Rozdział 6: Potwór W Lustrze

182 22 3
                                    

Ktoś nagle zapukał do drzwi jego komnaty. Doskonale wiedział kto to był i z tego też powodu nie zamierzał go w puszczać do pokieszczenia. Nie chciał, aby ktokolwiek widział go takiego - prawie niebieskiego.

- Loki, otwórz! - to był głos Thora. - Wiesz może już czy dzieje się coś w Asgardzie? Chciałbym to omówić.

- To nie jest dobry moment Thor. - odpowiedział brunet, wychodząc z łazienki.

- Rozumiem, że jeśli faktycznie coś się stało, musisz się pewnie otrząsnąć, ale jako twój król rządam natychmiast wyjaśnień!

- Ale ich nie dostaniesz! - krzyknął do drzwi, zaciskając dłonie w pięści.

- To jest rozkaz Loki!

- Nie masz prawa mi rozkazywać!

- Oczywiście, że mam! Jestem twoim królem!

- NIE JESTEŚ!

W momencie, w którym Loki wykrzyknął swoją odpowiedź, uderzył w drzwi, a te pokryły się z automatu lodem. Wtedy on jaki stojący po drugiej stronie Thor, cofnął się. Przez chwilę między nimi zapadła głucha cisza. Obaj patrzeli się trochę przestraszeni w lód na drzwiach.

- Thor, dostaniesz odpowiedź, ale nie teraz. - odezwał się drżącym głosem czarodziej po długiej chwili wahania. - Jeśli nie rozumiesz, że potrzebuję czasu to odejdź.

Blondyn nic na to nie powiedział, nie musiał nawet. Odszedł w sobie tylko znanym kierunku. Loki natomiast usiadł na swoim łóżku, zaczynając patrzeć to na zamrożone drzwi to na swoje wciąż niebieskie dłonie. Nie chciał rozmawiać z Thorem, ponieważ za bardzo się bał jego reakcji na widok jaki by zastał. Co prawda mógł założyć na siebie koszulę, ale rąk by nie dał rady ukryć. Druga sprawa dotyczyła tego co widział w Żelaznym Lesie. Było to za razem pełne jak i straszne. W dodatku nie wiedział co sie stało, co sprawiło, że część lasu pokryła się lodem i zamroziła rośliny oraz żyjące w tym lesie zwierzęta. Musiał to przemyśleć, co powiedzieć Thorowi. Myśląc nad tym zasnął.

***

Biegł w ciemności przez zaspy. Czuł niewyobrażalne zimno. W pewnym momencie stanął na krawędzi przepaści. Ktoś pociągnął go za rękę w stronę zasypanej śniegiem nory.

- Musisz uciekać Loki, rozumiesz? - powiedziała postać obok niego, kładąc dłoń na jego zimnym policzku.

To była Ila, jego matka. Twarz miała nie wyraźną. Nie widział jej dokładnie. Nie wiedział co odpowiedzieć, co wtedy powiedział. Pamiętał, to był ten dzień kiedy uciekł z Jotunheim. Sam.

- Nic mi nie będzie. Idź już, proszę. - mówiła kobieta z troską w głosie. - Pamiętaj, że będzie dobrze.

Stał jak wryty. Nie ruszył się nawet o krok, a Ila odwróciła się do sługów Laufey'a, gotowa do walki. Jotuni otoczyli ją ze wszystkich stron, nie miała jak uciec.

- Brać ją! - krzyknął jeden.

- Proszę bardzo, ale mojego syna nie dostaniecie! - odkrzyknęła, zaczynając odpierać ataki przeciwników.

Ruszył na nią cały oddział. Kobieta nie miała z nimi szans, a mimo to dzielnie walczyła, do końca. W momencie, w którym Loki zamierzał rzucić się w wodę walki, jakaś siła zatrzymała go w miejscu. Teraz kiedy chciał zrobić krok, nie mógł. Wtedy zobaczył ponownie jak jeden z Losowych Olbrzymów zabija Ilę.

- Nieeeee! - krzyknął na całe gardło, budząc się przy tym.

Od razu podniósł się do siadu, próbując złapać oddech. Chciał płakać jak dziecko, ale powstrzymał łzy. Wstał, stanął przed dużym lustrem, aby doradzić czy jego naturalny kolor skóry zniknął. Łzy jednak znowu napłynęły mu do oczu i tym razem nie dał rady ich powstrzymać. W odbiciu szklanej taki widział jak niebieski kolor pokryła go całego. Wiedział przed sobą potwora.

543 SŁOWA

Książę Z JotunheimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz