O to Twoja komnata, księżniczko Kordelio

1K 56 4
                                    

Gilbert jako pierwszy odnalazł wskazówkę. Od razu gdy to zrobił udał się do Panny Stacy. Idąc przez las zastanawiał się jak Ania to robi, że dostrzega tak wiele szczegółów w otaczającym ją krajobrazie, a nie umie zauważyć uczuć, jakimi darzy ją chłopak. Wiedział, że Ania uznaje siebie za brzydką, jednak on uważał, że jest piękna. Kochał każdy pieg znajdujący się na jej jasnej twarzyczce, każdy rudy włosy zapleciony w warkocz i ten, który z niego uciekł. Kochał jej inteligencje, spostrzegawczość, upartość. Kochał to jaka była wyjątkowa. Nie była jak wszystkie inne dziewczyny, które znał. Ania nie przejmowała się tylko tym jaką sukienkę włożyć. Gilbert po prostu kochał całą Anie.

— Już mam wskazówkę Proszę Pani. - powiedział podchodząc do nauczycielki.
— Bardzo dobrze Gilbercie, jesteś pierwszy!
— Ania jeszcze nie wróciła? - zapytał z niepokojem chłopak.
— Niestety nie. Bardzo się martwię, ale nie mogę zostawić całej klasy.
— To w takim razie ja pójdę jej poszukać!
— No dobrze, ale proszę, nie zgub się razem z nią.

Gilbert jedynie skinął głową i ruszył w stronę studni. Też ją zauważył po drodze, więc wiedział gdzie jej szukać jednak nie zwrócił uwagi na wiadro. Studnia pośród drzew po prostu rzucała się w oczy.

****

Ania siedziała na dnie studni i płakała. Od krzyku bolało już ją gardło, a ciemność obudziła mózg i przywołała okrutne wspomnienia, które raniły serce Ani jak brzytwy, rozdrapując dawno zagojone rany.

Ania siedziała na swoim łóżku w sierocińcu. Na kawałku znalezionego papieru zapisywała ołówkiem, małe literki. Starała się aby były jak najmniejsze, żeby zmieściło się ich wiele. Pisała kolejne opowiadanie o czarującej Kordelii - królewnie o czarnych włosach i fiołkowych oczach, marząc, że to ona jest na jej miejscu. Księżniczka Kordelia nie musiała się martwić o to czy nie będzie chodziła głodna, o to czy ktoś ją pokocha, ona miała wszystko. Nagle ktoś zabrał kartkę z kolan dziewczynki.

— O mój kochany, czy nasza rozłąka musi nastąpić? Czy nie możemy już na zawsze pozostać razem, w tym pięknym zielonym królestwie? Będzie nam tu dobrze, zobaczysz. Nie potrzebujemy niczego więcej do szczęścia.- czytała w prześmiewczy sposób jedna z jedenastu współlokatorem Ani. Była jedną z starszych dziewczyn, które tak często dokuczały Ani, tym razem nie było inaczej.
— Skoro tak bardzo lubisz romantyczne opowieści, zobaczymy na co teraz wpadniesz.

Dziewczyny złapały Anie i wepchnęły do małej piwniczki, do której było zejście nie daleko ich pokoju.
— O to Twoja komnata, księżniczko Kordelio. - zadrwiła jedna z sierot.
— Powodzenia w wymyślaniu. - powiedziały po czym zatrzasnęły drzwi.
Ania wiedziała, że wszystkie opiekunki już śpią i dopóki rano nie zaczną przygotowywać śniadania, będzie tu zamknięta. Była sama, zmarznięta i zamknięta. Nie miała rycerza na białym koniu, który ją ocali...

Aniu!

...Siedziała, więc w ciemnościach i płakała. Ze strachu, z bezradności i smutku, że nikomu nie zawiniła, a i tak jej nienawidzą...

Aniu!

...Nagle usłyszała kroki, pomyślała, że to jej wybawca jednak po chwili usłyszała chichot dziewczyn, które ją zamknęły. Powoli traciła nadzieje  i godziła się z myślą, że zostanie tu na całą noc...

🌻🌻🌻

Jestem przy Tobie moja Marcheweczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz