Rozdział 21

187 10 7
                                    

Wiatr muskał ich twarze, kiedy spacerowali przez psi park, pozwalając Sumo wybiegać się na otwartej przestrzeni. Mogli dostrzeć parę innych pupili i ich właścicieli, co dodawało temu miejscu uroku. Było to dosyć popularne miejsce wśród osób w tej okolicy posiadających psy.

Zwinięta smycz w dłoni Connora wydawała wysoki dźwięk, gdy jej metalowe części obijały się o siebie wraz z rytmem jego kroków.

Zatrzymał się przy jednej z ławek, upewnił się czy Sumo nadal znajdował się w zasięgu jego wzroku i usiadł, odkładając smycz. Pociągnął Nilesa w dół, by zmusić go do zajęcia miejsca obok. Ciepłe, wiosenne powietrze przyjemnie odznaczało się na ich sztucznej skórze.

— Nie sądziłem, że trzymanie kogoś za rękę — mówił, zerkając na ich złączone dłonie — może być tak miłe.

Jego głos był łagodny, cichy. Nie chciał psuć panującego spokoju.

— Ludzie będący w związku znajdują w tym komfort — odpowiedział Niles, uśmiechając się.

Connor podniósł na niego wzrok, by spotkać jego łagodną twarz i nadzieję w oczach. Nie byli razem, ale na pewno łączyło ich uczucie. Nie byli w oficjalnym związku, jednak ich zachowanie było zdecydowanie jednoznaczne.

Było przyjemnie, radośnie, odniesiony tego dnia sukces wciąż sprawiał szczęście. Connor nie chciał zakłócać miłej atmosfery, ale musiał wyjaśnić jedną rzecz.

— Co do tamtego pocałunku...

— Nie musisz tłumaczyć — przerwał Niles, kciukiem uspokajająco gładząc wierzch jego dłoni.

— Nines. To było nie fair w stosunku do ciebie — odparł z wyrzutem.

— To nieprawda — jednak ton jego głosu wydawał się mówić co innego.

I Connor wiedział doskonale, że powinien był się wtedy powstrzymać. Teraz Niles obwiniał się przez niego, wmawiając sobie, że wykorzystał sytuację. Nawet jeśli wina nie była w żadnym stopniu jego, bo nic złego nie zrobił. Zacisnął usta w cienką linię, puszczając jego dłoń. Zyskał pytające spojrzenie Nilesa.

Nie przejął się jego reakcją, chwilę później obejmując go i wtulając się w jego bok. Głowę wygodnie ułożył na jego ramieniu, wzrokiem podążając w stronę Sumo bawiącego się jakimś znalezionym kijem.

Niles z wahaniem również objął androida, przyciągając go do siebie nawet bliżej. Chciał mu zapewnić ochronę, szczęście – życzył mu wszystkiego, co najlepsze, nawet jeśli nie wypowiedział tego na głos. Sam był również szczęśliwy, mając go obok. Znali się niecałe siedem tygodni, ale widocznie wystarczyły one na wzajemne poznanie się, zmienienie swojego nastawienia i poczucie... czegoś.

Przez ten czas działo się sporo rzeczy; tych złych, jak i tych dobrych. Relacja, którą stworzyli, zdecydowanie należała do tych drugich.

— Nie obwiniaj się o to, Nines — poprosił po paru minutach ciszy między nimi. Podniósł głowę, żeby spojrzeniem potwierdzić swoje słowa. Żeby się rozluźnił, bo w tamtym momencie był naprawdę spięty. Jego ciepłe, brązowe oczy spoczęły na tych zimnych, szarych. I Niles nie wiedział, czy uda mu się nie oszaleć przez intensywność z jaką na niego patrzył.

— Postaram się — odpowiedział, nie odwracając wzroku.

— Okej. Wiem, że nie mogę oczekiwać więcej. — Connor delikatnie przechylił głowę w bok. Uśmiech zagościł na jego twarzy i serce Nilesa zabiło szybciej, zupełnie jakby wcale nie widział tej ekspresji wcześniej.

Postanowił zmienić temat.

— Jak się czujesz? Było dziś naprawdę intensywnie — stwierdził, śmiejąc się nerwowo, cicho.

Zamiennik [RK1700] -PL-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz