Connor wybudził się ze stazy i dostrzegł, że został przykryty kocem, za to Niles gdzieś zniknął. Nie długo trwało jego poszukiwanie, ponieważ chwilę później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi frontowych i do salonu wszedł wspomniany android, niosący parę torebek tyrium z logo CyberLife.
Hej, jak się czujesz?, spytał przez interfejs, podając mu wspomniane srebrne torebki.
Okej, odpowiedział zwyczajnie, biorąc tyrium.
Doskonale wiedział, do czego było potrzebne. Na pewno stracił trochę swojej niebieskiej krwi, więc podszedł do jednej z szafek, wyciągnął szklankę i przelał do niej ciecz. Wrócił do salonu i zaczął powoli pić. Hank miał jeszcze kilka minut snu przed rozpoczęciem szykowania się do pracy, dlatego Connor zajął miejsce z powrotem na kanapie.
Cienie przeszłości mogły wrócić po niego w każdej chwili, w każdym miejscu i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że nie był ulubieńcem innych ze swojego gatunku, mogli go nawet uważać za wroga i powinien być bardziej ostrożny. Poczuł jak materac ugiął się pod ciężarem innej osoby, dlatego zerknął na, jak się domyślił, Nilesa i zgarbił się, próbując ukryć swoją twarz przed światem. Poczuł dłoń na swoim ramieniu, gdy Niles próbował przekonać go do spojrzenia na niego.
Na pewno chcesz iść dziś do pracy?
Przynajmniej będę miał czym się tam zająć.
Ale ty potrzebujesz odpoczynku.
Connor zerknął na androida, marszcząc brwi.
Nie, muszę oderwać swoje myśli od... tego wszystkiego.
Niles przyglądał się z troską, jak Connor odkładał pustą szklankę na stolik i jego twarz przybrała bolesny wyraz. Jakby coś go bolało, tylko że nie fizycznie, a psychicznie, co sprawiło, że Niles też ubolewał. Powoli zabrał dłoń z jego ramienia i pochylił się do przodu, by uchwycić wzrok Connora, który wciąż zgarbiony nie chciał nawet podnieść głowy.
Wszystko będzie okej, jesteś bezpieczny, wyciągnął niepewnie dłoń w jego stronę i położył ją na jego policzku, by odwrócić jego twarz przodem do niego. Nikt cię nie może skrzywdzić.
Connor w końcu spotkał jego spojrzenie wypełnione smutkiem i przejęciem. Z jego dłoni zsunęła się sztuczna skóra, czego Niles nie kontrolował i obaj wiedzieli, co to znaczyło, ale jego uczucia, nawet jeśli nie były do końca jasne, nie były również tajemnicą. Dlatego żaden z nich się tym nie przejął. Connor w końcu uchylił usta, by się odezwać, ale zamiast tego zamknął je i spuścił wzrok.
Przepraszam, że musisz patrzeć na mnie, kiedy to przeżywam.
Nie przepraszaj. Cieszę się, że mogę tu być i cię wesprzeć. Chociaż... nie wiem na ile moja obecność jest pomocna.
Zabrał swoją dłoń i wyprostował się, sprawdzając godzinę. W tym samym czasie usłyszeli, jak Hank wychodził ze swojego pokoju. Przywitali się i w końcu zaczęli się przygotowywać do pracy.
· · ·
Gavin tej nocy nie mógł zasnąć. To nie tak, że wcześniej spał normalnie, ale tym razem męczyły go koszmary dnia codziennego, nie te z przeszłości. Był na siebie zły, że pozwalał sobie na taką słabość, że myśl o tym, że Connor mógł umrzeć, skutecznie odwiodła go od snu, więc ostatecznie skończył w salonie z kubkiem kawy, przykryty kocem i oglądając filmy.
Jego kot spał na jego udach i szkoda mu było go ściągać, kiedy jego budzik zadzwonił. Po nieprzespanej nocy ogarnął się, nakarmił zwierzaka i ruszył do pracy.
CZYTASZ
Zamiennik [RK1700] -PL-
FanfictionConnor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zostać wyłączony. Wiesz, jak bolesne jest słuchanie tego typu rzeczy? Przyszedłeś tu i prosto z mostu oznajmiłeś mi, że stracę wszystko, co zyska...