To moja wina

982 66 61
                                        

POV YOSHI:

-Damian...- powiedziałem drżącym głosem. Złapałem go za rękę i ścisnąłem mocniej, niż chciałem.

Łzy napłynęły mi do oczu. Byłem na siebie zły, że do tego dopuściłem. Może gdybym wtedy nie wyszedł z pokoju, Szymek nie zrobiłby tego.

-Co się stało?- spytał zaniepokojony, przerywając mętlik moich myśli.

-Ja...- nie wiedziałem, od czego zacząć, jak ująć to w słowa.- Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? Zawsze cię wysłucham i...- Widziałem zdziwienie na bladej twarzy chłopaka. Cały czas patrzył na mnie, przygryzając wargi.- M-mogę coś sprawdzić?

-Ale co? Mów do rzeczy, Filip.

Nie odpowiadając, podciągnąłem rękaw bluzy Damiana. Przez chwilę serce mi stanęło. Na przedramieniu chłopak znajdowało się kilka nacięć. Już z daleko mogłem dostrzec, że były dość głębokie. Zacząłem się jeszcze bardziej trząść. Przez całe ciało przeszedł mnie zimny dreszcz. Najgorsze było to, że te rany były moją winą. Obwiniałem się o to. Mogłem to powstrzymać.

POV SZYMEQ:

Byłem zaniepokojony. Brunet siedział teraz na moim łóżku, mocno ściskając moją dłoń. Bałem się. Nie wiedziałem, co się stało.

Nagle Yoshi podciągnął rękaw mojej bluzy. Przez moment wpatrywał się w osłupieniu na rany. Rany, które zrobiłem sobie żyletką, kilka godzin wcześniej, gdy byłem pokłócony z Filipem. Gdy zrozumiałem, co się stało, w mgnieniu oka opuściłem z powrotem rękaw, zakrywając blizny. Równie szybko oderwałem swoją dłoń, od dłoni chłopaka. Nie wiedziałem, co zrobić. Okaleczyłem się pod wpływem emocji i impulsu. Z ciemnych oczu Yoshiego popłynęła łza.

-Nie płacz przeze mnie, proszę- tyle byłem w stanie powiedzieć.

Chłopak zignorował moje słowa i powiedział:

-Przepraszam. Nie powinienem wychodzić wtedy z pokoju. To moja wina. Przepraszam.- Złapał mnie znów za rękę i popatrzył mi w oczy.- Proszę nie rób tego więcej.

-To nie twoja wina- wybełkotałem łamiącym się głosem. Opuściłem wzrok.

-Obiecaj, że nie zrobisz tego już nigdy.

Przez chwilę wahałem się nad odpowiedzią, ale koniec końców- złożyłem obietnicę. Filip lekko przysunął  i wtulił się we mnie. Zamknąłem oczy, skupiając się na ciepłu, jakie poczułem.

-Kocham cię- dodał cicho, wciąż przytulając się do mnie.

*******************

Położyliśmy się w moim łóżku. Ułożyłem swoją głowę na klatce piersiowej chłopaka i zasnąłem. Leżąc obok niego, czułem niekończącą się miłość. Nareszcie byłem szczęśliwy i spełniony. Po tamtym wydarzeniu jeszcze chwilę rozmawiałem z moim chłopakiem. Jak to dziwnie brzmi- "moim chłopakiem". Cieszyłem się, że mam teraz kogoś, komu mogę powiedzieć wszystko. Wytłumaczyliśmy sobie tamtą sytuację. 

PORANEK:

Obudziłem się. Pierwsze co zrobiłem, to spojrzałem na zegar naścienny. Wskazywał godzinę 11. Gdy przewróciłem się na drugi bok, nie zobaczyłem nigdzie Filipa. Rozejrzałem się szybko po pokoju, ale nic to nie dało- chłopaka nie było. Byłem wyspany, ale zbyt leniwy, by wstać. Wziąłem telefon do ręki i zacząłem go przeglądać bezcelowo. Przestałem dopiero, gdy drzwi mojego pokoju uchyliły się. Prędko popatrzyłem w tamtą stronę. Do środka sypialni wszedł Yoshi, jeszcze w piżamie. Uśmiechnął się i powiedział:

SzymeQ x YoshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz