Rozdział 2: Wielka uczta

211 22 1
                                    

,, Czytamy poezję, bo należy do gatunku ludzkiego. A gatunek ludzi przepełniony jest namiętnościami. Oczywiście, medyczne prawa, bankowość, to dziedziny niezbędne, by utrzymać nas przy życiu. Ale poezja, romans, miłość, piękno? To wartości, dla których żyjemy?'' – Nancy H. Kleinbaum ,,Stowarzyszenie Umarłych Poetów''

Przed zachodem słońca sala biesiadna wypełniła się gośćmi. Brakowało jednak gospodarzy uczty, czyli rodziny królewskiej. Thor po powrocie z ogrodów szybko się przebrał. Ubrał swoją srebrną zbroję oraz hełm i czerwoną pelerynę. Loki oraz jego przyjaciele - prócz Allison - czekali na sali razem Odynem. Uczta oraz bal miały się niebawem zacząć, ale nie bez Friggi i króla, których jeszcze nie było.

- Loki, idź proszę po moją żonę i syna. - polecił mu Odyn, gdy słońce już wstawało.

- Oczywiście Panie. - odparł brunet, kłaniając się byłemu władcy.

Potem Loki ruszył przez tłum w kierunku drzwi, by po chwili zniknąć za nimi. Szedł zawiłymi korytarzami pałacu, kierując się w stronę komnaty Thora. W pewnym momencie ktoś wyszedł zza rogu i zderzył się z nim. Tym kimś okazała się być Allison.

- Przepraszam, straszna ze mnie niezdara. - powiedziała dziewczyna, udając niewiniątko. - Wybaczysz mi panie?

-,, Panie"? - spytał nieco zaskoczony Loki, podchodząc do przyjaciółki. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. Kiedy przestali, Loki delikatnie ujął drobną dłoń Allison, zaczynając bawić się srebrnym pierścionkiem. - Nie musisz się tak do mnie zwracać, przecież wiesz.

- Dlaczego? Z całej naszej czwórki, tylko ty masz błękitną krew. - odpowiedziała, pochylając się do przodu, bliżej twarzy bruneta.

- Alli, nie zamierzam wracać do Jotunhaim. Proszę nie mówmy już o tym.

Blondynka posłała zielonookiemu jeden z tych uśmiechów, będących na pograniczu cwanego i szczerego, radosnego. Wyciągnęła dłonie z uścisku chłopaka, by po chwili ułożyć je na zakrytej złotą zbroją klatce piersiowej. Uniosła wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy. Stanęła na palcach delikatnie muskając blade wargi Lokiego, a chwilę później kiedy nie zareagował w żaden sposób, ona zrobiła pierwszy krok. Ostrożnie, nienachalnie, ale pewnie złożyła na ustach Lokiego pocałunek, który oddał cicho mrucząc. Brunet jednak po dłuższej chwili odsunął się od przyjaciółki, aby zaczerpnąć tchu, przypominając sobie też co miał zrobić.

- Muszę iść po Thora i Friggę. - powiedział pół głosem.

- No tak. Bal bez króla to jak rycerze bez swoich białych rumaków. W takim razie widzimy się na sali, mój panie.

Odchodząc, ostatni raz pocałowała bruneta, po czym ruszyła korytarzem do sali biesiadnej. Chłopak stał jeszcze chwilę, a po chwili otrząsnął się z lekkiego szoku i przypominając sobie co miał zrobić. Ruszył szybkim krokiem w stronę komnaty Thora. Czuł, że się rumieni. Do tej pory pamiętał do czego nie doszło między nimi. Thor był jego przyjacielem, chociaż mógł być kimś więcej. Odmówił jednak, ponieważ nie czuł tego tego samego co blondyn.

Jego myśli przerwało skrzypnięcie drzwi. Zatrzymał się tuż przed nimi. Odetchnął z ulgą. Gdyby sie nie zatrzymał, zapewne by uderzył w nie. Zza drzwi wyszedł Thor.

- O Loki. - usłyszał swoje imię. Mówcą był oczywiście Thor.

- Przyjęcie się już prawie zaczęło. - powiedział spokojnym tonem. - Bez ciebie i Friggi nie może się zacząć.

- Racja. Królowi nie wypada się spóźniać. - mówiąc to ruszył w stronę sali biesiadnej.

Loki lekko mu się ukłonił, po czym szybkim krokiem ruszył do komnaty Friggi. Złożyło sie tak, że królowa wyszła akurat zza rogu.

- Przyjęcie się już zaczęło Loki? - spytała królowa.

- Za chwilę się zacznie Pani. - odparł brunet, natychmiast ruszając w kierunku, z którego przyszedł.

***

Po przemówieniu króla, wino się polało do wszystkich kielichów. Kiedy słońce już w pełni się obudziło, uczta się rozpoczęła. Muzyka grała, wina przybywało, jedzenia ubywało. Rozpoczął się najdłuższy dzień roku.

528 SŁÓW

Książę Z JotunheimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz