Zmierzyć się z prawdą, to jest prawdziwe wyzwanie

846 56 2
                                    

Dzisiejszy dzień zapowiadał się dla Ani strasznie, musiała zmierzyć się z przyjaciółmi i prawdą. W nocy nie mogła spać lecz gdy już odpłynęła w objęcia Morfeusza, nad jej snami przejął władze strach. Ania specjalnie wyszła wcześniej by móc uniknąć swojej najdroższej Diany, chociaż po drodze do szkoły. Na przerwach spławiała ją krótkimi odpowiedziami, które nie satysfakcjonowały Barry. Na jednej z przerw szatynkę zawołała Ruby, która chciała się poradzić w doborze kokardy do sukienki na jutrzejsze spotkanie. W tym czasie Ania niepostrzeżenie udała się nad strumyk, w którym dzieci chłodziły mleko. Dziewczynka siedziała na kamieniu, miała twarz zwróconą w stronę słońca, które pięknie podkreślało kolor jej włosów. W takim świetle jej włosy wyglądały jak bursztyny. Ania cieszyła się ciepłem, gdy nagle zasłonił ją czyjś cień. Otworzyła powoli oczy i ujrzała stojącego przed nią Gilberta. Z tej perspektywy wydawał się wysoki jak drzewa, które razem podziwiali.

— Aniu, porozmawiajmy. - rudowłosa powoli podniosła się opierając ciężar ciała na zdrowej nodze. Nie miała ochoty z nikim o tym rozmawiać, a tym bardziej z Blythe'em. - Proszę... - dodał po chwili chłopak widząc niechęć wypisaną na twarzy przyjaciółki.
— Nie ma o czym rozmawiać. - odpowiedziała krótko, próbowała zabrzmieć pewnie lecz nie do końca jej to wyszło.
— Ależ jest. Czemu nie powiedziałaś Pannie Stacy, że to Billy wepchnął Cię do studni? - Gilbert położył rękę na ramieniu Ani próbując zwrócić jej uwagę, ale i dodać otuchy.
— Bo nie jestem tego pewna, a dobrze wiem, jak mogą ranić fałszywe oskarżenia.
— Aniu. Aniu spójrz na mnie. - Shirley nie chętnie spojrzała na twarz chłopca. Wiedziała, że Blythe zobaczy wszystko w jej oczach, będzie mógł czytać z niej z jak z otwartej księgi. - Czego się boisz? - Ania była w szoku, jak szybko brunet ją rozgryzł jednak dalej brnęła w kłamstwo.
— Niczego się nie boje, Blythe!
— Ja sądzę inaczej... - chłopiec zbliżył się o krok do Ani, która nie wiedziała jak na to zareagować, bała się, że jak ten podejdzie jeszcze o krok bliżej, usłyszy jak głośno i szybko bije jej serce. - Proszę, powiedz mi. Wiesz, że zawsze Ci pomogę.
— Nie mogę. - odpowiedziała i spojrzała w bok, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
— Przez Billy'ego? - dziewczynka nic nie powiedziała, dla Gilberta było to wystarczająco. - Co Ci zrobił?! - Ania podniosła lekko głowę słysząc żal i gniew ukryty w głosie chłopaka.

Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Gilbert spojrzał jej w oczy ostatni raz, chciał przekazać jej swoją siłę, chciał ją uspokoić, przytulić. Ruszył za nią w kierunku szkoły i razem weszli do klasy. Każde z nich usiadło w swojej ławce i czekało na rozpoczęcie lekcji. Uczniowie od razu zauważyli, że ich ukochana nauczycielka ma o wiele poważniejszy wyraz twarzy niż zwykle.

— Posłuchajcie, sprawa wypadku Ani została rozwiązana. - Ania poczuła jakby tysiące igiełek wbijało się w jej ciało, z jednej strony się bała, z drugiej miała nadzieje, że Billy zostanie odpowiednio ukarany. Diana widząc niepokój przyjaciółki złapała ją za rękę, by dodać jej otuchy. - Billy? Proszę przyprowadź w poniedziałek rodziców, chcę z nimi porozmawiać. - Billy skinął twierdząco głową i spojrzał w stronę rudowłosej. Był pewien, że nie dotrzymała umowy i go wydała. - Skoro sprawa jest zakończona zajmijmy się literaturą. Każdy zapewne zna...

Ania nie była w stanie skupić się na lekcji, co chwile nerwowo zerkała w stronę Andrews'a. Gilberta martwiło zachowanie dziewczynki, postanowił dotrzymać jej towarzystwa w drodze do domu, nie chciał by Billy miał okazje ją zaczepić.

🌻🌻🌻

Jestem przy Tobie moja Marcheweczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz