Rozdział 15: Na Korytarzu

138 16 1
                                    

W momencie kiedy Laufey przestał się śmiać, do sali tronowej weszło przynajmniej tuzin strażników. Wszyscy wysocy jak drzewa i uzbrojeni w broń zrobioną z lodu. Dwunastu Jotunów otoczyło Becka, Aarona oraz Lokiego że wszystkich stron.

- Eee... Loki, bo tak jakby nas otoczyli. - wydukał Beck. - Ja jestem za wzięciem nóg za pas i ucieczką jak najszybciej i jak najdalej.

Brunet cofnął się pare kroków w tył. Ruchem ręki dał znać Beckowi, aby zrobił im trochę miejsca. Szatyn zrobił to z przyjemnością.

- Dawno nie było okazji aby użyć tego zaklęcia. - powiedział Wan jakby do siebie.

- Nie gadaj tylko rób to miejsce! - krzyknął spanikowany elf.

Brązowowłosy przewrócił oczami, po czym wypowiedział pierwszą część zaklęcia, a wokół nich trzech powstała szara kopuła. Zaraz potem dodał druga połowe i tarcza, która chroniła czarodziei że wszystkich stron, wymiotła otaczających ich wrogów pod ścianę.

- Wiejemy! Loki rusza się! - krzyknął Aaron do zaopatrzonego w jakiś punkt przed sobą przyjaciela.

Pociągnął go za rękaw jego paszcza, wyrywając z zamyślenia. Całą trójką rzucili się do ucieczki lodowym korytarzem.

- Tam ktoś był. - powiedział po jakimś czasie brunet, przyspieszając biegu. - Widziałem kogoś.

- Stary, mam nadzieję, że twoim domu nie ma duchów, bo jedyne co tu straszy to ci olbrzymi za nami.

- Mam rozumieć że ja też straszę?

- To nie podlega teraz dyskusji. - wtrącił Beck nim jego kolegi zdołał odpowiedzieć. - Teraz jedyne co możemy przedyskutować to przyspieszenie biegu i dalsza ucieczka. Wrócicie do tego tematu kiedy nasze życie nie będzie zagrożone.

Loki i Aaron wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ustalając że Wan ma rację i należy przełożyć te rozmowę. Biegli więc dalej, nie zatrzymując się i ustalając lodowych pocisków, rzucanych przez Jotunów. Jakby tego było mało tuż przed uciekinierami wyskoczyli strażnicy, którzy pilnowali wejścia do zamku. Natychmiast się zatrzymali, gdy tamci zagrodzili im drogę. Loki natychmiast stworzył wokół siebie i przyjaciół barierę.

- Mamy jakiś plan? - wypytał elf, licząc na jakąkolwiek odpowiedź że strony przyjaciół, nikt jednak nic nie zaproponował. - Beck rzuć to twoje zaklęcie.

- Ono pochłania dużo energii, ledwo dawałem radę biec. - odpowiedział Wan. - Jak żeś sali mądry to sam coś zrób.

- Ale nie mogę! Moja magia na nic się tu nie zda, jest bezużyteczna.

Olbrzymi zaczęli atakować, próbując rozbić tarczę Lokiego. Pochłaniała ona drgania, dzięki czemu czarownik mógł odepchnął od siebie Jotunów. Odczekał chwilę i po chwili używając silnego zaklęcia, odepchnął napastników. Zielona fala energii przepłynęła przez korytarz zabierając ze sobą Lodowych Olbrzymów. Zabrało to brunetowi dużo energii.

- Aaron sprób podtrzymać tę tarczę chociaż szło chwilę. - powiedział Loki, czując coraz większe zmęczenie i pot spływający po czele.

- A magiczne słowo?

- Abracadabra. Aaron do cholery, jak za chwilę mnie nie zastąpisz to cię ukatrupię.

- Uważaj! - krzyknął elf.

Jotunowie ponownie się zebrali i ponownie przypuścili atak. Tym razem do gry przyłączył się Laufey. On ostatecznie to zakończył - posłał w ich stronę lodowe pociski. Jeden rozbił barierę i odrzucił Lokiego do tyłu. Pozostałe przemieniły Lokiego, Becka i Aarona w lodowe posągi.

- Zabrać ich do lochów. - rozlazł król.

480 SŁÓW

Książę Z JotunheimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz