Rozdział 19

196 14 6
                                    

Przerwa w DPD powodowała opustoszenie głównego biura, kiedy większość oficerów jechała coś przekąsić. Za to Connor, Niles i parę innych pracowników, którzy udawali się do break roomu, zostawali w budynku - nie mieli lepszego miejsca do przebywania.

Connor opierał się o brzeg biurka Nilesa, odliczając czas do końca przerwy. Wiedział, o której godzinie powinien pójść po kawę dla Hanka, żeby zdążyć zanieść ją do jego biurka.

Czekał również na Markusa, który poprzedniego wieczoru przez interfejs powiedział mu, że musi z nim porozmawiać. Pozwolił mu przyjść podczas jego przerwy i teraz niecierpliwie przesuwał monetę między palcami.

- Hej, wszystko w porządku, Con? - głos Nilesa wyrwał go z natłoku myśli.

Connor spojrzał na niego.

- Tak, tak. Markus powinien niedługo przyjść i denerwuję się. Stwierdził, że musi mi powiedzieć coś ważnego i brzmiał na przejętego - wyjaśnił, chowając ćwiartówkę do kieszeni.

Zamiast tego zaczął miąć mankiety swojej koszuli.

- To na pewno nic strasznego - próbował go uspokoić.

Chwycił jego dłonie, żeby powstrzymać go przed nerwowym tikiem i spojrzał mu w oczy.

Obaj uśmiechnęli się do siebie i Connor speszony odwrócił wzrok. Jednak nie zabrał dłoni i przez chwilę zapomnieli, że powinni zachować profesjonalizm, w końcu dalej siedzieli w biurze.

- Cokolwiek to jest, cały czas tu będę, okej? Nie musisz się bać.

- Wiem, ale ta niepewność zżera mnie od środka.

Wtedy usłyszeli kroki, wyraźnie zbliżające się do ich dwójki. Connor podniósł wzrok i ujrzał nikogo innego, jak Markusa we własnej osobie. Android zyskał parę pytających spojrzeń od oficerów, którzy siedzieli w biurze. Zignorował je, widocznie zdeterminowany do szybkiego przekazania informacji.

- Hej - przywitał Connor, delikatnie zabierając dłonie z uścisku.

- Cześć - odpowiedział Markus, uśmiechając się lekko.

Niles skinął głową na powitanie, czując jakby nie powinien się odzywać, pozwolił im przeprowadzić tę rozmowę, siedząc tam, jak duch.

- Co chciałeś powiedzieć? - spytał wyraźnie nerwowo Connor.

Markus oparł się dłońmi o blat biurka i spojrzał na androida. Wyglądał, jakby zastanawiał się, jak ułożyć swoją wypowiedź.

- Wiesz o tym, że co parę dni przychodzę do Jerycha i pytam moich ludzi o jakieś zastrzeżenia i skargi - zaczął. Connor powoli przytaknął, czekając aż kontynuuje. Do czego mógł zmierzać? - Po tym, co się ostatnio stało z Caroline i Louisem, wzburzyli się. Mówili o tym, że jesteś niebezpieczny i... że powinniśmy się ciebie pozbyć.

Markus przeniósł wzrok na Nilesa, którzy zesztywniał, od razu zdając sobie sprawę, co miał na myśli.

Connor natomiast spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie tego. Zamrugał szybko, przetwarzając nową informację. Wpatrywał się w podłogę, starając się nie wybuchnąć. Jakim cudem to się stało? Pomógł w demonstracji, przyczynił się do zwycięstwa androidów, ale... dalej czekała go długa droga do zyskania ich zaufania.

Poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się w stronę Markusa, który posłał mu pocieszające spojrzenie. Okazał mu niewerbalne zapewnienie, że wszystko jest dobrze.

- Ja... - próbował coś powiedzieć, ale zwyczajnie nie umiał.

Było mu cholernie przykro.

- Spokojnie, jest okej - odezwał się Niles, chwytając jego dłoń i splótł ich palce.

Zamiennik [RK1700] -PL-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz