Loki tkwił w jednym z pokoji strzeżony przez przynajmniej czterech olbrzymów. Nie mógł użyć swojej mocy, ani choćby magii z Żelaznego Lasu czy chociażby tej lodowej - po prostu żadnej. Siedział na podłodze pod ścianą, od czasu do czasu próbując utworzyć w dłoniach choćby drobną kuleczkę światła. Wszystko jednak było na marne. Czasem też rozmyślał o swojej jakże nie konfortowej czy przyjemnej sytuacji. Spełniły się jego najgorsze sny. Wrócił do Jotunheim pod rządy ojca, najprawdopodobniej w Asgardzie jest uwarzany za zdrajce i przyjaciele go opuścili, a na dodatek osoba, którą jednak kochał i kocha, zaczęła go zapewne nienawidzić. W duchu po cichu jednak liczył, że to ostatnie nie jest prawdą. Bał się jednak, że może być. Nie chciał tego.
Drzwi jego pokoju-więzienia się nagle otworzyły, a do środka weszła Allison. Loki zgromił ją na powitanie wzrokiem.
- Król chce ciebie widzieć, Loki. - powiedziała dziewczyna.
- Więc czemu sam tu nie przyjdziecie? - spytał brunet.
- Nie wiem. - odpowiedziała blondynka. - Ale wiem, że to nie skończy się dla ciebie dobrze, jeśli będzie musiał tu przyjść osobiście.
Znak doskonale gniew ojca, wiedział że jest w stanie nawet zabić. Podejrzewał jednak, że Laufey go do czegoś potrzebuje, więc śmierć mu nie groziła. Szybko sobie przypomniałem jak go wcześniej traktował, na samą myśl cały się trząsł. Wstał więc powoli spod ściany i wyszedł z pomieszczenia razem z Allison. W momencie przekroczenia progu, All rzuciła zaklęcie, o którym energia uformowała się w kajdany.
- To chyba jest nie potrzebnie. - skomentował brunet, przerzucając spojrzenie czerwonych oczu z blondynki na kajdany.
- Znam twoje możliwości i wiem, że nawet bez mocy jesteś wyzwaniem. - odpowiedziała Midgardka. - Wiec, musisz mi wybaczyć, ale owszem kajdany są tu potrzebne.
Loki przewrócił oczami i niechętnie ruszył za kobietą. Czasem się zatrzymywał, tłumacząc, że albo but mu się rozwiązał lub wymyślał inne wymówki, aby tylko się zatrzymać. Allison z czasem straciła cierpliwość i następnym razem nie pozwoliła mu się zatrzymać. Chwilę później idąc, Loki specjalnie nadepnął sobie na za długą sznurówkę, przez co się przewrócił. Jednak i to zostało zignorowane przez All. Z trudem próbowała ciągnąć za sobą Lokiego. Ten dostrzegł w tym kolejny sposób, aby się zatrzymać.
- Żarty sobie ze mnie robisz? - spytała zirytowana.
- Jestem bogiem psot. Żarty to moja specjalność. - uśmiechnął się chytrze Loki.
- Przestań sobie ze mnie stroić żarty, bo gorzko tego pożałujesz. - zagroziła.
- Gorzki to ty nasz teraz wyraz twarzy. Przydało by Ci się trochę cukru, wiesz?
Blondynka zmarszczyła czoło.
- Bredzisz bez sensu. Straż! - krzyknęła, a po chwili obok niej stanęło dwóch olbrzymów.
Obaj chwycili bruneta za ręce i poszli do sali tronowej gdzie czekał Laufey. All natomiast odetchnęła z ulgą.
Olbrzemi postawili chłopaka na jego własnych nogach, a jeden popchnął go, tak że ten upadł na kolana przed królem. Loki jednak nie zamierzał kłaniać się Laufey'owi i szybko wstał. Strażnicy za to odeszli.
- Czego chcesz? - spytał oschle Loki.
- Po co pytasz skoro wiesz. - odpowiedział Jotun. - Zaklęcia, klątwy i uroki. Nic się nie zmienia, synu.
Na dźwięk ostatniego słowa, brunet zamierzał ponownie wykrzyczeć Laufey'owi prosto w twarz, jednak tylko zaciśniął dłonie w pięści.
- Nie rzucie dla ciebie ani jednego zaklęcia, klątwy czy uroku, niczego. - odpowiedział. - Za rządne skarby.
- Do prawdy? W takim razie możesz szykować łódź i kwiaty dla jego wysokości Thora*.
- Nie waż się nawet go tknąć! - krzyknął wyprowadzony z równowagi.
- Thorowi, ani twoim przyjaciołom nic się nie stanie, jeśli nie spełnisz moich wymagań. Zrozumiano?
551 SŁÓW
* tradycją wikińgów jest kładzenie zmarłych na łodziach z ich rzeczami prywatnymi, a potem palenie ich na morzu (tak było przy śmierci Froggi w Thor: Dark Kindom)
CZYTASZ
Książę Z Jotunheim
FanfictionKONTYNUACJA,, CZAROWNIKA Z ŻELAZNEGO LASU " Zło zostało przepędzone, a to wszystko dzięki Lokiemu. Młody czarownik i jego przyjaciele świętują najdłuższy dzień roku, wszystko co dobre szybko się kończy - Asgardowi grozi kolejne niebezpieczeństwo. Ty...