Znikaj zdradliwa, kwiatowa korono

903 49 20
                                    

— To czemu wróciłeś? - zapytała opierając się na łokciach.
— Z tylko jednego powodu... - odpowiedział patrząc Ani w oczy. Wpatrywali się w siebie, nie potrafiąc oderwać wzroku od siebie. Gilbert zbliżył się lekko do rudowłosej lecz ona niemal z prędkością światła poderwała się i wstała.
— Zapomniałam, że... Eee... Miałam pomoc Jerry'emu! - to było bardzo niezręczne dla obojga. Dziewczynka jednak wiedziała, że poddając się chwili zrani swoją przyjaciółkę, nie mogła do tego dopuścić. - Będę już wracać! - pośpiesznie złapała za swój koszyk i ruszyła w kierunku Zielonego Wzgórza.
— Aniu! Zaczekaj! - Blythe czuł się jak najgorsza osoba na świecie. Nie chciał wystraszyć przyjaciółki, ale to było silniejsze od niego. Chciał ją zatrzymać, przeprosić, jednak ona już odeszła. Widział podskakujące w rytm jej kroku rude warkocze, które tak pokochał.

****

Ania wbiegła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Naprawdę lubiła Gilberta, ale jak on mógł próbować skraść jej pocałunek. Co prawda sceneria była piękna, była wręcz idealna na pierwszy pocałunek, jednak była pewna, że to nie ona powinna być w tamtym miejscu lecz Ruby. Mała blondynka zasługiwała na szczęście. Była miła, życzliwa, nigdy nie była złośliwa, po prostu dla Ani zasługiwała na wszystko co najlepsze. Ruby miała śliczne złote loki, rumiane policzki, czarujący uśmiech... Czemu, więc Gilbert wybrał tę szarą sierotę o tak szkaradnych włosach? Co on takiego w niej widział?

Ania zorientowała się, że na głowie wciąż ma wianek, a nie swój kapelusz. Musiała go zostawić uciekając przed tym nieznanym, magicznym uczuciem. Zerwała kwiatową koronę ze swych włosów i zniszczyła. Podeszła do okna i w złości zaczęła wyrzucać pojedyncze kwiatki na dwór. Była wściekła. Na Blythe'a? Nie, to chyba nie to... Na Ruby? Też nie... Ania była wściekła na samą siebie. Była wściekła, że wplątała się w tą dziwną i skomplikowaną relacje. Darzyła Gilberta uczuciem dotąd nieznanym. Nie była pewna czy to miłość, ale wiedziała, że jest to bardzo silne uczucie. Chłopcu Ania także nie była obojętna, zainteresował się nią pierwszego dnia. Wszystko byłoby pięknie, ale tutaj pojawia się pewien różowy problem. Mianowicie Ruby była wielce zakochana w brunecie od kilku lat. Według Diany nie była to prawdziwa miłość, jedynie mocne zauroczenie.

****

Gilbert szedł przez Zielone wzgórze w kierunku drzwi. Nagle na jego brązowe loki coś spadło, gdy zdjął tajemniczy przedmiot z swojej głowy zobaczył białą stokrotkę, wydała mu się taka smutna. Wtedy spojrzał w górę i ujrzał rudowłosą królewnę Avonlea, wyglądająca z swojej wieży. Była wściekła, rzucała kwiatami z taką agresją, jakby to one były winne całemu złu. Dziewczynka chyba go nie zauważyła, bo nie przerwała trwającej czynności. Syn Jana zapukał do drzwi, otworzyła je starsza kobieta w szarej sukience i białym fartuszku.

— Witaj Gilbercie, co Cię do nas sprowadza? - zapytała z zmęczonym uśmiechem.
— Dzień dobry. Właściwie przynoszę tylko kapelusz Ani, zostawiła go na łące. - powiedział podając Maryli ów przedmiot.
— Bardzo miło z Twojej strony. Wejdź, zawołam ją. - kobieta zmierzała już w kierunku schodów, jednak gość zatrzymał ją.
— Nie trzeba. Na pewno jest zajęta. Będę bardzo wdzięczny jeśli przekaże go jej Pani. - chłopiec nie chciał się narzucać, ponieważ wiedział, że on jest winny gorszemu samopoczuciu Ani. Nie chciał jeszcze bardziej jej dobijać.

Pożegnał się z Panną Cuthbert i udał się w swoją stronę. Ostatni raz spojrzał w stronę okna ukochanej jednak tym razem nie ujrzał tam nikogo, jedynie zarys jej pokoju.

Żałował tego jak postąpił. Nie chciał teraz jej zadręczać, postanowił dać jej czas na poukładanie myśli. Gdy będzie chciała-wróci, jeśli nie, będzie mógł winić jedynie samego siebie za zniszczenie ich i tak ciężko zapracowanej przyjaźni.

W domu nawet żarty Sebastiana nie poprawiły mu nastroju. Opowiedział przyjacielowi o wszystkim, zawsze było mu w tedy lepiej. Choć Lacroix nie zawsze go rozumiał, potrafił go wspierać.

— Co ja mam robić Bash?! - zapytał rozżalony chłopiec, cierpiał i Sebastian to wiedział.
— Walcz o nią. O miłość zawsze warto walczyć. - powiedział poważnie mężczyzna i spojrzał w kierunku swojej żony.
— No i nie upijał się i nie oświadczaj w koszu z bielizną. - Mary śmiała się wspominając zaręczyny z Sebastianem. Mężczyzna poczuł się lekko zażenowany lecz po chwili także zaczął się śmiać.

🌻🌻🌻

Witajcie!

Co tam u Was? Mam nadzieję, że miło spędzacie czas. Piszcie jak waszym zdaniem będzie wyglądała dalsza część historii Ani i Gilberta. Liczę, że Was nie zawiodę!

Buziaczki! 🌻

Jestem przy Tobie moja Marcheweczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz