Planetę, a właściwie to, co kiedyś mogło być planetą, otaczała siatka pola siłowego, składającego się z tysięcy mniejszych, przezroczystych sześciokątów, pomiędzy którymi czasem rozchodziły się błyski błękitnawych wyładowań, gdy uderzał w nie niewielki meteor, bądź coś innego przecięło jej orbitę. Środek niby-planety otaczał gruby pierścień ze stali. Na końcach jej osi wybudowano dwa kolejne pierścienie, przez co cały glob z daleka wyglądał niczym nanizany na nit koralik. To w nich umieszczono projektory pół siłowych otaczających planetę, której jedna połowa pokryta była w większości bujną, soczyście zieloną roślinnością, a druga – zgnilizną oraz rozkładem. Z tej właśnie półkuli wyrastały w przestrzeń upiorne, martwe pędy, obejmujące część środkowego pierścienia i powoli przepełzające także na pierścień u dołu konstrukcji.
Ben, przez przedni iluminator statku, spoglądał na to dziwaczne miejsce. Jego widok wzbudzał w nim lekki niepokój, ale chłopak postanowił szybko wyzbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Na planecie czekał na niego przyjaciel. Jedyny, jakiego posiadał. Czego więc miał się obawiać? Czym niepokoić? Ben znów usłyszał w swych myślach głos – tym razem nakazał mu on udać się do górnego pierścienia, tam więc chłopak skierował swój statek. Właz hangaru rozsunął się przed nim, zanim młody Solo zdążył poprosić o pozwolenie na lądowanie – zupełnie, jakby Snoke na niego czekał. Chłopak posłusznie pozostawił „Grimtaash" w przestronnym hangarze, a następnie turbowindą udał się na dół, na powierzchnię globu. Tak jak przypuszczał, Snoke wyszedł mu na spotkanie. Ben rozejrzał się dookoła. Całą tę niezwykłą planetę pokrywał ogromny ogród, pełen najróżniejszych roślin ze wszystkich zakątków galaktyki. Kolorowe kwiaty w żywych odcieniach błękitu, różu oraz wszelkich kolorów, jakie tylko można sobie wyobrazić, wraz z soczyście zielonymi krzewami oraz kwitnącymi drzewami całkowicie objęły w posiadanie to miejsce, chociaż nawet tam, w tym istnym raju, znać było ślady śmierci i rozkładu w postaci zgniłych, opadłych liści, czy poniewierających się gdzieniegdzie białych, dokładnie oczyszczonych kości istot, które trudno było przypisać do jakiegokolwiek gatunku.
Solo nie miał pojęcia, kto stworzył to miejsce. Gdyby miał zgadywać, stawiałby, że było ono dziełem Ithorian, którzy tak ogromnie szanowali swą własną planetę, pokrytą nieprzeniknioną dżunglą, że aby ochronić jej naturalne środowisko, nie mieszkali na jej powierzchni, a w specjalnie wybudowanych, lewitujących miastach-platformach. Dżungla była według nich święta. Nikt nie miał prawa zakłócać jej spokoju. Ben co prawda nie znał się na roślinach, ale podejrzewał, że w siedzibie Snoke'a znajdowało się mnóstwo gatunków roślin z Ithoru. Może nawet ocalono tam jakieś kwiaty bądź drzewa z Alderaanu...? W końcu, miejsce wyglądało na dość stare. Ile mogło mieć lat? Setki? Tysiące? Ciekawe, czy spodobałoby się jego matce...
Chłopak wzdrygnął się na samo wspomnienie Leii. Czym prędzej odepchnął od siebie myśli o niej. Przybył tam w zupełnie innym celu.
Snoke, istota nieznanej Benowi rasy, stał u dołu kamiennych schodów, prowadzących do czegoś, co niegdyś mogło być tronem, pięknie rzeźbionym w kamieniu. Miał na sobie szatę w jasnozielonym kolorze, spływającą do samej ziemi. Przepasał ją brązową szarfą, a na ramiona zarzucił jasnobrązową pelerynę. Swą łysą czaszkę okrył ciemną, miękką czapką. Na widok młodzieńca szeroko rozłożył ramiona.
— Mój chłopcze — odezwał się swym głębokim, nieco ochrypłym głosem.
Młody Solo spuścił wzrok. Pokiereszowaną bliznami twarz Snoke'a wykrzywił lekki uśmiech. Widząc, że jego gość nie zamierza wykonać żadnego ruchu, sam zbliżył się do niego. Wyciągnął ramiona, delikatnie obejmując Bena i przyciskając go do swej piersi. Był dużo wyższy od niego. Chłopak czubkiem głowy sięgał mu jedynie do ramienia. Ani drgnął, poczuwszy zimny uścisk obcej istoty.
![](https://img.wattpad.com/cover/222501478-288-k896297.jpg)
CZYTASZ
Star Wars - Oszukani
FanfictionJedna z uczennic Luke'a Skywalkera, po kilku latach nauki, postanawia opuścić Akademię Jedi. Udaje się na swą rodzinną planetę, Chad. Po pewnym czasie zaczynają prześladować ją koszmary dotyczące Bena Solo. Dziewczyna postanawia więc wrócić do Akade...