli-Gdzie jest Cornell-mówiła już coraz głośniejszym tonem, ale nadal nie uzyskała odpowiedzi.-Gdzie jest do kurwy jebanej nędzy Cornell?-krzyknęła na cały samolo.
-Został w Toronto-odpowiedziała jeden z chłopców.
-Czekaj chwilę...ZOSTAŁ?!
-Tak-odpowiedział Arthur
-Co się tam stało?-Caroline po uderzniu bestii straciła przytomność więc nie wiedziała co się stało.
-Został byśmy my mogli uciec, odwrócił ich uwagę, i...ich bbyło za dużo-mówiła Tamara coraz bardziej załamanym głosem- dziękki jego ppomocy daliśmy raddę ucciec-zalała się łzami.
-Tych bestii wylazło ponad dwadzieścia-zaczął Harry-Trzy zaatakowały nas koło budynku Stark'a, a reszta na lotnisku. Pierwszy raz poczułem, że nie mamy sans. Twoje auto nie dało rady jechać więc Cornell został i strzelał do bestii by odwrócić uwagę.
-Chcesz mi powiedzieć, że straciliśmy człowieka-krew gotowała się w Caroline. Jej umysł kazał jej przypierdolić każdemu po głowie. Chciała to zrobić, ale nie dawała rady. Jak ona wyjaśni Veronice, że jej miłość znalazła się w tarapatach. Jak wyjaśni Michael'owi, że jego brat poświęcił się dla osób których ledwo znał. Caroline usiadła na pryczy koło Tamary, przytuliła ją i wydała rozkaz do przygotowania się na lądowanie. Lotnisko O'Hara było miejscem znajdującym się na granicach miasta Chicago, leżało po drugiej stronie Metropoli. Po lądowaniu, prowadzili samolot do wolnego hangaru, wyjechali pojazdami z samca alfa i udali się do Eden'u. Po dwóch godzinach drogi dotarli do bram największego bunkra na ziemi. Docierając do bram, Harry dał znać oddźwiernhym by otworzyli bramę. Donośny klakson od ciężarówki, który dawał już znak z odległości bliskiej dziewięciu set metrom, pozwolił na otwarcie bramy i brak postoju po za Eden'em. Pojazdy wjeżdżając do schronu od razu skręciły w stronę niewielkiego hangaru, który znajdował się nie daleko głównej bramy. Harry wjechał jako pierwszy do budynku, wysiadł z pojazdu by podejść do bezpieczników, coś pogrzebał i ukazała się winda. Beton uniósł się do góry tworząc sufit. Tir wjechał do windy, a po bokach stanęły Dodge. Gdy winda ruszyła wszystkie pojazdy pogasiły leflekrory i pogasiły silniki. Kilkanaście minut później pojazdy zaparkowały w głównym holu bazy. Grupa żołnierzy zaczęła rozpakowywać naczepę, a Caroline od razu udała się do biura. W biurze nie było Veronick'i, dzięki czemu Caroline nie musiała jej o tym na razie mówić. Do pomieszczenia wszedł jeden z żołnierzy.
-Panno Caroline? Pan Forester chciałby z panią porozmawiać-powiedział stojąc w drzwiach.
-On już wie zjebana suko-karcił ją umysł.
CZYTASZ
Survive in hell
Science FictionAkcja opowiadania toczy sie w Ameryce Północnej. Opowiada o kilku osobach które próbują przetrwać wojne między ludźmi a nieudanym eksperymentem.